Stąd do nieskończoności

Stąd do nieskończoności

Dodano:   /  Zmieniono: 
Pojazd kosmiczny napędzany wybuchającymi za nim bombami atomowymi dowiezie nas do gwiazd

Najszybszy z dotychczas skonstruowanych statków kosmicznych - wystrzelony w 1977 r. Voyager 1 - opuścił granice Układu Słonecznego, ale wciąż jest bardzo daleko od najbliższej gwiazdy Alfa Centauri. Aby do niej dotrzeć, musiałby lecieć z prędkością 300 tys. kilometrów na sekundę przez cztery lata i trzy miesiące. Daleko mu jednak do takich prędkości, gdyż pokonuje w ciągu sekundy "zaledwie" 15 km. Gdyby na przykład wysłał go człowiek jaskiniowy pod koniec ostatniej epoki lodowcowej (11 tys. lat temu), statek przemierzyłby do dziś zaledwie jedną piątą drogi dzielącej Ziemię od Alfa Centauri.
Czy w takim wypadku planowanie przez poważne instytucje naukowe wyprawy do gwiazd nie jest porywaniem się z motyką na słońce? - zastanawiali się uczeni na kongresie Amerykańskiego Towarzystwa Rozwoju Nauki w Bostonie.

Bombowy napęd
Szybciej od światła poruszać się nie można, w dodatku tak szybko mogą się przemieszczać tylko cząstki nie mające masy. - My mamy masę, a statek, będzie ją miał odpowiednio większą. Gdybyśmy zapewnili mu napęd pozwalający na osiągnięcie prędkości równej przynajmniej jednej setnej prędkości światła (3 tys. km/s), podróż do najbliższej gwiazdy trwałaby ponad tysiąc lat - mówił dr Geoffrey Landis z NASA Research Center w Cleveland. Prędkość dziesięć razy większa skróciłaby wyprawę do 200 lat.
Jaki napęd miałby mieć statek zmierzający z grupą ziemskich emigrantów na poszukiwanie nowych światów?
Dr Robert Forward przypomniał, że naukowcy zastanawiają się nad tym od kilkudziesięciu lat. Polski fizyk i matematyk Stanisław Ulam i Amerykanin Edward Teller już dawno wpadli na pomysł, by gwiezdny wehikuł napędzać za pomocą wybuchających za nim bomb atomowych. Prof. Freeman Dyson, fizyk z Instytutu Studiów Zaawansowanych w Princeton, obliczył, że ważący pół miliona ton, pojazd międzygwiezdny mógłby zabrać na pokład 300 tys. głowic termojądrowych. Fala eksplozji z wyrzucanych ładunków rozpędziłaby statek do 5-10 tys. kilometrów na sekundę.

Statek z żaglem
Forward uważa, że źródło energii powinno się znajdować poza statkiem. Idealne byłoby światło Słońca. Lekki statek z żaglem płynąłby przez przestworza popychany energią fotonów słonecznych.
Innym rodzajem napędu mogłaby się stać wiązka światła laserowego wysyłana z Ziemi. Statek znajdujący się w kosmicznych odległościach od Ziemi musiałby zostać wyposażony w olbrzymią soczewkę skupiającą laserową wiązkę. Laser o mocy 65 gigawatów mógłby sprawić, że ważący tonę statek pokonywałby 30 tys. kilometrów na sekundę.
Gdyby jednak zamierzano umieścić na statku silnik, powinien on wykorzystywać zderzenia protonów z antyprotonami. Przy spotkaniu materii z antymaterią następuje ich anihilacja, zostaje tylko energia o największej ze znanych gęstości. Trzeba jednak umieć uzyskać odpowiednią ilość antymaterii oraz ją zmagazynować.

Zwolnić rytm życia
W tak długiej podróży należałoby zastosować techniki umożliwiające ludziom przetrwanie. - Gdybyśmy tak mogli zwolnić rytm ludzkiego życia? Nasze poczucie czasu zależy przecież od szybkości reakcji chemicznych zachodzących w organizmie - dzielił się swoimi spostrzeżeniami dr Landis. Czy jest to możliwe? Tempo reakcji chemicznych zależy przede wszystkim od temperatury. Tę zaś reguluje określona część mózgu.
Załoga uczestnicząca w krótszych wyprawach (trwających 150-200 lat) przypominałaby grupę emigrantów żyjących na statku jak na wyspie. Zdaniem prof. Johna Moora z Uniwersytetu Florydy, w momencie startu załoga powinna się składać z takiej samej liczby kobiet i mężczyzn stanu wolnego, bezdzietnych i niespokrewnionych. Gdyby statek pomieścił 150 do 200 osób, ich potomkowie różniliby się genetycznie nawet po wielu pokoleniach.

Kepler, czyli w stronę gwiazd
- Przed pięciu laty zajmowało się tymi projektami niewielu entuzjastów. Ale od tego czasu odkryto wiele planet. To wyraźnie stymuluje zainteresowanie administracji kosmicznej lotami międzygwiezdnymi - twierdził prof. Yoji Kondo z NASA.
Pracownicy Goddard Space Flight Center opracowali plany misji, która doleci do krańców Układu Słonecznego i stamtąd będzie bezpośrednio obserwować regiony między gwiazdami. - NASA zaaprobowała ostatnio także projekt o nazwie Kepler, którego celem będzie odkrywanie planet orbitujących wokół gwiazd podobnych do Słońca. To, co wydawało się niemożliwe, zaczyna nabierać rozpędu - tłumaczył prof. Kondo.



W drodze do Saturna
Do Saturna jednej, z wielkich planet Układu Słonecznego, zmierza sonda Cassini, wystrzelona z Ziemi w 1997 r. Na jej pokładzie znajduje się generator plutonowy do wytwarzania elektryczności (zawiera około 30 kg radioaktywnego izotopu plutonu - Pu 238). W styczniu 2005 r. od sondy Cassini odłączy się próbnik Huygens, który zanurzy się w atmosferę Tytana, księżyca Saturna.
Więcej możesz przeczytać w 13/2002 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.