Niepokojący głód sukcesu

Niepokojący głód sukcesu

Dodano:   /  Zmieniono: 
Rząd finansowanie swojego programu złożył w ręce losu
Na niedawnej "naradzie aktywu gospodarczego" SLD (cytuję za "Trybuną", a brzmi mi to tak znajomo) Marek Belka powiedział, że jeżeli "wkrótce nie przejdziemy na drogę wzrostu gospodarczego, czeka nas porażka", a znów Marek Borowski stwierdził, że "skończył się już pierwszy etap prac rządu nad poprawą stanu gospodarki i rozpoczął się drugi - pobudzania gospodarki". Obie te wypowiedzi wyjaśnia, a jednocześnie dobrze łączy, często powtarzana przez premiera fraza, że on i rząd są głodni sukcesu. Głód sukcesu to potężna siła motywująca, pozytywna, ale bywa czasem tak potężna, że może nawet zaprowadzić "w maliny", jeśli się nad nią utraci kontrolę, a obecnemu rządowi może to przyjść łatwo. Po pierwsze SLD szedł do wyborów jako alternatywa dla rzeczywistości wielkiej klęski i tego obrazu wielkiej klęski nie przestaje utwierdzać. No, ale skoro jest aż tak wielka klęska, to trzeba z niej wyjść jak najszybciej; nie można trzymać narodu ani chwili w pożarze czy w zatopionym "Titanicu". Po drugie SLD zyskał wielkie poparcie społeczne, ogromny skarb polityczny. To szczęście i utrapienie zarazem, bo oto ten skarb bardzo szybko zaczął topnieć - socjologowie mówią nawet, że tempo ubytku poparcia jest najszybsze w całym dwunastoleciu. Kiedy tak wielki skarb tak szybko topnieje, jest to niezwykle frustrujące i musi wyzwalać nerwicowe wręcz pragnienie, by już, natychmiast zrobić coś, co ten krwotok powstrzyma. Sądzę, że w takiej sytuacji psychologicznej jest rząd i nie jest dobrze przygotowany, by stawić jej czoło. SLD i jego rządowa część nie przeszły wcześniej - w odróżnieniu od rządowych elit strony solidarnościowej - egzaminu z rozpoczynania rządów w sytuacji trudnej, wymagającej decyzji kosztownych politycznie i przynoszących efekty z dużym opóźnieniem. W pamięci SLD pozostało słodkie czterolecie 1994-1997, uznawane za wyłączny sukces ówczesnej koalicji, co jest kolejnym powodem do frustracji, bo wykłuwając nim oczy poprzedniej większości rządzącej, a obecnej opozycji, zaciągnięto u narodu rodzaj zobowiązania, że ten raj utracony się odzyska. Nienasycony głód sukcesu wyziera też zza rządowego programu gospodarczego. W sferze zamierzeń - może poza częścią rolną w typowym PSL-owskim stylu - to dobry dokument, rzeczowy, nieźle nawet napisany, co w dokumentach rządowych bywa rzadkością. Niestety, znacznie gorzej prezentują się narzędzia do wykonania tego ambitnego programu, szczególnie finansowe. Jest to wizja "kasy" z wieloma znakami zapytania. W jakimś sensie finansowanie programu złożono w życzliwe ręce losu lub opatrzności. Ponadto montaż finansowy przypomina zamiatanie śmieci w inny kąt. Poprzednio miano przesuwać dzisiejsze wydatki na później, w programie rządu przesuwa się jutrzejsze dochody na dzisiaj. A co będzie jutro? Marzę o tym, by się rządowi udało, i mogę nawet dać na ofiarę. Na kasę z nieba nie ma co liczyć, ale może opatrzność wesprze choćby rząd w odwadze zrealizowania trudnych zamierzeń związanych z ułatwieniami w prowadzeniu firm i wprowadzi do rządowych głów siłę spokoju i cierpliwości w oczekiwaniu na sukcesy, by przez pośpiech nie zakończyły się aborcją. Rzeczywistość bowiem jest taka, że aby odnieść sukces, trzeba okiełznać głód sukcesu. To prawda, że długotrwała stagnacja gospodarcza czy wręcz recesja będzie porażką rządzącej większości, a szczególnie sojuszu, jednak namiętne pragnienie jak najszybszego odbicia gospodarki może także doprowadzić do porażki, jeżeli skłoni do aplikowania gospodarce sztucznych i zawsze szkodliwych dopingów. Dlatego muszą niepokoić takie wypowiedzi jak stwierdzenie Marka Borowskiego, że oto stan gospodarki już poprawiono i teraz trzeba ją rozkręcać. Nawiasem mówiąc, jeżeli nawet rząd Jerzego Buzka coś popsuł, ale tyle tylko, że wystarczył kwartał, by SLD to naprawił, to o co było kruszyć kopie? Jeżeli rząd chce mieć szansę sukcesu w obecnej sytuacji, której źródła są rozleglejsze niż polityka NBP czy poprzedniego rządu, to powinien odwrócić wzrok od sondaży i zwrócić ku temu, co musi być zrobione bez względu na to, jakie reakcje odnotują sondaże. A głód sukcesu może na razie stłumić walerianą.

Więcej możesz przeczytać w 8/2002 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.