Chór Polaków

Dodano:   /  Zmieniono: 
Pieśni będące szlagierem swojego czasu wybuchają nagle, na weselach i w Sejmie
Naszej historii narodowej towarzyszy zawsze gotowy do śpiewu Chór Polaków. Istnieje wiele chórów o nazwie Polonia, ale nie o nie tutaj chodzi. Metaforyczny Chór Polaków odgrywający rolę chóru z greckich tragedii jest po prostu mniejszą lub większą grupą współziomków podejmujących spontanicznie śpiew masowy. Pieśń będąca szlagierem danego czasu wybucha nagle, czy to na weselu, czy w Sejmie, towarzysząc reformom ministra Belki.
Ostatnio rolnicy lubią w Sejmie śpiewać: "Nie rzucim ziemi, skąd nasz ród...". Jest to znana starszym pokoleniom pieśń antyniemiecka. Powstała w zaborze pruskim i wyrażała uparte przeciwstawianie się germanizacji (Nie będzie Prusak pluł nam w twarz). Obecnie śpiewanie tej pieśni pozbawione jest sensu, gdyż nikt nie wydziedzicza rolników z ich gospodarstw, nikt nie zamierza "pogrześć mowy" i nikt nie przeczy, że - jak głosi ta pieśń - "polski my naród, polski ród, królewski szczep Piastowy". Jedynie wyraz "szczep" przeszedł ewolucję i odnosi się do szczepów indiańskich lub bakteryjnych.
Do tej pory zdarzają się koncerty Chóru Polaków czerpiące ze skarbnicy pieśni dwudziestolecia międzywojennego. Chętnie je śpiewają kombatanci - zarówno ci, którzy poruszają się tylko na wózkach inwalidzkich, a obecny rząd odebrał im prawo do jeżdżenia z ulgą ekspresami i InterCity, jak i ci, którzy w krótkich spodenkach i siwą sierścią na łydkach uprawiają turystykę górską. Ci seniorzy Rzeczypospolitej albo nucą po wypiciu jednego piwa partyzancką pieśń miłosną "Dziś do ciebie przyjść nie mogę", albo po drugim piwie sięgają po "Hej chłopcy, bagnet na broń". Pewnym fenomenem polskim (zwłaszcza na terenie dawnej Kongresówki) było do niedawna śpiewanie zbiorowe po pół litrze z piwem: "Wołga, Wołga, mać radnaja". Ciekawe, że pieśń ta nagle wyszła z ukrycia...
Ale Chór Polaków lubi też śpiewać tzw. wiązanki. Nie mam na myśli nic sprośnego. Przeciwnie. Rozwijamy wielobarwne sztandary i ryczymy na całe gardło albo wykonujemy utwór mruczando. Może to być "Umówiłem się z nią na dziewiątą" bądź "Naprzód, młodzieży świata". Nie zapominajmy też o cywilnym śpiewniku lat pięćdziesiątych, w którym znajdują się popularne songi obywatelskie - na przykład "Dla mnie biuro ma swój urok". Sygnałem liberalizacji stał się potem temat "kochasia", który "odszedł w siną dal".
Do dzisiaj śpiewa się wiele pieśni z czasów niby bliskich, a odpowiadających naśmiewającym się z nas echem. Bo historia Polski - nadal nie opisana, nie zbadana - może być wyśpiewana. Ostatnie bojowe pieśni to "A mury runą, runą, runą" lub "Zielona WRON-a". Nie zapominajmy też o "Barce", hymnie początków pontyfikatu Jana Pawła II.
Wczoraj po obejrzeniu wieczornych dzienników telewizyjnych, łącznie z CNN, myśląc o Bazylice Narodzenia Pańskiego w Betlejem, w której pobliżu dwa tysiące lat temu odbyła się rzeź niewiniątek i teraz nadal ludzie się zabijają, wyłączyłem telewizor i pogrążyłem się w mrocznym fotelu zadumy. Półdrzemiąc, słuchałem wiązanki melodii, które towarzyszą człowiekowi w drodze przez życie. Są to hymny kościelne i narodowe, kantaty smutku polskiej historii zagłuszane finałem IX symfonii Beethovena, hymnu Unii Europejskiej, no i Chopin, Chopin, Chopin. Do tego Bob Dylan, ukochany blues I am
walking, czyli "Idę". Jak gdzieś napisał śp. Zbyszek Herbert: "Idziemy do przodu/ mówili poeci,/ przebierając nogami pod stolikiem w kawiarni".

Więcej możesz przeczytać w 16/2002 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.