Daleko od stołu

Dodano:   /  Zmieniono: 
Dla Izraela Jaser Arafat nie może być partnerem w rozmowach pokojowych

Przed dwoma tygodniami pojawiła się kolejna, tym razem saudyjska inicjatywa, której celem jest zaprowadzenie pokoju na Bliskim Wschodzie. Witamy ją z zadowoleniem, ponieważ Izrael zawsze popierał rozwiązania mogące zakończyć ten krwawy konflikt. Musimy jednak pamiętać, że z tego, co do tej pory wiadomo, inicjatywa nie wykracza poza to, o czym wcześniej pisał Thomas Friedman. Jedyną osobą znającą więcej szczegółów jest Javier Solana, który spotkał się z księciem Abdullahem. Prawdziwy test inicjatywy przeprowadzony zostanie 27 marca podczas szczytu Ligi Arabskiej w Bejrucie. Wówczas okaże się, na czym dokładnie polega saudyjska propozycja pokojowa i które państwa arabskie są gotowe ją poprzeć.
Tymczasem dla Izraela najpoważniejszą przeszkodą na drodze do pokoju nadal pozostaje palestyński przywódca Jaser Arafat, który jest bezpośrednio odpowiedzialny za to, co się dziś dzieje w Izraelu. Przecież gdyby chciał zlikwidować organizacje terrorystyczne, doskonale wiedziałby, jak to zrobić. Udowodnił to w marcu 1996 r., kiedy odpowiadało to jego interesom. Arafat prowadzi podwójną grę. Palestyński przywódca swoim rodakom mówi co innego niż społeczności międzynarodowej. Wynika z tego jednoznaczna konkluzja - dla Izraela nie może on być partnerem w rozmowach pokojowych.
Wszyscy w Izraelu jesteśmy zgodni, że konfliktu izraelsko-palestyńskiego nie da się rozwiązać środkami militarnymi. Mamy silną armię, jedną z najsilniejszych na świecie. Ale przecież nie użyjemy jej przeciwko cywilom. Nie pozwala nam na to nasza etyka. Moglibyśmy na każdą bombę zdetonowaną w Jerozolimie odpowiadać atakiem bombowym na Ramallah. Moglibyśmy burzyć domy zamachowców i grzebać w ruinach ich rodziny. W Izraelu coraz częściej słychać podobne głosy. Takiej odpowiedzi zresztą cynicznie oczekuje od nas Jaser Arafat, który unicestwił ruch pokojowy w Izraelu. To jego najcięższe przestępstwo.
Jedynym skutecznym rozwiązaniem pozostają obrady przy okrągłym stole. Takie negocjacje muszą się jednak odbywać twarzą w twarz. Dotychczasowa praktyka, gdy my rozmawiamy z Amerykanami, Amerykanie z Palestyńczykami, potem Palestyńczycy odpowiadają Amerykanom, a ci kontaktują się z nami, nie przynosi rezultatów. Dopóki jednak trwają ataki terrorystyczne, póki giną w nich nasi obywatele, nie możemy przy takim stole zasiąść. Nasza opinia publiczna nigdy by się na to nie zgodziła.
Konieczna jest zmasowana międzynarodowa presja polityczna. Stany Zjednoczone od dawna naciskają, by Palestyńczycy powrócili do stołu rozmów. Stanowisko Europy wciąż nie jest dość czytelne. Unia Europejska musi się zdecydować, czy ze względu na swe interesy zamierza kontynuować politykę niedrażnienia Arabów. Jeśli chce odgrywać konstruktywną rolę w procesie pokojowym, musi zmienić swe podejście. Przy stole negocjacyjnym potrzebne jest zaufanie. Tymczasem społeczeństwo Izraela wciąż pozostaje wobec Europy nieufne.
Więcej możesz przeczytać w 11/2002 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.