Budzenie upiorów

Dodano:   /  Zmieniono: 
Granie na uczuciach narodowych może uruchomić złowrogi mechanizm konfrontacji


Wszystko wskazuje, że ucichła już burza wywołana agresywną wypowiedzią premiera Bawarii i kandydata koalicji CDU/CSU na kanclerza Niemiec Edmunda Stoibera, który zażądał od Polski i Czech anulowania dekretów regulujących wysiedlenie ludności niemieckiej po II wojnie światowej. Skoro opadły emocje, można się spokojnie zastanowić nad wnioskami płynącymi z tego incydentu.
Na pewno nie wolno go zbagatelizować. Nie chodzi o to, że poruszona przez Stoibera kwestia wymaga jakiegoś rozstrzygnięcia. Losy niemieckiej ludności zamieszkującej tereny Czech i Polski zostały ostatecznie przesądzone w 1945 r. przez mocarstwa, które pokonały III Rzeszę. Każdy poważny polityk świetnie wie, że nie ma do czego wracać, jeśli nie chce się wywracać Europy do góry nogami. Problem polega na tym, że Stoiber jest poważnym politykiem, a mimo to nawiązuje do sprawy niemożliwej do odnowienia. Czyni tak, by osiągnąć doraźne korzyści polityczne. W Niemczech trwa kampania wyborcza i liderzy poszczególnych partii prześcigają się w pomysłach, które dają szansę na powiększenie grona zwolenników. Notowania chadeków i socjaldemokratów niewiele się różnią, toteż dobry wydaje się każdy ruch pozwalający zdobyć przewagę nad rywalem.
Stoiber, powracając do kwestii powojennych przesiedleń, usiłuje zyskać poparcie Niemców, dla których są one ciągle nie zabliźnioną raną. Nie jest ich mało, o czym najlepiej świadczy kilkuprocentowy wzrost notowań CDU/CSU. Rodzi się jednak pytanie, czy skórka warta jest wyprawki. Czy dla osiągnięcia doraźnego efektu wyborczego warto budzić upiory, które nieraz straszyły Europę? Tymi upiorami są waśnie i pretensje narodowe.
Warto przypomnieć, że nowoczesne poczucie przynależności narodowej wykształciło się w wieku XIX i poza wieloma pozytywnymi konsekwencjami miało też skutki negatywne. W przemieszanej etnicznie Europie doprowadziło do wielu konfliktów. Sprzeczne interesy narodowe legły u podstaw dwóch kolejnych wojen światowych. Dopiero przerażające żniwo, jakie zebrały, skłoniło Europejczyków do opamiętania i znalezienia formuły zastępującej rywalizację kooperacją. W demokratycznych państwach Zachodu zrodziła się idea współpracy. Dziś znajduje ona zwieńczenie w postaci Unii Europejskiej.
W Europie Wschodniej konflikty narodowościowe skrępowano gorsetem komunizmu. Przez długie dziesięciolecia wydawało się, że działa on idealnie, ale było to tylko złudzenie. Kiedy komunizm upadł, waśnie narodowościowe odżyły ze wzmożoną siłą. Wszystkie te doświadczenia prowadzą do wniosku, że polityczne granie na uczuciach narodowych nie kończy się dobrze. Może zachęcać poszczególne społeczności do wielkiego wysiłku, ale może też zwracać je przeciwko sobie. Gołym okiem widać, że postępowanie Stoibera nie wyzwoliło zachowań kooperacyjnych. Wręcz przeciwnie - uruchomiło złowrogi mechanizm konfrontacji. Natychmiast także po stronie polskiej znaleźli się nie gorsi od Stoibera patrioci, którzy domagali się stanowczej reakcji na wypowiedź kwestionującą powojenny ład w Europie.
Gdyby przyjąć taki ton debaty, długo nie trzeba by czekać na gwałtowne reakcje przynajmniej części niemieckiej opinii publicznej. Z kolei to zaostrzyłoby jeszcze bardziej wypowiedzi polskich oponentów. Spirala wzajemnych oskarżeń i agresji rozkręcałaby się w coraz bardziej nie kontrolowany sposób. Kto wie, na jakie manowce wywiódłby nas ów patriotyzm szerokiego gardła i niczym nie kontrolowanych emocji. W takich sytuacjach trzeba się strzec tych, którzy krzyczą najgłośniej, bo ich wrzask może zbudzić uśpione upiory waśni narodowych.

Więcej możesz przeczytać w 28/2002 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.