Koszmar na jawie

Koszmar na jawie

Dodano:   /  Zmieniono: 1
Kanadyjczyk George Campbell we śnie wstał, pobiegł do kuchni po nóż, a następnie rzucił się na śpiącą w jego łóżku dziewczynę. Zadał jej pięć ran ciętych i dwie kłute, bo sądził, że zaatakowała go zjawa
Zaburzenia snu mogą doprowadzić do zabójstwa

 Obudził się, gdy chwycił ją za podbródek i przyłożył nóż do gardła. "Czułem się jak potwór, nie mogłem uwierzyć w to, co zrobiłem" - powiedział przed sądem w Ottawie dwudziestopięcioletni mężczyzna oskarżony o usiłowanie zabójstwa.

Walka z marą
Do psychiatrów coraz częściej trafiają pacjenci z zaburzeniem snu (tzw. parasomnią), którzy wcielają w życie przeżywane koszmary senne. To już nie są lunatycy krążący po mieszkaniu, czasami podlewający we śnie kwiatki lub porządkujący mieszkanie. Niektórzy z nich stają się niebezpieczni dla siebie i dla innych. Jedni w czasie snu tylko krzyczą i rzucają się na łóżku, czasami przypadkowo łamią nos i ręce sobie lub osobie śpiącej obok nich. Inni walczą na śmierć i życie z niewidzialnymi napastnikami.
- Najpierw, przed ośmiu laty, zaczęli do nas trafiać pacjenci, którzy wyładowywali agresję wyłącznie na sobie - mówi dr Michał Skalski z Poradni Leczenia Zaburzeń Snu w Warszawie. Jednym z nich jest dwudziestoletni Marek, leczony przez lekarzy warszawskiej Akademii Medycznej, który poranił sobie ręce, nogi i brzuch, bo próbował wyjść przez okno na parterze, tłukąc szybę. Mniej szczęścia miał szesnastoletni Marcin z Łodzi, który o piątej rano wybiegł we śnie ze swojego pokoju, otworzył drzwi na balkon i z czwartego piętra wyskoczył głową w dół. Zmarł, zanim przyjechało pogotowie.
Od ponad czterech lat ludzie z podobnymi zaburzeniami snu są w Polsce sprawcami tragedii, w których odnoszą obrażenia lub giną zaatakowane przez nich osoby. Trzy lata temu szesnastoletni chłopak we śnie poderżnął gardło siostrze i matce. Obie na szczęście przeżyły. Piętnastolatek z Pomorza ogłuszył matkę siekierą, a potem ją udusił. Opiekunka wyrzuciła przez okno dziecko. Takie gwałtowne zachowania cechują osoby cierpiące na chorobę o nazwie REM Behavior Disorder, czyli zakłócenie ruchowe występujące podczas snu w fazie REM.
U człowieka dorosłego sen składa się z kilku faz: zasypiania, snu lekkiego, dwóch faz snu głębokiego, gdy zwalnia się akcja serca i maleje częstość oddechu, a także snu paradoksalnego, zwanego REM, gdy pojawiają się marzenia senne. Cykle te powtarzają się cztery, pięć razy w ciągu nocy. Faza REM jest końcem jednego i początkiem drugiego cyklu.

Seks w fazie REM
Niektórzy ludzie podczas marzeń sennych (którym towarzyszy gwałtowny ruch gałek ocznych - rapid eye movement) zachowują władzę w kończynach. Nie dochodzi u nich do tzw. atonii - wyłączenia napięcia mięśniowego. Wtedy, w zależności od treści marzeń sennych, wymachują rękami bądź wstają z łóżka i atakują innych. Budzi się ich ciało, gdy umysł nadal pogrążony jest we śnie. "Gdy mają sny erotyczne, głośno pojękują albo się masturbują, ale zdarza się też, że wymuszają seks na partnerze" - twierdzi prof. Christian Guilleminault z Uniwersytetu Stanforda na łamach "Psychosomatic Medicine".
Jeden z jego pacjentów, dwudziestodziewięcioletni mężczyzna, przez sześć lat uprawiał seks z żoną wyłącznie we śnie - zawsze w środku nocy i o tej samej godzinie. Inny pacjent potrafił z parteru przejść do sypialni na piętrze i nagi położyć się obok innej śpiącej w jego domu osoby. Tak był tym zakłopotany, że przed snem związywał sobie ręce, aż złamał dwa palce podczas próby uwolnienia się. Angielski chirurg ortopeda, kibic piłki nożnej, zrywał się z łóżka i biegał po pokoju, gdy śnił, że gra w barwach swego ulubionego klubu Arsenal.
- Tego rodzaju zaburzenia mogą się pojawić u każdego, jeśli nastąpi uszkodzenie ośrodka powodującego atonię - mówi dr Skalski. Może się to stać na skutek urazu głowy lub zatrucia organizmu.
"Do agresywnych zachowań dochodzi wtedy, gdy ludzie z tego rodzaju zaburzeniami snu mają równocześnie poważne problemy emocjonalne" - twierdzi prof. Guilleminault. Niestety, zdarza się to coraz częściej, gdyż wyraźnie zmniejsza się poczucie bezpieczeństwa (już co druga osoba miewa koszmary nocne). Z najnowszych badań dr. Petera Fenwicka z Instytutu Psychiatrycznego w Londynie wynika, że różne formy agresji przejawia 40 proc. mężczyzn cierpiących na zaburzenia ruchowe we śnie w fazie REM.
U co siódmego są one groźne zarówno dla nich samych, jak i dla innych.

Dr Jekyll i Mr Hyde
Niebezpieczni dla otoczenia są też niektórzy somnambulicy, doświadczający w nocy napadów lęku. U tych chorych dochodzi do rozregulowania ośrodków ruchowych jeszcze przed nastaniem fazy REM - w czasie snu głębokiego. Jest on u nich patologicznie zbyt głęboki, co doprowadza do odblokowania mięśni. W takim lunatycznym śnie La Fontaine napisał podobno jedną ze swych najpiękniejszych bajek "Dwa gołębie". Hindus Pandit Ramrachi przemaszerował 30 km. Jeden z mężczyzn kilkakrotnie przepłynął Sekwanę, a kobieta w Berkeley (Kalifornia) obudziła się po przejechaniu samochodem 37 km. Niestety, niektórzy podczas transu somnambulicznego skaczą z okna, odkręcają kurek z gazem lub mogą nawet dokonać zabójstwa. Ich twarz jest bez wyrazu, oczy szkliste, wykonują powolne, ale płynne ruchy. Wyglądają jak zombi z horrorów.
Najbardziej wstrząsające było morderstwo, jakiego dokonał Scott Falater, pobożny i spokojny człowiek. W styczniu 1997 r. obudził się w nocy, wziął nóż i zadał śpiącej obok żonie 44 ciosy. Gdy stanął nad jej ciałem, jeszcze żyła. Złapał ją za rękę, pociągnął do ogrodu i zepchnął do basenu. Później przebrał się, ukrył w bagażniku samochodu nóż i zakrwawione ubranie. Wydaje się to tak niewiarygodne, iż sędziowie przysięgli nie uwierzyli, że tak wiele czynności można wykonać w transie lunatycznym. Nie uwierzyli też zeznaniom Johna Rithgersa, który we śnie zastrzelił żonę. Podobno śnił, że jest na polowaniu. Wyciągnął pistolet, który zawsze trzymał w szufladzie nocnego stolika, i strzelił żonie prosto w serce.


Małoletni somnambulicy
Niemal każde dziecko może w nocy lunatykować, najczęściej pod wpływem silnego przeżycia. Nie ma w tym nic niepokojącego. Jest to związane z niedojrzałością ich mózgu i niewłaściwym jeszcze przechodzeniem przez poszczególne fazy snu. Większość maluchów z tego wyrasta (nie wymaga leczenia) - zwykle około piętnastego roku życia. Tylko kilka procent z nich lunatykuje po osiągnięciu dojrzałości.
Więcej możesz przeczytać w 19/2002 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.