Trening pokoleń

Dodano:   /  Zmieniono: 
Ludzka świadomość jest bytem najwolniej nadążającym za galopem historii
W głośnej sprawie pobicia prezesa szczecińskiej Odry słychać charakterystyczny dwugłos. Oficjalna Polska jest oburzona tym aktem barbarzyństwa, dokonanego - bez żadnej przesady - na oczach milionów Polaków. Znacznie bardziej tolerancyjni są zwykli obywatele. Jak wynika z sondażu przeprowadzonego przez Pracownię Badań Społecznych, 25 proc. ankietowanych uważa, że ci, którzy pobili prezesa, w ogóle nie powinni zostać ukarani. Najwięcej, bo aż 57 proc., jest zdania, że sprawcy muszą stanąć przed sądem, ale zasługują na wyrozumiałość. Tylko 18 proc. oczekuje od wymiaru sprawiedliwości surowego osądzenia napastników.
Na pierwszy rzut oka owa nadzwyczajna pobłażliwość trudna jest do wytłumaczenia. Wiadomo przecież, że Polacy domagają się surowego traktowania sprawców przestępstw. Socjologowie będą się musieli solidnie napracować, aby wyjaśnić tę zadziwiającą rozbieżność. Może tu być pomocna argumentacja odwołująca się do naszej historii, zarówno tej stosunkowo niedawnej, z czasów PRL, jak i bardziej odległej, z lat rozbiorów i XIX-wiecznej niewoli. To w tamtych czasach Polacy przyzwyczaili się do nie spotykanego w cywilizowanej Europie traktowania prawa. Uchwalało je i egzekwowało obce, zaborcze państwo, często w celu rugowania polskości. W takich warunkach łamanie przepisów urastało do miana czynu patriotycznego. Wytwarzał się nawyk wrogiego traktowania wszystkiego, co państwowe i oficjalne. Naturalne też było solidarne wspieranie się w konfliktach z władzą.
Takie postawy przekazywane były z pokolenia na pokolenie i z czasem złożyły się na specyficzny narodowy etos, w którym państwo i prawo funkcjonowały jako coś wrogiego, wymagającego obejścia i okpienia. Nie przełamało tej tradycji dwudziestoletnie doświadczenie własnej, suwerennej II Rzeczypospolitej. Chociaż w 1918 r. zaborcy zostali usunięci, to nawyki ukształtowane w walce z nimi pozostały, utrwalone w ludzkiej mentalności.
Ów antypaństwowy i antylegalistyczny trening pokoleń odżył ze zwielokrotnioną siłą w latach okupacji hitlerowskiej. Wiele środowisk podtrzymywało go też w czasach PRL. Skutecznie nawiązała do niego w stanie wojennym podziemna "Solidarność". Jak to zwykle bywa, na stare odruchy nałożyły się nowe mity. Incydent szczeciński udowodnił, że propagandzistom PRL skutecznie udało się zaszczepić niechęć do kapitalistów, bezwzględnie wykorzystujących pracowników.
Wszystkie te obserwacje prowadzą do dobrze znanego stwierdzenia, że ludzka świadomość, ukształtowana przez trening wielu pokoleń, jest bytem najwolniej nadążającym za galopem historii. Nie ma się też co łudzić, że stereotypy kształtowane przez pokolenia uda się łatwo wykorzenić. Walka z nimi musi potrwać. Na pewno będzie skuteczniejsza, jeśli nie zabraknie w niej konsekwencji. A z tą bywa nie najlepiej. Dość przypomnieć, jak chętnie do starych stereotypów i nawyków odwołuje się dzisiaj opozycja. Nowym jej dogmatem staje się twierdzenie o rekomunizacji III Rzeczypospolitej. Jeśli uwierzyć w te słowa, logiczne staje się również odwołanie do znanych z tamtego okresu metod walki. To zaś oznacza rozbrat z państwem prawa i społeczeństwem obywatelskim.
Tymczasem trzeba nam szacunku dla państwa i prawa, jeśli nie chcemy oglądać powtórek incydentu szczecińskiego. Wymaga to m.in. porzucenia przez opozycję maniery pogardliwego traktowania obecnego, demokratycznie wyłonionego rządu oraz zrezygnowania z traktowania III Rzeczypospolitej jako kolejnej wersji PRL. Zneutralizowanie antypaństwowego i antylegalistycznego treningu dwóch stuleci przyjdzie łatwiej, kiedy w tych działaniach więcej będzie konsekwencji i determinacji, a mniej pokusy "dorabiania gęby" politycznym konkurentom. Tego zaś w polityce wyrzec się najtrudniej.
Więcej możesz przeczytać w 34/2002 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.