Serce zgubiłem za miedzą

Serce zgubiłem za miedzą

Dodano:   /  Zmieniono: 
Wiesz dobrze, że jestem chodzącą ilustracją przysłowia o polsko-madziarskim braterstwie, znasz mą predylekcję do wędzonej słoniny, kaloczańskiej papryki, salami Herza i Picka, kiełbasy z Gyula i gruszkowej palinki.

Piotrze drogi! 

Wiesz, jak lubię moczyć swe obłe ciało w termalnych źródłach, bijących co krok z głębi żyznej ziemi Węgierskiej Wielkiej Niziny. Pamiętasz, co czuję, gdy strun skrzypiec dotyka Lajko Felix, a z kociołka unoszą się opary pontyhalászlé, czyli mocno paprykowanej zupy z karpia. I dlatego przykro mi, że na Twych madziarskich doświadczeniach tak bardzo zaważył nieszczęsny kajakowy spływ Cisą (choć musisz lojalnie przyznać, że wraz ze Stanisławem odradzaliśmy Cisę, a polecaliśmy gorąco którąś z rzek Körös). Ale zapomnij już, proszę, o głośnych i tłocznych nadcisańskich kempingach i bufetach, w których kanapki typu "torpedo" smaruje się bez pytania margaryną Rama. Wiem, jak to strasznie boli, lecz wyrzuć całe zło z pamięci i śledź tok mego rozumowania.
Do Polski sprowadza się wiele cudzoziemskich produktów spożywczych. Mimo protestów niektórych włościan i zbrodniczej polityki fiskalnej państwa jest to działanie ze wszech miar słuszne: nie rosną u nas cytryny czy kiwi, nie produkujemy serów ricotta czy gruyere, nie wytwarzamy wina, surowych, dojrzewających wędlin i porządnych serów pleśniowych. Tylko czemu, do licha, wśród tych delikatesów nie ma markowych produktów węgierskich?
Weźmy wina. Dociera do nas jeno madziarska konfekcja, najczęściej produkowana przez wielkie kombinaty. Wyrobów takich producentów, jak Polgár Zoltán, Istvan Szepsy czy Joseph Bock (obsypywanych prestiżowymi nagrodami winiarskimi) nie uświadczysz nawet w najlepszych restauracjach. Sprowadzamy wołowinę na steki z USA i Argentyny, a nikomu nie przyjdzie do głowy, że na puszcie pasie się wielkorogie szare bydło, identyczne jak to z westernów, odporne na chorobę szalonych krów. Ich mięso to prawdziwa gratka dla konesera. Ciamkamy przy hiszpańskiej szynce jamon iberico, robionej z czarniawych świń sprowadzonych na Półwysep Iberyjski przez Arabów, świń pasących się samodzielnie (dlatego tak smacznych!), a tylko specjaliści wiedzą o istnieniu węgierskich świń mangalica, pokrytych kręconym, pudlopodobnym włosiem, samodzielnie szukających żołędzi. O tym, że wędliny z nich to wszechświatowy skarb, nie wie już u nas nikt. Sprowadzamy z Grecji arbuzy, a melony z Włoch i Izraela, tymczasem Węgrzy cierpią latem na melonowo-arbuzową nadprodukcję. Paprykę mamy z Hiszpanii, czosnek z Chin, brzoskwinie i kasztany jadalne z Francji, winogrona z RPA. A ja pytam, przywołując duchy Bema i Beniowskiego: gdzie są produkty węgierskie, fantastyczne i nadal o wiele tańsze niż zachodnie?!
Wiem, że to pytanie raczej do importerów, lecz stawiam je i Tobie. Stawiam je zresztą wszystkim, aż do znudzenia.

Twój Robert Töltött
Káposzta Makłowicz

*


Drogi Robercie,

Zawsze mi się wydawało, że nasze jednoczenie się z Europą powinno się zacząć od otwarcia granic na południe. Jeśli nie umiemy się dogadać z Czechami, Słowakami i Węgrami, jak my się mamy integrować z innymi? Wina na pewno leży po obu stronach. Znam właścicieli barów, którzy chcieli nam lać tanie madziarskie wina prosto z beczki, okazało się wszelako, że opłaty za wywóz alkoholu z Węgier i tranzyt przez Słowację co najmniej dwukrotnie przewyższają naszą drakońską akcyzę.
Ale jest jeden miły wyjątek - bar Huśtawka przy ulicy św. Tomasza w Krakowie, gdzie możemy miło kontynuować ten temat nad szklanką cienkiego beczkowego tokaju, który spożyty nawet w nadmiernej ilości nie doprowadzi naszych budżetów do ruiny.

Piotr

PS. Swoją drogą, dlaczego jest u nas tak mało restauracji z kuchnią węgierską? Nie mówię o postpeerelowskich balatonach, gdzie podają placki ziemniaczane i śledzie, ale o lokalach, w których gotowałoby się prawdziwie po madziarsku. Znam tylko jeden wyjątek - Dwór w Niedzicy w pobliżu przejścia granicznego ze Słowacją, gdzie podają wyśmienity paprykarz, zupę rybną i inne pyszności.
Więcej możesz przeczytać w 17/2002 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.