Americanos kabanos

Dodano:   /  Zmieniono: 
W Ameryce to jest życie! Hotel miałem za darmo przez dwa tygodnie. Żarcie trzy razy dziennie i obowiązkowo spacer
Droga Babciu! Podróż do Ameryki miałem dobrą. W samolocie dali nam jedzenie, ale chyba nie ufają własnemu kucharzowi, bo oprócz żarcia każden jeden z nas dostał od razu torbę do rzygania. Lot był spokojny do czasu podania przez stewardesy informacji o tym, że kapoki znajdują się pod naszymi siedzeniami, a czepki kąpielowe w zagłówkach. Nerwowość się taka wkradła, bo na basen to nikt w samolocie nie liczył. Jazda samolotem była nawet miła, choć okna nie dawały się otworzyć, a w kiblu było takie ssanie jak w pięciu odkurzaczach naraz.
W trakcie lotu jak to w życiu - najpierw mocno polewali nam wódkę, a później próbowali coś sprzedać i namawiać na kolejne loty. Latać to ja już wolę tak jak nasi piloci - za dziewczynami. Taki jeden powiedział mi, że podobno właśnie dziewczyny mają najwięcej radochy z latania samolotami, bo cały czas mogą bez większego wysiłku trzymać nogi w górze. Pilot też musiał coś łyknąć, bo samolot kręcił w powietrzu beczki. Strzelił też podwójnego radebergera i ze trzy widowiskowe filodendrony. Niektórzy twierdzą, że to specjalna taktyka. Chodzi o to, aby bin Ladeny i inne terrorysty od razu się kapnęły, że ten nawalony kukuruźnik to Polacy, a nie Amerykańce. Mimo mgły szczęśliwie doleciałem, a wraz ze mną kiełbasa, którą babcia mi spakowała. Ja doleciałem czerwony ze strachu, a kiełbasa zielona sama z siebie. Mówią mi, że być może do wyrobienia tej ich zielonej karty się przyda.
Na lotnisku miałem przygodę, bo adres ciotki z Chicago wykułem na blachę i w związku z tym nie mogłem przejść przez bramkę z wykrywaczem metalu. Od razu po wylądowaniu zrobiło się jak w telewizyjnej "Randce w ciemno". Amerykańce zaczęli mnie wypytywać, po co przyjechałem i jakie mam hobby. Babcia wie, że ja angielski to świetnie z filmów sensacyjnych znam. Jednemu takiemu od nich to od razu powiedziałem to ich słynne amerykańskie pozdrowienie. Stanąłem se w rozkroku jak jakiś De Niro i mówię mu: "Fuck you man!". I on wszystko zrozumiał, bo zawołał kolegów, którzy grzecznie zaprowadzili mnie do taksówki, a taksówka zawiozła na sygnale do hotelu. W Ameryce to jest życie! Skąd oni wiedzieli, że u mnie kiepsko z kasą? Hotel miałem za darmo przez dwa tygodnie. Żarcie dawali trzy razy dziennie, a raz dziennie był obowiązkowo spacer. W hotelu dostałem też najmodniejsze ciuchy. Kurtkę i spodnie. Wszystko pierwsza klasa.
Niestety to, co dobre, szybko się kończy. Modne ciuchy musiałem oddać, mimo że miałem na nich wypisany swój własny numer. Zdjęcie mi nawet w nich zrobili i to z czterech stron. Od kilku dni błąkam się po ulicach, ale nie spot-kałem jeszcze nikogo z "Dynastii", jak mi babcia kazała. Wczoraj miałem za to niezłe szczęście. Widziałem przez lornetkę takiego jednego aktora, co go ciągle na początku wielu filmów pokazują. To ten, co zawsze stoi w nocnej koszuli i z kamienną twarzą. W jednej ręce trzyma pochodnię, a w drugiej książkę. Na głowie ma taką śmieszną kolczatkę. Ktoś w lornetce na nabrzeżu zostawił pięćdziesiąt centów i mogłem go se do woli oglądać. Nie jest to John Travolta, ale zawsze ktoś znany.
Tak więc babciu, chodzę, korzystam i zwiedzam. Co się napatrzę, to moje, jak to mówią. W Ameryce wszystko jest wielkie, babciu! Tu nikt by się nie dziwił i nie zadawał głupich pytań (jak to wredne dziecko Czerwony Kapturek), dlaczego ty masz wielkie oczy czy długie zęby. Oni tu mają największe wieżowce, pieniądze i problemy. W USA wszystko jest wielkie, nawet nasz prezydent Kwaśniewski. Może gdyby dziadek przyjechał do Ameryki, też by mu się powiększyło i babcia miałaby z niego wreszcie jakąś pociechę. Babciu, żegnam się i całuję. Muszę już kończyć, bo mi ktoś zajmie moje ulubione miejsce pod mostem.
Więcej możesz przeczytać w 31/2002 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.