Polska Gohla

Dodano:   /  Zmieniono: 
Nie lubię słowa "obywatel", gdyż w Polsce oznacza ono osobnika, który musi się obywać bez wielu rzeczy - pisał w czasach PRL Stefan Kisielewski
I rzeczywiście jeszcze do niedawna obywatel to była najniższa forma życia w Polsce, pomiatana przez urzędników państwowych, polityków i przez samych obywateli. Nawet jeśli milicjant, a później policjant, zwracał się do nas per obywatelu, a nie per pan, oznaczało to zdegradowanie i wróżyło kłopoty. Obywatel to był taki osobnik, który - by nawiązać do mistrza Kisielewskiego - obywał się bez państwa. Jednocześnie państwo nie mogło się obyć bez obywateli, gdyż jego urzędnicy żyli i żyją z pieniędzy owych pogardzanych obywateli. Płatnicy podatku, a więc obywatele, nie mieli żadnych praw własnościowych do organizacji państwowej, którą utrzymywali. To zaiste paradoks nie spotykany w cywilizowanym świecie.
Przełom nastąpił w grudniu 2001 r. dzięki orzeczeniu Trybunału Konstytucyjnego, o czym pisze jego prezes prof. Marek Safjan. Do momentu wydania tego orzeczenia było tak, że obywatel (forma jeszcze peerelowska) nie mógł się domagać odszkodowania za błędne decyzje urzędników, jeśli nie można było dowieść winy konkretnego funkcjonariusza państwowego. A że w polskim systemie urzędniczym dominował i ciągle dominuje kolektywizm decyzyjny, więc znalezienie winnego błędnej decyzji urzędnika graniczyło z cudem. Krótko mówiąc - decyzja Trybunału Konstytucyjnego o uchyleniu artykułu 418 kodeksu cywilnego spowodowała ostateczne uśmiercenie obywatela PRL i narodzenie się obywatela Polski!
Maciej Łuczak i Rafał Pleśniak w tekście okładkowym przedstawiają pierwszą grupę obywateli III RP, czyli tych, którzy odważyli się upomnieć o swoje prawa i wyegzekwowali je dzięki prawnikom. Do rangi symbolu urasta sprawa państwa Gohlów, którzy - pokrzywdzeni przez Urząd Skarbowy w Kędzierzynie-Koźlu - uzyskali odszkodowanie w wysokości 850 tys. zł. Tym, którzy odważyli się być obywatelami, a więc tak naprawdę szanują państwo polskie, czyli bohaterom tekstu okładkowego, państwo powinno przyznać szczególne odznaczenia. Zanim jednak prezydent udekoruje ich stosownym medalem, hasło "Polska Gohla" odniosło swój skutek, co prawda nie na mundialu, ale w naszym kraju. Polska Gohla jest po stokroć lepsza od Polski urzędników.

Więcej możesz przeczytać w 26/2002 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.