Satyra w poślizgu

Dodano:   /  Zmieniono: 

Wychodząc z kina po filmie "Kariera Nikosia Dyzmy", usłyszałem dialog dwóch młodych dżentelmenów, dzielących się wrażeniami z seansu:
- Widzisz k.... , ten to miał łeb!
- No! Tak trzeba!
Gdybym zaczął wyjaśniać tym chłopcom, że to była satyra i rzeczywistość została w filmie wyśmiana, sam byłbym przez nich wyśmiany:
- Jaka wyśmiana? Zrobił karierę czy nie?
I tu akurat przygłup sprzed kina ma rację. Przygłupy mogą robić karierę, ba!- mogą ją zrobić szybciej niż mądrzy. Gazety potwierdzają to codziennie.
Najprostszy wniosek to ten, że nie był to film dla nich. Ale oni są innego zdania. Zrozumieli z niego tyle, ile potrzebowali. Problem stanowi tylko to, jak duży jest odsetek takich widzów. Obawiam się, że znaczny. I to tak znaczny, że ostatnio z myślą o nich robi się filmy. Trudna młodzież potrzebuje łatwych filmów. Mogą być i komediowe, czemu nie? Byle nie satyryczne, bo albo wezmą satyrę serio, albo wszystko im się pomiesza. Tak czy owak - szkoda zachodu.
Sprawa nie dotyczy tego filmu i w ogóle nie jest nowa. Ze trzydzieści lat temu Wojciech Młynarski stworzył znakomitą piosenkę "W Polskę idziemy". Mówiąc językiem podręcznikowym, doskonałą satyrę na plagę pijaństwa w Polsce. Ostrą, celną, jednoznaczną. I co się stało? Utwór ten w błyskawicznym tempie stał się hymnem pijaczków.
Satyra nie zrozumiana nie tylko jest niepotrzebna, ale wręcz szkodliwa. Sztuka poważna pokazuje, jak należy postępować w życiu ( Nemeczek z "Chłopców z Placu Broni", wróbelek Elemelek), a czasem, jak postępować nie należy (Drakula, Wilk w "Czerwonym Kapturku"). Satyra ma zaś to do siebie, że zawsze pokazuje, jak postępować nie należy. Nie daje więc jasności. Teraz wystarczy, że nieuważny odbiorca nie spostrzeże, że to satyra, i już pod jej wpływem zacznie postępować źle ("Żona modna", "Benny Hill").
Może się też zdarzyć odwrotnie. Wystarczy, że bohatera, który postępuje uczciwie i racjonalnie (Skrzetuski, kapitan Kloss), nazwie się niesłusznie postacią satyryczną, to odbiorca zacznie postępować odwrotnie, przez co stanie się zły i nieuczciwy, a w konsekwencji brzydki.
W tych trudnych czasach należy zatem zaniechać satyry i postawić na humor. Najlepiej ludowy, czyli prosty. Uniwersalnym przykładem śmiesznego zdarzenia jest to, jak ktoś się pośliźnie na czymś i wywali. I to jest ten kierunek, który trzeba obrać. Bez dociekania, kto się wywalił i na czym pośliznął. Bo to już może być satyra.

Więcej możesz przeczytać w 17/2002 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.