Stawka większa niż BRE

Stawka większa niż BRE

Dodano:   /  Zmieniono: 
Wojciech Kostrzewa zapowiada kontratak
To koniec ery Kostrzewy - obwieścili analitycy bankowi, gdy BRE Bank poinformował o katastrofalnych wynikach za pierwsze półrocze (ponad 93 mln zł strat). "Plotki o mojej śmierci są przesadzone" - stwierdził kiedyś Mark Twain. Dziś to samo powtarza prezes BRE Wojciech Kostrzewa.
Od ostatniego jego sukcesu inwestycyjnego, jakim była sprzedaż za 200 mln USD akcji Polskiej Telefonii Cyfrowej Elektrimowi, minęły jednak już trzy lata. Potem Kostrzewa zdecydował o dokonaniu bardzo niefortunnych inwestycji: w spółki Best (usługi finansowe), Netia i Szeptel (telekomunikacja), a także Elektrim; kosztowało to bank ponad 300 mln zł. Nadto BRE zwiększyło w okresie dekoniunktury pulę kredytów o 45 proc., do (sic!)
10 mld zł. Nikt nie wie, kiedy i czy w ogóle odzyska te pieniądze. Kurs akcji banku spadł prawie o 50 proc. i jest na najniższym poziomie od trzech lat (ostatnio nieco wzrósł, ale tylko dlatego, że "gorzej być nie może"). W akcie desperacji Kostrzewa zapowiedział restrukturyzację i grupowe zwolnienia 500 osób - 17 proc. pracowników. Obiecał również, że bank dostosuje się do sytuacji na rynku i zaprzestanie agresywnej polityki inwestycyjnej. To jednak tylko słowa. Według naszej wiedzy, Kostrzewa przygotowuje się do przeprowadzenia dwóch zakrojonych na dużą skalę przedsięwzięć: chce kupić internetowy bank Inteligo i dokapitalizować BRE Bank za pomocą fuzji, prawdopodobnie z BIG Bankiem Gdańskim.

Psy szczekają, karawana idzie dalej
Już wiadomo, że Grupa BRE Banku nie zarobi tyle, ile prezes obiecał akcjonariuszom, czyli 371 mln zł. Stołek pod Wojciechem Kostrzewą zaczął się chwiać, bo niemiecki udziałowiec nie rozumie gry prezesa. Przewodniczący rady nadzorczej BRE Krzysztof Szwarc na razie dementuje plotki o odwołaniu Kostrzewy i mówi, że ma do niego pełne zaufanie. Sam prezes nie przejmuje się spekulacjami. Jak gdyby nic się nie stało, kreśli dalsze ambitne plany. Przymierza się na przykład do zakupu banku Inteligo, należącego do Bankgesellschaft Berlin, który chce się go usilnie pozbyć. Jeśli transakcja dojdzie do skutku, BRE, będące właścicielem mBanku (największy polski bank internetowy), stanie się monopolistą na rynku bankowości internetowej. Kostrzewa szuka także tradycyjnego banku, z którym mógłby połączyć siły. W rozmowie z "Wprost" przyznał enigmatycznie, że konsolidacja jest korzystna i nieunikniona. Nieoficjalnie mówi się, że obiektem zainteresowania BRE jest BIG Bank Gdański. Kilka lat temu próba fuzji z tym bankiem nie powiodła się z powodu zdecydowanego sprzeciwu prezesa BIG Bogusława Kotta. Teraz jednak pozycja tego ostatniego w firmie znacznie osłabła. Kostrzewa natomiast zapewnił sobie silne poparcie.

Grupa wsparcia
W 1999 r. prezes Kostrzewa poniósł - jak sam twierdzi - najdotkliwszą porażkę w karierze. Nie udała się mozolnie przygotowywana fuzja BRE z Bankiem Handlowym. Zadecydował brak politycznego wsparcia, choć niektórzy jako powód niepowodzenia wskazują pazerność prezesa. Akcje Banku Handlowego miały być bowiem wymieniane na akcje BRE Banku w stosunku 2,4:1, co uznano za rażącą dysproporcję. Kostrzewa wyciągnął wnioski z porażki i ostatnie trzy lata poświęcił na budowanie odpowiedniego zaplecza. Postawił na lewą stronę sceny politycznej. Było to o tyle łatwiejsze, że jego poprzednik, Krzysztof Szwarc (przewodniczący rady nadzorczej), cieszy się w tym środowisku sporym poparciem. W latach 80. był radcą handlowym w Montrealu. Prezesem BRE został w 1986 r. W radzie nadzorczej BRE do niedawna zasiadali Maciej Leśny, wiceminister gospodarki, oraz Sławomir Wiatr, pełnomocnik rządu do spraw integracji europejskiej. Dziś członkami rady nadzorczej BRE są Gromosław Czempiński, szef UOP w latach 1993-1996, a także Andrzej Księżny, wiceminister łączności w latach 1995-1997 (czyli z okresu pierwszej koa-licji SLD-PSL). Kostrzewa może też liczyć na względy najbogatszego Polaka, Jana Kulczyka (członka rady nadzorczej BRE do 25 kwietnia 2002 r.), z którym łączą go wspólne interesy (w 1999 r. razem sprzedali Elektrimowi Polską Telefonię Cyfrową).

Gówno i stokrotki w jednym worku
Wojciech Kostrzewa gra ostro nie tylko na rynku kapitałowym. Jego sprzeciw uniemożliwił na przykład utworzenie planowanej przez ministra skarbu Wiesława Kaczmarka Grupy Telekomunikacyjnej, która miała być konkurencją dla monopolisty - TP SA. Oprócz aktywów Elektrimu BRE chciał w niej upchnąć kulejącego Szeptela, a to nie podobało się innym potencjalnym udziałowcom. "Jeżeli do jednego worka wrzucimy gówno i stokrotki, całość nie będzie pachniała ładnie" - skomentował ten pomysł jeden z amerykańskich analityków. - Nikt nie zgłosił się do mnie z konkretnym planem tworzenia Grupy Telekomunikacyjnej. Jesteśmy otwarci na propozycje budowy takiej struktury. Nie chcemy jej jednak tworzyć sami - twierdzi Kostrzewa.
To nie jedyna sytuacja, kiedy wszedł w drogę ministrowi skarbu. Z naszych informacji wynika, że na początku lutego tego roku zaangażował się w zmiany personalne w PKN Orlen. W efekcie prezesem został Zbigniew Wróbel, a nie namaszczony przez Kaczmarka Andrzej Macenowicz (obecny wiceprezes). - A co ja mam wspólnego z PKN Orlen? Przeceniacie moje możliwości - denerwuje się Kostrzewa. Tymczasem "Rzeczpospolita" zarzuciła szefowi BRE, że wiedział o aresztowaniu prezesa Andrzeja Modrzejewskiego. Informację tę miał wykorzystać do sprzedaży akcji PKN Orlen przed zatrzymaniem prezesa, po którym ich cena spadła. Wykorzystanie informacji poufnych zarzuca mu także były prezes Elektrimu Waldemar Siwak. Twierdzi, że BRE, kupując akcje Elektrimu, kierowało się wiedzą zdobytą z dokumentów, które firma przedstawiła, starając się o kredyt. - Żadnych poufnych informacji nie wykorzystywaliśmy. Nie będę komentował, co bank kupił lub sprzedał. Nie naruszyliśmy prawa także w wypadku Elektrimu - mówi Kostrzewa.

Ostatnia szarża
- Wojtek jest drapieżny - ocenia prezesa BRE Banku senator Robert Smoktunowicz. - Ale w dobrym tego słowa znaczeniu - dodaje zaraz. Mówiąc o Wojciechu Kostrzewie, większość naszych informatorów prosi o zachowanie anonimowości. - Polubił bycie gwiazdą mediów. Jest pamiętliwy i strasznie czuły na punkcie swojego wizerunku - twierdzi jeden z jego byłych współpracowników. - To bankier wielkiego formatu, ale dobrał sobie ludzi, którzy nie potrafią za nim nadążyć. Z takim zespołem nie da rady - ocenia szanse prezesa przedsiębiorca robiący interesy z BRE. - Zamiast snuć napoleońskie plany, powinien się wycofać z ryzykownych przedsięwzięć. Być może wtedy uda mu się zachować stanowisko - to rada jednego z najbardziej znanych polskich analityków giełdowych. Czy prezes jej posłucha? - Raczej nie - mówi jeden z bankowców. - W reakcji na zawirowania wokół jego osoby udziałowcy BPH PBK przesłali mu sygnał, że chętnie widzieliby go u siebie na stanowisku prezesa - informuje. - Plotki o moim odejściu są częścią sezonu ogórkowego. Nie zamierzam kończyć działalności w BRE - mówi prezes Kostrzewa.



Wojciech Kostrzewa
Ma 42 lata. Studiował na Wydziale Prawa Uniwersytetu Warszawskiego. W 1981 r. - ze względu na stan wojenny - nie wrócił do Polski z krótkiej wycieczki do Niemiec. W 1987 r. ukończył wyższe studia ekonomiczne na uniwersytecie w Kilonii. W latach 1988-1991 był pracownikiem Institut für Weltwirtschaft (Instytut Gospodarki Światowej) w Kilonii. Ma dwa obywatelstwa: polskie i niemieckie. W 1989 r. wrócił do Polski i do 1991 r. był doradcą wicepremiera i ministra finansów Leszka Balcerowicza. W 1990 r. został najmłodszym prezesem banku w Polsce - objął kierownictwo Polskiego Banku Rozwoju SA (nazywano go wówczas "cudownym dzieckiem polskiej bankowości"). Funkcję tę pełnił przez pięć lat. W lutym 1996 r. z rekomendacji Krzysztofa Szwarca (ówczesnego prezesa BRE) został wiceprezesem, a w maju 1997 r. pierwszym wiceprezesem zarządu BRE Banku SA. Rok później, zgodnie z wcześniejszym planem, objął funkcję prezesa. Od 1 stycznia 2002 r. jest także członkiem zarządu regionalnego Commerzbanku AG, głównego udziałowca BRE Banku. Odpowiada za operacje bankowe Commerzbanku w Europie Środkowej i Wschodniej.


Trup w szafie
Nieudane inwestycje to nie jedyny problem banku - uważają zgodnie analitycy domów maklerskich. BRE po prostu przenosi straty i złe inwestycje do spółek zależnych. W gorszych latach sprawozdania grupy kapitałowej BRE różnią się od wyniku banku nawet o ponad 100 mln zł. Przykładowo, w najtrudniejszym dla banku 1998 r. jego zysk (205 mln zł) był o 119 mln zł wyższy niż grupy. BRE poprawił wtedy swój wynik prawie o 100 mln zł, sprzedając 2 proc. udziałów w Polskiej Telefonii Cyfrowej spółce zależnej - Drugiemu Polskiemu Funduszowi Rozwoju BRE. W 2001 r. różnica wyniosła 115 mln zł. Pod koniec 2001 r. BRE sprzedało siedziby oddziałów banku spółce BRE Leasing, która następnie wyleasingowała je BRE. Operacja przyniosła "zysk" w wysokości 50 mln zł. - Od 2002 r. zasady księgowania zostały zmienione. Nie ma już żadnej różnicy między wynikiem skonsolidowanym BRE a indywidualnym. W latach ubiegłych, kiedy można to było robić, różne transakcje były dokonywane w ramach grupy. O wszystkich jednak informowaliśmy. Sugestie, jakoby BRE coś chowało, są nieprawdziwe - wyjaśnia prezes Kostrzewa.
BRE Bank ma także liberalne podejście do tworzenia rezerw. Utworzył rezerwy na pokrycie zaledwie 26 proc. złych kredytów (czyli takich, które mogą zostać nie spłacone). - To prawie dwa razy mniej niż PKO SA czy BZ WBK - informuje Marcin Materna, analityk DM BIG Banku Gdańskiego. - Bardzo dbamy o zabieczenia, dlatego nie musimy tworzyć dużych rezerw - twierdzi prezes Kostrzewa.

Siła spokoju
Nieudane inwestycje na rynku kapitałowym rekompensują BRE Bankowi udane przedsięwzięcia w bankowości detalicznej. W 2000 r. BRE uruchomiło pierwszy w Polsce wirtualny bank detaliczny - mBank (lider na rynku bankowości internetowej). Dziś ma on ponad 250 tys. klientów i depozyty w wysokości 1,6 mld zł. W 2001 r. otwarto MultiBank, który z miejsca zdobył znaczącą pozycję na rynku. Otwarto 16 oddziałów usług finansowych. W najbliższym czasie liczba placówek zostanie zwiększona do 31. Bank lansuje jeden z najnowszych produktów bankowych na świecie - tzw. plany finansowe. W ciągu roku w ramach tej usługi zamierza udzielić kredytów hipotecznych w wysokości 500 mln zł.
Więcej możesz przeczytać w 33/2002 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.