Wniebowzięci klienci

Wniebowzięci klienci

Dodano:   /  Zmieniono: 
Samolotem taniej niż pociągiem!
 

Naprawdę chcecie płacić pięć razy więcej tylko za to, by wylądować na wielkim lotnisku? - pyta przewrotnie Michael O’Leary, dyrektor generalny Ryanair. Te najszybciej rozwijające się na świecie irlandzkie linie lotnicze proponują najtańsze bilety. Z oddalonej około 100 km od Frankfurtu bazy wojskowej w Hahn do Montpellier (850 km) można polecieć już za 10 euro (40 zł), do Londynu (lotnisko Luton) - za 20 euro, a do Pizy - za jedyne 25 euro! "Pasażer chce jak najtaniej dotrzeć na miejsce, a luksus w podróży to zbytek dla wybrednych" - twierdzi O’Leary.
Czy to oznacza zmierzch przewoźników, którzy lądują na drogich lotniskach i najchętniej sprzedają bilety pasażerom klasy biznes? Oni się bronią, jak potrafią. W efekcie podniebnej wojny bilety lotnicze są coraz tańsze - i dla turystów, i dla szefów korporacji, którzy na razie wolą latać w luksusowych warunkach. Na niebie zaś robi się coraz ciaśniej - na niektórych lotniskach starty lub lądowania odbywają się co kilkanaście sekund.

Wyścig podniebnych autobusów
Kiedy pojawiły się pierwsze oznaki recesji w USA i niemal wszystkie linie lotnicze na świecie zaczęły tracić klientów, tanim europejskim przewoźnikom - EasyJet, Ryanair i Virgin Express - przybywało rocznie po 200 tys. pasażerów. Dziś irlandzkie linie Ryanair są jednym z najbardziej dochodowych przedsiębiorstw w Europie.
Pierwsza wojnę cenową wypowiedziała Irlandczykom firma Deutsche BA (jej właścicielem są British Airways), proponując najtańsze bilety za 20 euro. Lufthansa natychmiast obniżyła ceny biletów w połączeniach poza godzinami szczytu aż o 63 proc. Niemiecki przewoźnik zapowiada zresztą kolejną obniżkę - bilety na loty rejsowe w Niemczech będą kosztować 70 euro. To taniej niż pociągiem. Wprowadzenie najtańszych usług lotniczych rozważa też Air France, choć jednocześnie nie zamierza rezygnować z pozyskiwania pasażerów klasy biznes.
- Z tanich połączeń coraz chętniej korzystają też podróżujący w interesach, którzy wcześniej chcieli latać głównie klasą biznes - mówi Danuta Goleniewska z biura sprzedaży biletów Air Club. Aż 60 proc. firm deklaruje, że o wyborze linii decyduje cena biletu. Klient nie pyta, ile kosztuje bilet do Barcelony, tylko podaje dzień podróży, a kasjer wybiera mu najtańszą taryfę. Najwięcej takich biletów sprzedaje się przez Internet.
Jedną z rewolucji, jakie czekają linie lotnicze, jest właśnie zmiana systemu dystrybucji biletów: coraz częściej będzie wykorzystywany Internet. W ten sposób w USA już teraz sprzedaje się aż połowę biletów. Wielkie europejskie linie lotnicze będą musiały przyjąć amerykańskie standardy. Ostatnio biletową wojnę w Internecie postanowiły wydać zagrożone sukcesem tanich przewoźników British Airways.

Lot we własnym łóżku
Trwa też coraz bardziej zażarta walka o klientów ceniących wygodę lotu. Air France pierwsza zafundowała pasażerom oglądanie filmów DVD na indywidualnych monitorach wmontowanych w fotele, które w pierwszej klasie rozkładają się jak łóżka. W samolotach British Airways w klasie biznes na dalekich trasach (Club World) ergonomicznie wyprofilowany fotel zamienia się w obszerne płaskie łóżko, a śpiącego na nim pasażera dzieli od sąsiada ścianka. Podróżujący pierwszą klasą może nawet zamówić indywidualną kabinę. Firma SAS w luksusowych fotelach zainstalowała telefony satelitarne, indywidualne oświetlenie, a także dodatkowy stolik i szafkę na buty. Holenderskie KLM, najstarsze linie lotnicze na świecie (82 lata), stałym klientom fundują wakacje w Kenii. Lufthansa zaś zamiast biletów wprowadziła karty mikroprocesorowe, które można kupić w Internecie albo zamówić choćby 30 minut przed odlotem. Aby się dostać na pokład samolotu, wystarczy na lotnisku przeciągnąć kartę przez terminal wejściowy. Pod koniec roku na pokładzie jednego z wielkich jumbo jetów Lufthansy będzie można korzystać z Internetu. Będzie to pierwszy samolot wyposażony w szerokopasmowe łącze.
Kogo stać na latanie w klasie biznes, może też liczyć na zaspokajanie coraz bardziej wyszukanych zachcianek kulinarnych. W samolotach Singapore Airlines je się na chińskiej porcelanie platynowanymi sztućcami. British Airlines oferują menu ť la carte. Na trasie z Paryża do Ameryki Łacińskiej podawany jest w dowolnych ilościach czarny kawior i najlepszy szampan. Na pokładach samolotów Air France można zamówić danie z niemal każdego zakątka Francji i gratis napić się najlepszego francuskiego wina, przegryzając serami. Aby zachęcić do latania concordami (to najbardziej dochodowe połączenia), podwojono wydatki na posiłki dla pasażerów - z 45 USD do 90 USD. Linie amerykańskie wydają na posiłek przeciętnie 3,7 USD. LOT wprowadził do menu klasy biznes potrawy przygotowane według receptury kuchni staropolskiej przygotowywane przez kucharzy restauracji Hawełka z Krakowa. Ma to przede wszystkich umocnić przewoźnika na własnym rynku.

Wolny wybór
Szefowie LOT-u na razie są spokojni. - Wiele osób woli podróżować wygodnie za wyższą cenę, niż płacić za przelot mało i lecieć mniej komfortowo - uważa Jan Litwiński, prezes LOT-u. Oby się nie przeliczył.
- Ryanair już zabiega o nowe połączenie Genewy z Moskwą przez Warszawę - informuje nas Jacek Klaudziński, dyrektor departamentu lotnictwa cywilnego w Ministerstwie Infrastruktury. Lada chwila samoloty tanich przewoźników zaczną lądować także na polskich lotniskach.




Jak rozładować korek w chmurach
W ostatnich 20 latach w USA, Europie i Azji liczba lotów wzrosła o 72 proc. Coraz więcej jest korytarzy powietrznych i korzystających z nich maszyn. W 2012 r. dojdziemy do granicy, której nie da się przekroczyć, stosując stary system kontroli lotów - przekonują specjaliści z Międzynarodowej Organizacji Transportu Lotniczego (IATA). Od 2001 r. podwoiła się liczba sytuacji, w których pracownicy kontroli naziemnej nadzorowali zbyt wiele maszyn jednocześnie. Mogło to zagrażać bezpieczeństwu w powietrzu - wynika z wewnętrznego raportu National Air Traffic Service, ujawnionego przez magazyn "Computer Weekly".
Katastrofy rosyjskiego tupolewa 154 i należącego do firmy kurierskiej DHL boeinga 757 można było uniknąć, gdyby piloci nie musieli się trzymać wyznaczonych korytarzy powietrznych i mogli swobodnie wybrać trasę lotu - przekonują eksperci, którzy od kilku lat prowadzą kampanię na rzecz zmiany systemu regulacji ruchu lotniczego na tzw. free flight (wolny lot). Według założeń tego systemu, samolot zamiast w korytarzu powietrznym poruszałby się w swoistym wirtualnym kokonie. Jego pokładowy system komputerowy z dwudziestominutowym wyprzedzeniem byłby powiadamiany o zbliżającym się niebezpieczeństwie. Komputer wyznaczałby też trasę umożliwiającą ominięcie przeszkody, na przykład innego samolotu. Takie rozwiązanie pozwoliłoby pilotom na wybieranie najkrótszych tras, ograniczyłoby tłok na lotniskach oraz uniezależniło nadzór nad lotem od kontroli naziemnej - przekonuje Michael Baiada, pilot United Airlines. Do tej pory nie wprowadzono free flight w życie, choć niektóre z rozwiązań są już stosowane. Od lata tego roku piloci przelatujący nad Europą mogą na przykład prosić o wybór najkrótszej trasy, pod warunkiem że będą lecieć powyżej 9 tys. m. W USA w niektórych centrach kontroli zamontowano system ostrzegania przed krzyżowaniem się torów lotów. To jednak za mało, by mówić o rewolucji w systemie kontroli ruchu lotniczego.

Paweł Górecki

Więcej możesz przeczytać w 30/2002 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.