Samoobrona Millera

Dodano:   /  Zmieniono: 
Prawdziwych mężczyzn poznaje się po tym, jak sobie radzą w trudnych warunkach - z tej próby Leszek Miller wychodzi zwycięsko
Ranking polityków: premier jest saperem, prezydent - wizytatorem 

Od marca tego roku nie ubyło tych, którzy życzą mu większego wpływu na życie publiczne. W tym samym czasie przybyło zwolenników niemal wszystkim pozostałym politykom, ale żaden z nich nie podejmuje decyzji, które natychmiast dzielą wyborców. Podczas gdy premier musi być saperem, lider rankingu, prezydent Aleksander Kwaśniewski, nie wychodzi poza komfortową rolę wizytatora.

Dobry premier nie wszystkich Polaków
Krzysztof Janik, minister spraw wewnętrznych i administracji, wzburzył niegdyś posłów, mówiąc, że szef rządu nie jest premierem wszystkich Polaków, gdyż jego decyzje nie mogą wszystkich zadowalać. Janik miał rację: byłoby nieszczęściem, gdyby Leszek Miller chciał zostać premierem wszystkich Polaków. Jednego dnia podwyższałby podatki, a drugiego je obniżał, trzeciego dnia opowiadałby się za integracją z Unią Europejską, czwartego zaś wraz z Janem Łopuszańskim obwieszczał, że jest ona spadkobierczynią zakonu krzyżackiego i masonerii. Innymi słowy - przez sześć dni zdobywałby popularność wszystkich, lecz siódmego odpoczywałby - niestety, już jako były, czyli zdymisjonowany premier. Polityków mających realną władzę obowiązuje prosta zasada: "Kto chce się podobać wszystkim, przez wszystkich jest odpychany". Krzysztof Janik miał więc rację. Leszek Miller jest jednak zbyt wytrawnym politykiem, żeby się afiszować
z byciem premierem nie wszystkich Polaków.

Mit bezpartyjnych fachowców
Premierowi nie ma czego zazdrościć, bo Polska tonie. Nie tonie bynajmniej z powodu gospodarczej katastrofy, bo tej nie ma i raczej nie będzie. Polska nie tonie też w nędzy, bo przeciętny poziom życia jest zupełnie przyzwoity. Nie tonie również w wodzie, gdyż nie co roku zdarza się powódź tysiąclecia. Polska tonie natomiast w oparach absurdu. Oto bowiem rząd przedstawił raport o spółkach skarbu państwa, z którego wynika, że przedsiębiorstwa państwowe łatwo stają się żerowiskiem dla partyjnych działaczy. Czasem chodzi o zdobycie pieniędzy na działalność instytucji sprzyjających politykom, czasem o ordynarną chęć "nachapania się". Jak zlikwidować żerowiska? To proste - rząd powinien zatrudnić urzędników do pilnowania tych, których ten sam rząd delegował do kierowania państwowymi przedsiębiorstwami - odpowiada co piąty respondent Pentora. Chociaż brakuje pieniędzy na policję, armię czy edukację, co piąty Polak chce, aby rząd przeznaczał ich podatki na zatrudnianie nowych urzędników! Jednocześnie ci sami ludzie twierdzą, że w Polsce mamy za dużo biurokracji. Schizofrenia?
Mit państwowotwórczej urzędokracji konkuruje z jeszcze bardziej absurdalnym mitem - bezpartyjnych fachowców. 31 proc. Polaków nadal wierzy w wymyślony przez partyjnych fachowców mit o bezpartyjnych fachowcach. Zwolenników technokracji w stan euforycznej radości wprawiłyby prasowe ogłoszenia typu: "Rząd tworzony przez Sojusz Lewicy Demokratycznej, Polskie Stronnictwo Ludowe i Unię Pracy pilnie poszukuje bezpartyjnych fachowców do kierowania spółkami skarbu państwa. Wymagane kwalifikacje: brak poglądów politycznych i znajomość ekonomii".
Co ciekawe, dobre mniemanie o bezpartyjnych fachowcach ma zarówno robotnik czy rolnik, jak i profesor czy właściciel średniej firmy. Z badań Pentora wynika bowiem, że za urzędokracją opowiada się 17 proc. osób z wyższym wykształceniem i 13 proc. prywatnych przedsiębiorców, a za technokracją 38 proc. osób po studiach oraz 31 proc. przedsiębiorców. I do tych mitów nawiązuje, niestety, rząd, głosząc, że z prywatyzacją nie trzeba się spieszyć, gdyż "ich" pseudofachowców zastąpią "nasi" fachowcy. Gdyby Leszek Miller, Jarosław Kalinowski i Marek Pol rzeczywiście chcieli zabiegać o powszechne poparcie, to powinni wspólnie utworzyć polską partię bezpartyjnych fachowców. Zdobędą wówczas uznanie co najmniej połowy obywateli.

Opozycja kontra opozycja
Choć notowania koalicjantów spadły (o 4 proc.), to nie oni mają zmartwienie, lecz opozycja, a właściwie opozycje. W Polsce funkcjonują bowiem dwie opozycje. Jedna - umiarkowana i prorynkowa - oraz druga - radykalna i bardzo antyrynkowa. Przy czym umiarkowana i bardziej prorynkowa Platforma Obywatelska coraz ściślej współpracuje z umiarkowanym, choć mniej prorynkowym Prawem i Sprawiedliwością. Ich głównymi atutami są bardzo popularni przywódcy: Lech Kaczyński i Andrzej Olechowski. Ten ostatni zyskał najwięcej, bo aż 10 proc. zwolenników. Jak wykazuje ranking partii, atuty lidera są słabo wykorzystywane przez platformę - poparcie dla niej spadło o 4 proc.
Radykalno-antyrynkowy obóz tworzą Samoobrona - według badań - druga siła polityczna kraju, oraz Liga Polskich Rodzin, popierana przez co dziesiątego Polaka. Przewagę Samoobronie zapewnia popularność Andrzeja Leppera, któremu twardo i zgodnie kibicuje 37 proc. rodaków. Chcą oni zmiecenia obecnych elit politycznych, a miotły upatrują w osobie byłego wicemarszałka Sejmu. W kreowaniu się na pierwszego antyelitarystę III RP pomagają Lepperowi jego przeciwnicy i krytycy, którzy nawołują, aby go izolować i bojkotować. "A izolujcie sobie Leppera, izolujcie" - cieszył się w programie telewizyjnym Andrzej Lepper.Sprzyja mu też wodzowski model rządzenia partią, czego coraz bardziej brakuje Lidze Polskich Rodzin. Nie dość, że główni politycy LPR są mało znani (aktywnego w Sejmie posła Romana Giertycha nie zna aż 58 proc. wyborców), to jeszcze partię rozdzierają wojny i wojenki o przywództwo, przypominające najbardziej patologiczne zachowania polskiej prawicy. Nawet autorytet ojca Tadeusza Rydzyka, dyrektora Radia Maryja, nie jest w stanie zapobiec początkom separacji czy wręcz rozwodu dwóch frakcji ligi. Oznacza to oczywiście osłabienie LPR.
Atakująca wszystkich Samoobrona stała się więc główną siłą radykalnej opozycji - siłą opozycyjną wobec umiarkowanego bloku PO i PiS. Jak jednak wynika z badań, obecnie Samoobrona wraz z LPR mają przewagę nad PO i PiS. Jeśli umiarkowana prawica nie zdoła tej przewagi zniwelować, elektorat obawiający się rządów Andrzeja Leppera i Jana Łopuszańskiego zwróci się ku jedynej realnej alternatywie, czyli SLD. I to jest dobra wiadomość dla premiera Leszka Millera.



Ranking polityków został przygotowany na zlecenie "Wprost" przez Pentor - instytut Badania Opinii i Rynku SA. W ankiecie przeprowadzonej między 16 i 19 maja udział wzięła reprezentatywna grupa tysiąca osób. Zadano pytanie: "Czy chciałbyś, aby w przyszłości większą rolę w życiu publicznym odgrywał..."
Więcej możesz przeczytać w 22/2002 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.