Poczta

Dodano:   /  Zmieniono: 
Armia marnotrawców
Autorzy artykułu "Armia marnotrawców" (nr 25) podają, że w latach 80. i 90. na chybione projekty związane ze zbrojeniami wydano z budżetu państwa prawie 2,5 mld zł. Proszę o odjęcie od tej kwoty 300 mln zł, które jakoby miał pochłonąć projekt śmigłowca wsparcia pola walki Huzar. Nikt bowiem tych pieniędzy nie widział, a jeśli widział, to na pewno nie były to zakłady lotnicze w Świdniku, które miały realizować program Huzar na platformie śmigłowca Sokół. Jedyne pieniądze, jakie wydano na huzara, to 2 mln zł z zasobów PZL-Świdnik. Kwota ta wliczona została zresztą w koszty firmy, jako że projekt nie doczekał się realizacji.
Kontrastem dla nieudanych współczesnych programów zbrojeniowych realizowanych przez polski przemysł zbrojeniowy są konstrukcje przedwojenne. Wystarczy policzyć: samolotów Łoś wyprodukowano do wybuchu wojny około 100, samolotów Lublin R-XIII D - 49. Gdyby huzar uzbrojony został cztery lata temu w pociski NTD, mielibyśmy dziś ponad 40 egzemplarzy jednego z najnowocześniej wyposażonych śmigłowców wsparcia pola walki. Tymczasem, mimo udanych prób integracji sokoła, między innymi z pociskami południowoafrykańskimi i francuskimi (wszystko na koszt PZL-Świdnik), nie mamy tego typu śmigłowca. A jest on nam, jako pańtwu, które nie spodziewa się przecież w najbliższym czasie wojny, nieporównanie bardziej potrzebny niż typowy helikopter ataku Apache, dość żałośnie polatujący niedawno nad byłą Jugosławią. W czasie pokoju, kiedy zdarzają się pożary, powodzie i inne klęski żywiołowe wymagające interwencji z udziałem śmigłowca, apache jest przydatny jedynie do szkolenia pilotów i stacjonowania na lotnisku.
W Polsce z 38 fabryk i instytucji pracujących na rzecz obronności kraju tylko sześć uzyskało dodatni wynik ze sprzedaży za rok ubiegły. Jest to wskaźnik ekonomiczny, który pokazuje nagą prawdę o polskiej zbrojeniówce, a raczej zainteresowaniu państwa jej utrzymaniem. Każdy bowiem zagraniczny kontrahent, zanim kupi, zapyta przede wszystkim: a wasi na tym latają? W Stanach Zjednoczonych, Francji i Niemczech uzyska odpowiedź: oczywiście, że latają...

JAN MAZUR
rzecznik prasowy PZL-Świdnik SA


Indyk w maladze
Z ogromnym zainteresowaniem przeczytałem felieton Małgorzaty Domagalik "Indyk w maladze" (nr 21), w którym jest tyle trafnych spostrzeżeń odnoszących się do współczesnych czasów, w których wymierają ostatnie dinozaury, zwane kiedyś dżentelmenami. Zaliczam się do pokolenia urodzonego tuż po wojnie i miałem zaszczyt przebywać wśród rzeczywistych polskich dżentelmenów. Obcowanie z nimi było taką przyjemnością jak wdychanie świeżego powiewu boru augustowskiego, tchnącego najcudowniejszymi zapachami tego nadal pięknego kraju, który zagubił jedną ze swych najcenniejszych tradycji - tradycję dobrego wychowania
i wspaniałych manier. Odpowiedzialnością za taki stan rzeczy należy obarczyć twórców byłego ustroju, "najwspanialszego" w historii świata. I szkoda tu czasu na oczywiste uzasadnienia. Felieton Małgorzaty Domagalik można potraktować jako rozpaczliwe wołanie o przywrócenie podstaw we współżyciu społecznym - dobrego wychowania i dobrych manier, w których zawarte były nie tylko puste gesty, ale i głębokie poczucie łączących nas więzi.

MACIEJ de KORCZAK HORODYSKI
Warszawa


Zadośćuczynienie?
12 czerwca 2002 r. Sąd Okręgowy w Gdańsku po trwającym wiele lat postępowaniu zasądził 40 tys. zł zadośćuczynienia za pozostawienie w 1989 r. w czasie trepanacji czaszki igły chirurgicznej w głowie pacjenta. Cierpienia poszkodowanego wyceniono na 3 tys. zł rocznie. Taka wysokość zadośćuczynienia zniechęci prawników, często działających na zasadzie "prowizji od wygranej", do pomagania poszkodowanym. W interesie publicznym jest ograniczenie liczby błędów lekarskich. Można to osiągnąć, karząc sprawców nieszczęść dotkliwie, a nie symbolicznie.

ADAM SANDAUER
Stowarzyszenie Pacjentów Primum Non Nocere


Mordercza gra
Gry opisane w artykule "Mordercza gra" (nr 25) nie stanowią większości na rynku gier, poza tym są zaopatrzone w ostrzeżenia dla rodziców i dzieci. O grach wyposażonych w klawisz funkcyjny "blood button" (sic!) nie słyszałem. Wręcz przeciwnie, w "Mortyrze" umieszczaliśmy opcję pozwalającą na wyłączanie efektów krwi. Autorka nie przytacza opinii psychologów i graczy, którzy traktują gry jako środek wyładowania niebezpiecznych emocji, odprężający i służący rozrywce. Równie dobrze można by napisać, że samochody służą do zabijania ludzi, a niemal każdy ma pedał pozwalający rozpędzić samochód jedynie w celu zabicia przechodnia. Zaręczam, że sporo gier komputerowych, tych dla młodzieży właśnie, jest świetnym treningiem inteligencji, zdolności kojarzenia i zapamiętywania, umiejętności taktycznych, przewidywania etc. Radzę uruchomić choćby "Baldur’s Gate" i spróbować przejść grę, siekąc na prawo i lewo mieczem.

ANDRZEJ WILEWSKI
Team Manager/Lead Programmer
Mirage Interactive


Organizacja Narodów Wirtualnych
W artykule o państwach internetowych ("Organizacja Narodów Wirtualnych", nr 24), opisując Leblandię, autor nie wspomniał o jednym z jej członków - Internetowym Królestwie Podlandu (www. podland. prv. pl). Co prawda, królestwo nie jest duże, ale jak ma się rozwijać, skoro mówi się i pisze tylko o wielkich?

TOMASZ KACZMARCZYK

Nie opierzone orły?
Gdy przed eliminacjami do mundialu kadrę obejmował Jerzy Engel, nikt nie planował sukcesów. Trener jednak z entuzjazmem wziął się do pracy. Postawił na odpowiednich ludzi, m.in. Emmanuela Olisadebe - "czarną perłę", która blaskiem przyćmiła gwiazdy Norwegii i Ukrainy. Tomasz Wałdoch stwierdził przed meczem z Koreą, że będzie ciężko, ale wygramy 1-0. Skąd brał się u nich ten optymizm? Piłkarze dali sobie wmówić, że będą czarnym koniem tych mistrzostw. Niestety, zamiast ognistego ogiera ujrzeliśmy ociężałego muła. Po przegranym meczu z Portugalią Tomasz Hajto powiedział, że Polacy dopiero nabierają doświadczenia. Co powiedziałby o piłkarzach Senegalu, którzy debiutują na MŚ, lub o drużynie Kazimierza Górskiego w 1974 r.?

TOMASZ MAJDAK

Produkt roku: Ich Troje
Ich Troje to zespół uprawiający bezpretensjonalną muzykę, lekki pop na profesjonalnym poziomie. Teksty Wiśniewskiego - jak pisze Tomasz Raczek ("Produkt roku: Ich Troje", nr 24) - rzeczywiście nie pochodzą z tomików poezji, ale gdyby przetłumaczyć teksty hitów MTV, bylibyś-my jeszcze bardziej rozczarowani. Niestety, trudno je porównywać z liryką na przykład Boba Dylana. Dlaczego jednak przy tak powszechnym potępieniu muzyki wykonywanej przez Ich Troje nikt nie zwraca uwagi na to, że fantastyczny niegdyś zespół Budka Suflera dziś też grywa pioseneczki na szkolnym poziomie. Jakoś wszyscy uważają, że to wspaniała muzyka, a przecież i na ich przykładzie można by było w tej chwili sformułować definicję słowa "komercja".

ZIEMOWIT SŁOMCZYŃSKI
Więcej możesz przeczytać w 28/2002 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.