Uczta domowa po staropolsku

Uczta domowa po staropolsku

Dodano:   /  Zmieniono: 
Przyznam się, że gdy widzę szyld "kuchnia domowa", to natychmiast stają mi przed oczami "ziemniaki prychane", podawane niegdyś turystom przez wiejskie baby

Piotrze drogi!

Gdyby prześledzić wszystkie szyldy restauracyjne i barowe w Polsce, okazałoby się najprawdopodobniej, że niepodzielnie królują na nich slogany "kuchnia domowa" i "kuchnia staropolska". To najczęstsze wabiki mające przyciąg-nąć wygłodniałych klientów. Oba drażnią mnie niepomiernie.
Zacznijmy od przynęty wyciągniętej z otchłani wieków. Wydaje mi się, że trudno o bardziej odrażającą rekomendację. Przecież nawet pobieżna analiza zwyczajów jedzeniowych Sarmatów wykazuje bez pudła, że współczesny Polak zapewne umarłby po kilku staropolskich posiłkach. Zepsute mięso, którego smród zagłuszano wonnymi korzeniami, potwornie kwaśne sosy dla równowagi zaprawiane miodem, zjełczałe masło, piwo wstrętniejsze niż za komuny (bo piwo o dzisiejszym wyglądzie i smaku stworzono w XIX wieku), okowita w przerażających ilościach (to jeszcze najmniej straszne), minimum kilkanaście jaj dziennie, mięso dzikich zwierząt z ogniska bez żadnych przypraw. Tak wówczas jadano, więc jeśli ktoś twierdzi dziś, że gotuje po staropolsku, zwyczajnie kłamie lub oszalał. Tak jak człowiek, który w jadłodajni przy krakowskim sklepie dla sklepów Makro umieścił na szybie reklamę: "Najsmaczniej, najzdrowiej, po staropolsku!". Toż brzmi to jak dowcip z arsenału nieśmiertelnej grupy Monthy Python, lecz jest, niestety, bytem realnym, stworzonym w dobrej wierze.
Na czym innym polega nonsens przedstawiania swych wyczynów gastronomicznych jako domowego jedzenia. Kuchnią domową lub domowymi obiadami chwalą się co rusz jak Polska długa i szeroka. Bzdurność tego hasła polega na niezrozumieniu oczywistych faktów. Jedzenie poza domem jest droższe. W domu gotują amatorzy, w barach i restauracjach powinni to czynić zawodowcy. W domu można podać przypaloną pieczeń, w knajpie nie. Dlaczego więc płacić więcej za coś, co z rozbrajającą szczerością zniża się do najniższego kulinarnego poziomu? Samemu też można przykleić podeszwę, przetkać rurę czy naprawić auto, nie widać jednak reklam: "Domowe naprawianie butów", "Przetykam rury i naprawiam krany niczym wujek Stefan", "Tu naprawisz samochód jak u taty na działce". Jakoś nie spotyka się szyldów: "W naszym basenie wykąpiesz się jak w gliniance", "Piszemy podania z błędami" albo "Strzyżemy amatorsko". Dlaczego więc zawodowi kucharze uparli się, by tak deprecjonować własną pracę? Nie wiem, Piotrze, po stokroć nie wiem. Za to wiem chyba, co zrobię, gdy zobaczę napis: "Staropolska kuchnia domowa". Najprawdopodobniej oszaleję.

Twój RM



Drogi kolego!

Baba nabierała w usta mleka i bryzgała nim na ugotowane ziemniaki. Poza tym w domu gotuje się tylko dla kilku osób. Kiedy do wykarmienia domowymi metodami jest więcej gąb, mamy od razu do czynienia ze stołówką.
Z kolei kuchnia staropolska kojarzy mi się przede wszystkim z opisami Jędrzeja Kitowicza, osiemnastowiecznego pamiętnikarza, autora słynnego "Opisu obyczajów za panowania Augusta III". Czytamy tam na przykład opis potrawy pod nazwą gęś czarna: "Kucharz upalił wiecheć słomy na węgiel, w niedostatku czystej z bota czasem naprędce wyjęty, przydał do tego łyżkę lub więcej miodu praśnego, przylał podług potrzeby jakiego octu mocnego, zmięszał z ową słomą spaloną, zasypał pieprzem i imbierem, a zatem stała się gęś czarna, potrawa dobrze wzięta owych czasów i podczas największych bankietów używana". Albo: "Między pomienione pieczyste z mięsa stawiano także torty i ciasta francuskie, które jeszcze dotąd widujemy, ale te ciasta owych czasów dla niewydoskonalonej sztuki kucharstwa były bardzo ciężkie i grube względem teraźniejszej lekkości onych. Nie dobierano do nich masła młodego, ale - owszem - starego, czasem aż zielonego, albowiem takie było sporsze, dając więcej czucia swego, choć w mniejszej kwocie użyte niż młode".
Smacznego! Staropolskim obyczajem kłaniam Ci się w pas,

Bikont Zdecydowanie Nowopolski
Więcej możesz przeczytać w 33/2002 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.