Samopomoc

Dodano:   /  Zmieniono: 
Samorządowe Konsorcjum Szkoleniowe przegrało przetarg na największy w programie PHARE '97 kontrakt wart 2,4 mln euro (ok. 9,5 mln zł).
Kto korzysta na unijnej pomocy dla Polski

Obejmuje on napisanie podręczników (o łącznym nakładzie 20 tys. egzemplarzy) dla uczestników siedmiu kursów, przeszkolenie 250 trenerów oraz sześciu tysięcy radnych i urzędników powiatowych, a także opracowanie zasad współpracy organizacji pozarządowych z Radą Ministrów. Porażka ta była o tyle zaskakująca, że konsorcjum oceniano jako silne i kompetentne. Skupia ono niemal wszystkie organizacje samorządowe, między innymi Fundację Rozwoju Demokracji Lokalnej, Federację Związku i Stowarzyszeń Gmin Polskich, Municipium, Związek Powiatów Polskich, kilka wyższych szkół administracji publicznej, a także Wyższą Szkołę Biznesu w Nowym Sączu. Ponadto na wszystkich etapach przetargu było faworytem.
- Jestem zbulwersowany faktem, że przetarg na szkolenie radnych i urzędników samorządowych wygrała włoska instytucja. Sami potrafimy przecież organizować warsztaty, ponadto mamy już ogólną wiedzę o tym, czym różni się gmina od powiatu, potrzebujemy natomiast wykładów na temat typowych dla Polski problemów - uważa Józef Płoskonka, podsekretarz stanu w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych i Administracji odpowiedzialny za sprawy samorządowe. Być może przedstawiciele Komisji Europejskiej nie mieli zaufania do polskich partnerów, gdyż zdarzyło się, że do obsługi programów finansowanych przez unię zatrudniono kelnerów. Tego rodzaju "eksperci" psują nam opinię, a zszarganą reputację niełatwo poprawić.

Z ziemi włoskiej do Polski
- Starania administracji publicznej, aby pozyskać środki, także z zagranicy, na wdrażanie reformy, trwały bardzo długo. Zabiegał o to jeszcze minister Michał Kulesza, gdy był pełnomocnikiem rządu ds. reform ustrojowych państwa - przypomina koordynator projektu Sławomir Wysocki, wicedyrektor Departamentu Polityki Regionalnej w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. Strona polska uzyskała zgodę na początku 1998 r. i w marcu 1998 r. przekazano Funduszowi Współpracy - odpowiedzialnemu za przygotowanie procedury przetargu, opracowanie zasad i powołanie komisji - wstępne założenia planu. Zabiegi te trwały prawie półtora roku - przetarg ogłoszono w lipcu 1999 r. Dlaczego tak długo przygotowywano się do niego? - Jesteśmy w sercu gigantycznej biurokracji i wydawanie pieniędzy uzgadniamy z unijną i polską administracją - tłumaczy Jan Saloni, kierownik programu PHARE '97 w Funduszu Współpracy.
Oferty można było składać do września ubiegłego roku. Nasze firmy, na co dzień rywalizujące z sobą, zjednoczyły się. Na rozstrzygające przesłuchanie zaproszono po eliminacjach dwa konsorcja - stworzone przez polskich samo-rządowców oraz włoskie, obejmujące Luiss Management SpA ( instytucję związaną z rzymskim Uniwersytetem Luiss Guido Carli) - oraz Wydział Prawa Uniwersytetu Warszawskiego i Instytut Spraw Publicznych. Przedstawiciele Włochów nie stawili się jednak na przesłuchanie, choć jego termin był znany co najmniej 40 dni wcześniej. Nieobecność któregoś z kandydatów zwykle oznacza jego dyskwalifikację. Firma taka nie otrzymuje punktów i tym samym najczęściej przegrywa.

Zwycięstwo, czyli porażka
- Po analizie ofert przedstawionych podczas pierwszego przetargu w listopadzie ubiegłego roku komisja wskazała na polskie konsorcjum - opowiada Sławomir Wysocki. - Mieliśmy nieformalne zapewnienie, że przetarg wygraliśmy. Delegatura Unii Europejskiej go jednak unieważniła - mówi Witold Monkiewicz, prezes Zarządu Fundacji Rozwoju Demokracji Lokalnej i Samorządowego Konsorcjum Szkoleniowego. - Gdyby nie pojawili się przedstawiciele polskiej firmy, na pewno nie zarządzono by powtórki. Złamano reguły gry - oburzają się członkowie konsorcjum. - Nie uczestniczyliśmy w przetargu, ponieważ osoba odpowiedzialna za ofertę i kontakty z Polską była wtedy w szpitalu - tłumaczy Paolo Leonelli, dyrektor Departamentu Projektów Międzynarodowych w Luiss Management. - Rzeczywiście musieliśmy powtórzyć całą procedurę - przyznaje Jan Saloni. Zaprzecza, jakoby powodem była nieobecność włoskiej firmy, przyznaje natomiast, że Przedstawicielstwo Komisji Europejskiej w Warszawie wytknęło funduszowi pewne uchybienia formalne.
- To są bardzo skomplikowane procedury. Nie sposób w stu procentach trzymać się nie do końca precyzyjnych pharowskich zasad - broni swojej instytucji Saloni. - Przedstawicielstwo KE po decyzji komisji przetargowej rekomendującej podpisanie kontraktu z polskim konsorcjum wskazało na niemożność porównania obu ofert finansowych.
Luiss Management wpisało bowiem koszty w niewłaściwych pozycjach. Dokonano więc korekty, co umożliwiło zestawienie projektów. Właśnie wprowadzenie zmian w złożonych już dokumentach wzbudza najwięcej kontrowersji - mówi Sławomir Wysocki.

Gwarantowane zwycięstwo
- Fundusz tak długo organizował przetargi, aż wygrała włoska firma. Dwa razy wskazano na polskie konsorcjum i wówczas były zastrzeżenia formalne, za trzecim razem zwyciężyli Włosi i przetarg zaakceptowano - mówi wysoki urzędnik z MSWiA. Nie było już zresztą czasu na pertraktacje. Rozstrzygnięcie konkursu miało nastąpić przed końcem roku. Kontrakt z Włochami podpisano 28 grudnia 1999 r. Nieoficjalnie urzędnicy kancelarii premiera przyznają, że mieli wątpliwości, czy dobrze się stało. Niektórzy sugerowali wręcz, by nie przyjmować unijnych pieniędzy.
- Zespół koordynujący projekt ze strony polskiej w marcu tego roku krytycznie ocenił raport wstępny przedstawiony przez Włochów, omawiający sposób organizacji szkoleń i ich tematy. Luiss Management proponuje ogólne informacje, co półtora roku po wprowadzeniu reformy nie jest chyba właściwe - mówi Sławomir Wysocki. Pracownicy kancelarii są także zdumieni brakiem orientacji Włochów i ich znikomą wiedzą o polskich problemach. - Przecież to oni mieli nam pomagać, a okazuje się, że jest odwrotnie. Na razie to my udzielamy elementarnych informacji o naszych realiach. To polska pomoc dla włoskiego partnera - mówią. - Mam zasadnicze wątpliwości, czy w ogóle w tym terminie możliwa jest realizacja programu - zastanawia się prof. Jerzy Regulski, przewodniczący Fundacji Rozwoju Demokracji Lokalnej. Przygotowania i przetarg trwały dwa lata. Luiss Management uściśla swój projekt prawie trzy miesiące. Na jego realizację, czyli napisanie i wydrukowanie podręczników oraz przeszkolenie wykładowców, a potem kilku tysięcy osób, pozostało pół roku. Program PHARE '97 musi być zrealizowany do końca 2000 r., a ostatnie dwa miesiące przeznaczone są na jego rozliczenie.
Gdyby projekt nie został zakończony, nie wykorzystane pieniądze trzeba zwrócić Brukseli. - Żadne terminy nie są zagrożone - zapewnia Paolo Leonelli. Gwarantuje on wywiązanie się ze wszystkich zobowiązań. Nie chce jednak zdradzić szczegółów kontraktu. Luiss Management ma w Polsce dobrą opinię. - Prowadzi znakomite szkolenia, które cieszą się ogromnym uznaniem zarówno Komitetu Integracji Europejskiej, jak i uczestników. To doskonały partner - uważa Ludwik Ryng, p.o. wicedyrektora Departamentu Informacji i Kształcenia Europejskiego w KIE. Pracownicy kancelarii premiera przyznają z kolei, że rozważają możliwość odrzucenia włoskiej pomocy, jeśli raport wstępny nie zostanie poprawiony

Wspólny interes

Tajemnicą poliszynela jest to, że Luiss Management poszukuje lokalnych ekspertów i prawdopodobnie wiele prac wykonają osoby związane z konsorcjum, które przegrało przetarg. - Procedury PHARE zabraniają tego typu działań - oponuje Jan Saloni.Rozmowy na ten temat już jednak trwają, a współpracą zainteresowane są ponoć obie strony.
- Chcemy wyselekcjonować najlepszych ludzi - przekonuje Paolo Leonelli.
Aż 900 tys. euro (ok. 3,6 mln zł) z 2,4 mln euro przeznaczonych na realizację kontraktu zarezerwowano na przeloty i hotele dla zagranicznych ekspertów. O tę kwotę zmniejszono więc koszt usługi proponowanej przez włoskie konsorcjum. W konsekwencji oferta Włochów okazała się tańsza od propozycji samorządowego konsorcjum, które określiło budżet na prawie 2 mln euro (ok. 8 mln zł).
- Program PHARE powstał po to, aby ułatwić krajom z tej części Europy integrację ze strukturami unii. Nie ma lepszej metody niż przysyłanie ludzi, którzy nam w tym procesie pomogą. Nie możemy się oburzać, że UE domaga się, aby pieniądze jej podatników były wydawane według uzgodnionych zasad - przekonuje Jan Saloni. Jeśli priorytetem jest przede wszystkim integracja europejska, nie ma wątpliwości, że kraje członkowskie mają w tej materii większe doświadczenie.

Gospodarność po polsku
Unia Europejska nie zawsze ma jednak dobre zdanie o polskich instytucjach. Kontrola NIK dotycząca okresu, w którym władzę sprawowała koalicja SLD-PSL, wykazała wiele nieprawidłowości w wykorzystaniu środków PHARE na przygotowanie Zakładu Ubezpieczeń Społecznych do reformy. Na ten cel Komisja Europejska przyznała nam 2 mln euro (ok. 8 mln zł). Prawie 90 tys. euro (356 tys. zł) ZUS wydał bez jej zgody na organizacje między innymi szkoleń i wizytę studialną we Włoszech. Na zarządzanie tym programem przyznano nam ponad 600 tys. euro (2,3 mln zł). Na polecenie Ministerstwa Pracy i Polityki Socjalnej kontrolę nad jego realizacją sprawowali tacy eksperci, jak kelner zatrudniony jako księgowy, student socjologii, któremu powierzono stanowisko specjalisty, czy główna księgowa, która kwalifikacje zdobyła na krótkim kursie. Pracownicy ci otrzymywali także zaliczki, które faktycznie były nie oprocentowanymi długoterminowymi pożyczkami. Niewątpliwie tego typu przykłady mogą zniechęcać urzędników w Brukseli.
- Kilka lat temu, gdy zdarzyło nam się przegrać jakiś przetarg, także byliśmy rozczarowani - pociesza Leonelli. - Ważne, aby wiedzieć, dlaczego się przegrało - dodaje. Problemem dla polskiego konsorcjum jest to, że nie wiadomo dlaczego.
Więcej możesz przeczytać w 16/2000 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.