Trampki i mercedes

Dodano:   /  Zmieniono: 
Znów ciocia UNRRA i wuj Sam wyślą nam paczkę - tak w dużym uproszczeniu można ocenić wieści o nadspodziewanie szybkim otrząśnięciu się Ameryki z kryzysu
John Smith Janowi Kowalskiemu

Dlaczego? Bo gdy poprawia się koniunktura w Stanach Zjednoczonych, kraj ten powiększa swoje zakupy w innych państwach.
Rosną zatem zamówienia dla firm europejskich, a to przyspiesza wzrost gospodarczy w krajach Unii Europejskiej. Za sprawą bardziej obrotnego Smitha ociężały Schmidt znów może sobie kupić nowego mercedesa. W tej sytuacji również kraje zachodniej Europy kupują więcej. Między innymi u nas. I tak, dzięki temu, że Smith się wzbogacił, a Schmidt dorobił, Kowalski zarabia więcej.

Polski kajak
W gospodarce amerykańskiej okresy spowolnienia wzrostu są bardzo krótkie (ostatni był jednym z dłuższych), a przejście do dynamiki iście rakietowej następuje z dużą łatwością. Takiej elastyczności i umiejętności pokonywania trudności Europa i (zwłaszcza) Japonia mogą Stanom Zjednoczonym tylko pozazdrościć. Na tym tle Polska przypomina wyścigowy kajak. Jak się rozpędzi, sunie bardzo szybko. Szybko jednak może także wytracić impet. I ma bardzo duże problemy z wykonywaniem zwrotów. Dość długo wydawało się, że wzrost polskiej gospodarki nie jest uzależniony od światowej koniunktury. Nawet wtedy, gdy w świecie działo się gorzej, my śmiało sunęliśmy do przodu. Do czasu.

Katar zamiast grypy
Nagle coś w mechanizmie zaczęło zgrzytać. Co? Wyczerpujące wytłumaczenie tego zjawiska wymagałoby zapewne opracowania książkowego. Tu można wskazać tylko dwa czynniki. Pierwszy wiąże się z zasygnalizowaną różnicą między Stanami Zjednoczonymi a Niemcami (czy całą Europą). Gospodarka amerykańska jest znacznie bardziej elastyczna, bo bardziej liberalna. Dlatego szybko radzi sobie z problemami. Przypomina zdrowy organizm sportowca, który może się przeziębić i złapać katar, ale skutecznie broni się przed ciężką grypą. Niemcy (i ostatnio Polska) to zaś stateczny mieszczuch, zdrowy tylko wtedy, gdy unika złej pogody i wirusów.
Po drugie, Polska, która do 1990 r. była krajem autarkicznym, stopniowo z tej autarkii wychodzi. Dzisiaj nasz eksport stanowi już 20 proc. PKB (około dwóch razy więcej niż na początku dekady), a to oznacza, że stajemy się bardziej wrażliwi na to, co się dzieje w świecie.

Naganka i fuzja
Ze stwierdzenia, iż coraz bardziej cieszymy się i cierpimy razem z innymi, powinniśmy wysnuć logiczny wniosek, że należy uelastycznić naszą ekonomię i wyposażyć ją w amortyzatory łagodzące wstrząsy zewnętrzne. Przez ostatnie sześć, siedem lat postępowaliśmy jednak dokładnie odwrotnie. Uśpieni przeszłymi sukcesami z zadowoleniem przeszliśmy do konsumpcji owoców wzrostu. Jeżeli ta hipoteza jest prawdziwa, oznacza to, że amerykańskie przyspieszenie będzie dość długo, ale z niewielką siłą przekładać się na naszą koniunkturę (zwłaszcza że po drodze są jeszcze także dość ociężałe Niemcy). A będzie to jedynie potwierdzenie reguły, że naganka może napędzić myśliwemu zwierzynę, ale o fuzję, celne oko i sprawną rękę musi zadbać sam. I od niego zależy, czy to, co upoluje, warte będzie tyle, co trampki, rower czy mercedes.

Więcej możesz przeczytać w 19/2002 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.