Ucieczka z Berlina

Dodano:   /  Zmieniono: 
W Polsce wciąż pokutuje przekonanie, że Niemcy "prą na wschód", a wchodzenie do nas niemieckiego kapitału postrzegane jest jako nowa kolonizacja
Wraz z niemieckim kapitałem napywają do Polski zarazki choroby, która osłabiła najpotężniejszą gospodarkę Europy 

Jest to myślenie anachroniczne, absurdalne, z poprzedniej epoki. Kiedy Polak widzi osiedlających się w jego kraju Niemców, narodowe kompleksy i stereotypy każą mu dostrzegać w tym ekspansję. Polakowi nie przyjdzie do głowy, że Niemcy mogliby do Polski uciekać.

Cywilizacyjny regres
Niemieckie inwestycje w środkowej Europie mają w sobie więcej z ucieczki niż z ekspansji. Ucieczki nie tylko przed wysokim opodatkowaniem, socjalnymi narzutami na płace czy presją związków zawodowych. Niemieckie przedsiębiorstwa w wielkim stopniu wykorzystały już proste metody rozwoju. Dalszy ich rozwój coraz częściej wymaga rewolucji - sięgania po nowe, skomplikowane technologie, wdrażania innowacyjnych form zatrudnienia i organizacji pracy. Przeniesienie się do Polski lub innego kraju byłego bloku sowieckiego pozwala tego uniknąć. Tu wciąż do uzyskania satysfakcjonującego zysku wystarczy odpowiednio duży kapitał, stare, sprawdzone metody działania i tradycyjne niemieckie zalety (względna pracowitość, dyscyplina i większa niż u nas sprawność organizacyjna).
Czy napływ niemieckiego kapitału, którym straszą Polaków narodowi radykałowie, jest dla nas zagrożeniem? Zagrożenie jest nawet większe, niżby to wynikało ze stereotypu, tyle że ma zupełnie inny charakter. Uciekający z włas-nego kraju Niemcy przynoszą bowiem to, przed czym uciekają. Wraz z niemieckimi pieniędzmi napływają do Polski zarazki tej samej choroby, która zdołała osłabić jedną z najpotężniejszych swego czasu gospodarek świata.
To, co stało się w byłej NRD, pokazuje, że "ekspansja przez ucieczkę" nie niesie z sobą cywilizacyjnego awansu, lecz pogłębia deprawację. Niemieckie firmy, rozdając pracownikom na terenach spustoszonych przez komunizm drobną część świadczeń, których udzielają u siebie, mają wrażenie, że tanio kupują sobie spokój. Wciągając w swe tryby miejscowych absolwentów i kadrę zarządzającą, wdrażają ich do sposobu gospodarowania niewiele skuteczniejszego niż ten przećwiczony za socjalizmu. Przyuczają ich do systemu, w którym nie premiuje się innowacji, pomysłu, ryzyka - tego wszystkiego, co popchnęło do cywilizacyjnego skoku kraje dalekowschodnie, co legło u podstaw awansu Irlandii.

Enerdyzacja Polski
Kapitał niemiecki może w najbliższych latach odgrywać w polskiej gospodarce rolę na tyle istotną, by upowszechniać niekorzystne wzorce, i to ze znaczną siłą. Z pewnością będzie też na tyle silny, by skutecznym lobbingiem skłaniać polskich polityków do przyjmowania rozwiązań korzystnych dla dużych, nieruchawych koncernów zamiast takich, które faworyzowałyby drobną przedsiębiorczość, pomysłowość i operatywność na rynku. Obawy są poważne, bo i bez żadnego lobbingu nasi politycy, wychowani w peerelowskim nabożeństwie dla hut i stoczni, zdradzają ku temu nieprzepartą skłonność.
W porównaniu z tym wizje wielkiego spisku rewanżystowskich niemieckich bankierów, magnatów medialnych i obszarników, którymi karmią słuchaczy i czytelników narodowo-radykalne media, wydają się wręcz poczciwe. Neohakata, jaka roi się radykałom, mogłaby zmuszać Polaków do wysiłku porównywalnego z tym, który uczynił Wielkopolskę najlepiej rozwiniętą częścią kraju. Niemieckie koncerny ofiarujące pracownikom bezpieczeństwo socjalne, a polskim menedżerom zrytualizowaną drogę awansu według wysługi lat, mogą zakonserwować postkomunistyczny bezruch i pozbawić nas szans na szybkie dogonienie krajów rozwiniętych. Tym, czego należy się bać, nie jest germanizacja w sensie bismarckowskim, ale uczynienie z Polski (przy zachowaniu tradycyjnych znamion polskości) biedniejszej i marniejszej kopii Niemiec. Takiego jeszcze gorszego "enerdówka".
Tylko sterując ostro ku gospodarczemu liberalizmowi i usuwając przeszkody utrudniające rozwój rodzimej przedsiębiorczości, możemy się przeciwstawić temu zagrożeniu. Gdyby polsko-niemieckie tematy chciał dziś podejmować jakiś nowy Prus zamiast chłopa, który nie chce sprzedać Niemcom ziemi, powinien opiewać menedżera, który od dobrej pensji i gwarantowanych świadczeń w miejscowym oddziale wielkiego koncernu woli ryzyko założenia własnej firmy, wprowadzającej na rynek nowoczesne technologie.

Kompleks polski
Polskie kompleksy od dawna przypisane są kierunkom geograficznym. Wobec Wschodu mamy kompleks wyższości. Wobec Zachodu - niższości. Tak jak wobec Rosjan narodowe stereotypy każą nam zadzierać nosa, nawet jeśli przeraża nas liczba ich czołgów - tak w Niemcach przeraża nas cywilizacyjna wyższość. W naszym wyobrażeniu Niemiec to wciąż Sienkiewiczowski zakuty w stal Krzyżak, któremu uzbrojeni w nabijane krzemieniami maczugi Słowianie nie mają szansy dobrać się do skóry. Niemiec to wielki kapitalista albo obszarnik, do którego Polak jeździ na arbeit i od którego przywozi nie znane w rodzinnej wsi luksusy. I który, gdy wejdzie do Polski, natychmiast nas wykupi, skolonizuje i zamieni w parobków.
Narodowe stereotypy zazwyczaj są głupie i ten nie stanowi wyjątku. Niemcy jako bardziej rozwinięta cywilizacja? Żeby się wyleczyć z tego kompleksu, wystarczy pojechać na teren byłej NRD. Mimo przeszło biliona marek wpompowanych we wschodnie landy i mimo wszystkich polskich zaniechań, błędów oraz niemożności jesteśmy co najmniej nie gorsi.

Leniwy jak Niemiec
"Niemiecka lokomotywa traci rozpęd" - piszą od pewnego czasu z troską zachodnioeuropejscy publicyści. Rzeczywiście, osłabienie wzrostu trwa u naszych zachodnich sąsiadów już wystarczająco długo, by przestać mówić o kryzysie gos-podarki, a zacząć - wprost - o jej podupadaniu. Ale wprowadzenie w życie ordynowanych przez ekonomistów recept przerasta możliwości niemieckich polityków. Statystyki, raporty, komputerowe symulacje mogą wystarczyć do przekonania profesorów. Wyborca na razie nie czuje się zmuszony do zmiany nawyków. Na razie problemem Niemiec nie jest niezdolność do zapewnienia dobrobytu swoim obywatelom, lecz niezdolność do nadania rozpędu, jak na to liczono, gospodarce zjednoczonej Europy. Powtarzana przez intelektualistów przestroga, że Niemcy zaczynają przegrywać w globalnej konkurencji, że odpadają od światowej czołówki, jeszcze długo nie będzie dla przeciętnego Niemca wystarczającym argumentem, by głosować na kogoś, kto chciałby odbierać mu przywileje socjalne. Potężne związki zawodowe jeszcze długo będą blokować każdą radykalną reformę.
Przez kilka ostatnich dziesięcioleci Niemcy przywykli traktować swój system gospodarowania jako najlepszy z możliwych. Jeszcze trudniej niż z ograniczeniem opiekuńczości państwa będzie im się pogodzić z myślą, że tradycyjne niemieckie cnoty - solidności i kolektywnej współpracy - są coraz mniej przydatne w dzisiejszym świecie, promującym indywidualizm, przebojowość i pomysłowość.

Odsiecz imigrantów
Na problemy gospodarcze nakładają się problemy demograficzne. Utrzymujący się od lat ujemny bilans urodzeń i zgonów sprawia, że niemieckie społeczeństwo jest coraz starsze. Grozi to bankructwem systemu ubezpieczeń społecznych, opartego na "umowie pokoleń", czyli beztroskim obciążeniu kosztami dzisiejszej konsumpcji przyszłych pokoleń. Samo jego podtrzymanie wymaga, według różnych szacunków, przyjęcia do 2050 r. od dwudziestu do czterdziestu milionów imigrantów. W istocie musi ich być więcej: potrzebuje ich gospodarka, która nie tylko boryka się z wysokim bezrobociem, ale i z brakiem chętnych do prostej, gorzej płatnej pracy. Liczna grupa imigrantów może jednak nie zechcieć asymilować się kulturowo, a tym bardziej godzić się na utrzymywanie niemieckich emerytów - na mocy umowy nie z nimi przecież zawieranej.
Jednocześnie Niemcy mają powody, by się obawiać stopniowej utraty rodzimych elit. Otwarte granice kuszą młodych specjalistów do szukania lepszych perspektyw. Na mapie światowych migracji ojczyzna Goethego nie jest dziś miejscem atrakcyjnym dla tych, którzy w największym stopniu dźwigają na swoich barkach cywilizacyjny i gospodarczy wzrost (zaproszenie Schrödera dla informatyków ze Wschodu nie wywołało masowego odzewu). W zachodnich landach problem łagodzi na razie "wewnętrzna imigracja" - uciekinierzy z byłej NRD. Ale to tylko kolejne zmartwienie niemieckich przywódców. Ucieczka ze wschodu, Ostflucht, ogołaca dawne Prusy z ludzi młodych, przedsiębiorczych i wykształconych.
Ekspansja na Polskę jest dla Niemców niemal zbawieniem. Szkoda, że tego samego nie można powiedzieć z naszego punktu widzenia. Bo tak naprawdę po raz ostatni Niemcy wnieśli do Polski wyższe standardy cywilizacyjne prawie 100 lat temu - na początku XX wieku.




Technologiczna ariergarda

Na początku XX wieku ponad 20 proc. europejskiej produkcji stanowiły wyroby przemysłu niemieckiego. Efektem dobrej współpracy instytutów badawczych z przemysłem był rozwój nowoczesnych technologii.
W latach 1978-1994 w Europejskim Urzędzie Patentowym w Monachium zarejestrowano zdecydowanie więcej patentów biotechnologicznych z USA niż z Niemiec. W 1997 r. prezes Niemieckiego Urzędu Patentowego narzekał, że w jego kraju tylko 12 proc. zgłoszeń patentowych dotyczy rozwiniętych technologii.
Elektronika, informatyka
Światowi liderzy: Japonia, USA, Szwajcaria
Niemcy: Dziedzina, w której Niemcy mają największe zaniedbania. Przyczyniają się do tego małe nakłady na infotechnikę; w przeliczeniu na obywatela Niemcy zajmują pod tym względem dopiero 12. miejsce na świecie (dane z 2001 r.).
Biotechnologie i inżynieria genetyczna
Światowi liderzy: USA, Japonia
Niemcy: Zapóźnieni w stosunku do światowych potentatów; obecnie wraz z partnerami z Unii Europejskiej próbują nadrobić zaległości - między innymi w ramach unijnego programu RACE.
Motoryzacja
Światowi liderzy: Japonia, USA, Niemcy
Niemcy: Utrzymują się w czołówce, ale ich sytuację pogarsza brak nowości technologicznych. Dlatego na przykład Mitsubishi ma obroty kilkakrotnie wyższe niż DaimlerChrysler.
Media elektroniczne
Światowi liderzy: USA, Francja
Niemcy: Koncern Bertelsmanna kontroluje 22 stacje telewizyjne i 18 stacji radiowych w 11 krajach. Ocenę pogarsza jednak upadek telewizyjnego imperium Leo Kircha.
Przemysł przetwórczy
Światowi liderzy: Japonia, USA
Niemcy: Produktywność jest o 40 proc. niższa niż w Japonii i o 20 proc. niższa niż w USA.
Organizacja i zarządzanie
Światowi liderzy: USA, Japonia
Niemcy: Daleko w tyle za liderami; przerost biurokracji. Tylko w nielicznych firmach z branży motoryzacyjnej czy turystycznej nie obowiązują procedury sprzed kilkudziesięciu lat.


Siemens
wartość inwestycji w Polsce: 98,5 mln USD
branża: elektronika
główne firmy: Siemens sp. z o.o., OSRAM, Westinghouse Modelpol sp. z o.o., Fujitsu Siemens Computers sp. z o.o.


HypoVereinsbank
wartość inwestycji w Polsce: 1,4 mld USD
branża: bankowość
główne firmy: Bank Przemysłowo-Handlowy PBK SA, NFI Hetman SA, CAIB Investment Management SA


Volkswagen AG
wartość inwestycji w Polsce: 186 mln USD
branża: motoryzacja
główne firmy: Volkswagen Poznań sp. z o.o., Volkswagen Motor Polska sp. z o.o.


Metro AG
wartość inwestycji w Polsce: 1 mld USD
branża: handel
główne firmy: Makro Cash&Carry, Real sp. z o.o., Praktiker, Media Markt


Aral
wartość inwestycji w Polsce: 250 mln USD
branża: dystrybucja paliw
główne firmy: Aral Polska sp. z o.o.



Ekstensywna ekspansja
61 proc. Polaków uważa, że Niemcy powinny być głównym partnerem gospodarczym naszego kraju - wynika z badań CBOS. Tylko 30 proc. ankietowanych wskazuje USA, a 10 proc. - Francję. W rankingu państw najbardziej zaangażowanych gospodarczo w Polsce kolejność jest odwrotna. Firmy zza Odry zainwestowały dotychczas w Polsce ponad 7 mld USD. Na liście zagranicznych inwestorów daje im to trzecie miejsce, za przedsiębiorstwami z Francji i USA.
Najwięcej kapitału zza Odry trafiło do polskich banków. Niemcy chętnie inwestują w polskie media drukowane, firmy z branży turystycznej, ubezpieczeniowej i hotelowej. W naszym kraju powstała duża sieć supermarketów, głównie firmy Metro AG.
Spośród firm wykorzystujących najnowocześniejsze technologie w Polsce obecne są tylko dwie - DeTeMobil (udziałowiec Polskiej Telefonii Cyfrowej) i Siemens, produkujący w naszym kraju m.in. telefony komórkowe. - Niemcy lokują zakłady, które wykorzystują najbardziej pracochłonne i niezbyt nowoczesne technologie, w krajach, gdzie koszty pracy są niższe, na przykład w Polsce - zauważa Andrzej Byrt, wiceminister spraw zagranicznych. - Z pewnością niemieckie przedsięwzięcia unowocześ-niają polski przemysł i poprawiają kulturę gospodarczą, ale są to inwestycje w tradycyjne gałęzie gospodarki - zauważa doc. Piotr Kalka z Instytutu Zachodniego w Poznaniu, autor pracy "Inwestycje niemieckie w Polsce".
Więcej możesz przeczytać w 17/2002 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.