Ludzie wydmuszki

Dodano:   /  Zmieniono: 
Wszystko, wokół czego kręci się "Big Brother - bitwa", związane jest z powierzchownością, wyglądem, ciałem
 Szczerze mówiąc, myślałem, że nieprędko będę chciał znowu pisać o reality show. Sądziłem, że kolejnej edycji "Big Brother" i Martynie Wojciechowskiej (po jej udanym udziale w rajdzie Paryż - Dakar i spekulacjach na temat tego, że wybiera się w kosmos) trudno będzie nas czymś zaskoczyć.
A jednak "Big Brother" znowu przykuwa uwagę milionów widzów, a Martyna znalazła dla siebie nowe wcielenie - surowej strażniczki skrzętnie doglądającej mordobicia w wykonaniu szczutych na siebie członków dwóch drużyn. Ci, którzy wygrywają, są następnie rozpieszczani i mogą w luksusowym jacuzzi uprawiać seks przed kamerami. Przegrani doznają poniżeń - mają usługiwać zwycięzcom, nie wolno im jeść jedzenia "panów", śpią w śpiworach na podłodze i mają zasypiać na dzwonek w pokoju bez okien, w którym gaszone jest światło. Na dodatek wolno im nominować do wyjścia tylko swoich kolegów z drużyny i mają to robić oficjalnie, przy wszystkich, komunikując to typowanym prosto w oczy. A więc tortury fizyczne i psychiczne.
Nic dziwnego, że biedaków ze śpiworów bardzo to ze sobą związało i generalnie się lubią. Inaczej ze zwycięzcami, którzy próbują użyć życia, ile się da. Szczególnie dwoje - Ken i Frytka. On - rzeczywiście o powierzchowności lalki (dziewczynki wiedzą, że Ken to partner Barbie), gładki i przystojny, bardzo pewny siebie i otwarcie deklarujący promiskuityzm, czyli potrzebę częstego odbywania stosunków seksualnych z wieloma partnerkami oraz niechęć do emocjonalnego wiązania się z nimi. Już drugiej nocy dopadł Frytkę w wannie, ściągnął z niej bieliznę i sięgnął po prezerwatywę. Wszyscy wstrzymali oddech: czy oni TO zrobią? Zrobili. Następnego dnia w płatnym serwisie internetowym "Big Brother" (9 zł + VAT) napisano: "Seks w domu Wielkiego Brata", a na forum rozgorzała dyskusja między tymi, którzy dzięki płatnej transmisji internetowej zobaczyli wszystko, a nie tylko fragmenty inicjacji, pokazane w TVN. Głównie poleciały obelgi pod adresem Kena, że płochy podrywacz, lekceważący uczucia Frytki. Jeszcze gorzej było dwa dni później, gdy kolejna próba odbycia stosunku w wannie nie powiodła się, bo Kenowi nie udało się uzyskać gotowości seksualnej. Frytka oznajmiła nazajutrz mieszkańcom domu, że Ken już nie może, i wszyscy wzięli udział w panelu dyskusyjnym na temat impotencji i masturbacji. Ken złożył nawet zobowiązanie, że po wyjściu z domu Wielkiego Brata uda się do seksuologa. Związek Kena i Frytki zawisł na włosku i stało się to - paradoksalnie - nie z powodu braku uczucia, lecz braku czego innego.
To charakterystyczne: wszystko, wokół czego kręci się "Big Brother - bitwa", związane jest z powierzchownością, wyglądem, ciałem. Z siłą mięśni bądź lędźwi. O głowie czy sercu w ogóle nie ma mowy, jakby branie ich pod uwagę było nie na miejscu. Dlatego mamy albo mordobicie w ringu lub basenie, albo ostentacyjne wystawanie na golasa pod prysznicem, seksualne popisy i tyrady Kena na temat zalet stosowania kosmetyków: jakie kremy należy stosować, kiedy i na jaką cerę i dlaczego facet powinien lakierować sobie paznokcie. Gdy Frytka chciała użyć samoopalacza, jej urodziwy partner zabronił jej tego, zwracając uwagę na krosty na twarzy dziewczyny. Następnie kazał jej zaprezentować kremy, których używa. Spojrzawszy na tubkę, mruknął tylko: w błoto! Krem był za tani i - jego zdaniem - nie dość skuteczny.
Wcale nie inaczej jest w nowym reality show "Bar", pokazywanym w Polsacie. Tutaj grupa młodych ludzi ma samodzielnie prowadzić bar w podziemiach wrocławskiego domu handlowego. Uczą się fachu kelnerów i barmanów, a także trochę ekonomistów, bo ich przedsięwzięcie ma przynosić zysk. Przy okazji wiele jednak rozmawiają i wzajemnie się poznają. I znowu najbardziej interesują się swoją powierzchownością. Liderką quasi-erotycznego skandalu stała się tu dla odmiany kobieta, Natasza, mająca monstrualne paznokcie, upodabniające ją do wampirzycy. Szybko okazało się jednak, że przepisy bhp zabraniają pracującym w gastronomii posiadania takich niehigienicznych atrybutów, i kazano Nataszy obciąć paznokcie. Odpowiedź była twarda: za żadną cenę, prędzej odejdę z programu; te paznokcie wyrażają moją osobowość, one są dla mnie najważniejsze. Koledzy i koleżanki, których pytałem, jaki pożytek może mieć kobieta z takich szponów, odpowiedzieli niepewnie, że może chodzi o wrażenie erotycznej drapieżności, upodabniającej dziewczynę do kocicy. No, nie wiem. W każdym razie Natasza nie dała sobie amputować pazurów i - zdaje się - rzeczywiście odeszła z "Baru".
Tyle emocji związanych z powierzchownością! Jakby młodym ludziom miała ona zastąpić wszystkie inne doznania. A może uważają oni, że wszystko inne jest poza ich zasięgiem? Że nie zrobią kariery w zawodzie? Nie dostaną Nagrody Nobla? Nie zadziwią nikogo racami intelektu, pijąc piwo w pubie? Że najpewniejsze jest to, co widać, bo nie trzeba niczego udowadniać i zbytnio się starać? Sami jednak nie wiedzą, że stają się przez to ludźmi wydmuszkami złożonymi z dającej się efektownie pomalować skorupki (Wielkanoc już blisko!) i pustki wewnątrz. Ale z takiej prawdy już tylko zgaga.
Więcej możesz przeczytać w 12/2002 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.