Bądź mądry

Dodano:   /  Zmieniono: 
Czy trendy ewolucyjne uległyby zaburzeniu, gdyby Ludwik XV miał bidet z drewna lipowego i bez podłokietnika?
Na ekspozycji "Madame de Pompadour i sztuka" w Wersalu można podziwiać między innymi bidet Ludwika XV z drewna różanego z podłokietnikiem obitym brokatem. Przyglądając się możnym tego świata i otaczającym ich przedmiotom, często można sobie zadawać pytanie, dlaczego nie wystarczają im rzeczy prostsze. Dlaczego czasami wydają się niezdolni do wyznaczenia sobie granicy i powiedzenia: "O, to już byłaby przesada. Tak naprawdę to mi jest niepotrzebne". Między nami mówiąc, cóż to za różnica dla pupy, czy spoczywa na bidecie z drewna różanego, czy - dajmy na to - lipowego? Żadna. Stąd podejrzenie, że rodzaj bidetu ma większe znaczenie dla głowy niż dla pupy i w głowie właśnie trzeba szukać wyjaśnień.
Zawsze można, rzecz jasna, powiedzieć, że chęć posiadania coraz więcej coraz lepszych rzeczy, prześcignięcia innych i bycia od nich lepszym, majętniejszym i silniejszym stanowi nie tylko jeden z ważnych elementów indywidualnych motywacji do działania, ale też postępu zbiorowego. Zwykle mówi się w tym momencie, że gdyby wszyscy zadowalali się podstawowymi wygodami, do dziś nie wyszlibyśmy z jaskiń. Ale czy trendy ewolucyjne uległyby zaburzeniu, gdyby Ludwik XV miał bidet z drewna lipowego, ewentualnie bez podłokietnika?
Podobne pytania pojawiają się w związku z kolejnym spektakularnym akcentem kampanii przed francuskimi wyborami prezydenckimi. Jest nim opublikowanie przez prasę informacji z raportu Inspekcji Generalnej Miasta Paryża na temat wydatków kwestury stołecznego merostwa w czasie, gdy na jego czele stał Jacques Chirac. Informacje dotyczą zakupów przeznaczonych do osobistej konsumpcji mera i jego małżonki oraz ich prywatnych gości. Koszty oficjalnych przyjęć, bankietów i koktajli były pokrywane z innego budżetu.
Obecny prezydent miał zawsze opinię człowieka lubiącego sobie dogodzić i nie stroniącego od smakołyków. Raport dostarcza wymiernych podstaw tej opinii, potwierdzając ją w całej rozciągłości. W rejestrze wydatków na owoce i warzywa znajdujemy na przykład kwoty odpowiadające nabywaniu stu kilogramów jabłek dziennie. Można pomyśleć, że po poczęstowaniu gości sałatką z jabłek na przystawkę, jabłkami w cieście jako daniem głównym i musem jabłkowym na deser państwo Chiracowie nie musieli już proponować nic więcej i kończyli posiłek w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku. Okazali się wzorowymi gospodarzami, równocześnie okazując troskę o kondycję zaproszonych, gdyż jabłka są pożywieniem o dużych walorach zdrowotnych.
Okazuje się jednak, że Chiracowie albo bardzo lubili zatrzymywać gości na długich deserach lub podwieczorkach, albo są nadzwyczajnymi łasuchami.
Z raportu wynika bowiem, że kupowali ogromną ilość konfitur, kawy, herbatników oraz wszelkiego rodzaju herbat i naparów. W sumie w latach 1987-1995 koszty wyżywienia tej sympatycznej pary i jej gości wyniosły 2,21 mln euro, z czego 1,45 mln euro rozliczono w gotówce. Niezależnie od tego, co roku merostwo wydawało około 1,5 mln euro na oficjalne przyjęcia, bankiety i koktajle, na których mili gospodarze też przecież nie stali i patrzyli, jak odżywiają się zaproszeni, tylko jedli razem z nimi. Po zapoznaniu się z tym raportem społeczeństwo ma prawo ze znacznym niepokojem spoglądać na pierwszą parę Francji, doszukując się z zatroskaniem objawów przeciążenia wątroby i nerek, otłuszczenia serca lub zgoła ogólnej otyłości. Im bardziej jednak patrzy, tym bardziej widzi, że sylwetki państwa Chiraców odznaczają się harmonią, cieszą oko proporcjonalnością i zwracają uwagę zdrową czerstwością cery. Jak oni to robią?
Komentarze prasy upewniają nas, że nie wchodzą tu w grę żadne cudowne diety ani zjawiska nadprzyrodzone.
Z ulgą dowiadujemy się, że oni najprawdopodobniej tego wszystkiego nie jedli, a może nawet nie kupili. W pełni świadomi dobrze rozumianego interesu Paryża i Francji nieomal z radością stwierdzamy, że być może część rachunków za owe wiktuały stanowiła jedynie tzw. podkładkę, pozwalającą na wydobycie pieniędzy z kasy miasta - najlepiej w gotówce. Gospodarze merostwa nie pochłaniali zatem stu kilogramów jabłek, dziesięciu słoików konfitur i tyluż pudełek herbatników dziennie, popijając to dwudziestoma litrami kawy. Uff, jesteśmy uspokojeni.
To Jacques Chirac jest trochę niepewny? - zapytają może niektórzy czytelnicy. I doradzą zaraz: przecież możecie głosować na Lionela Jospina.
No tak, Jospin jest czyściutki. Żadnych afer. Ale usiłowałem oglądać rozmowę z nim w trzecim programie telewizji. Równocześnie na drugim programie nadawano rozmowy z ludźmi, którzy przypadkowo lub celowo zabili człowieka. Szczerze powiem, że ciągle przełączałem na ten program, bo mieli tam więcej ciekawego do powiedzenia o rzeczywistym, a nie wydumanym społeczeństwie francuskim. Bądź tu teraz mądry i głosuj.
Więcej możesz przeczytać w 17/2002 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.