Na lewo most

Dodano:   /  Zmieniono: 
"Wprost": - Z kim się sprawniej rządzi: z SLD czy z AWS?
Paweł Piskorski: - W parlamencie ustala się prawo, natomiast samorząd ma więcej funkcji wykonawczych. My nie ograniczamy się do podejmowania uchwał. Władza samorządu jest ściśle związana z radami, które rozdzielają pieniądze, a to nie sprzyja tak ścisłym podziałom na opozycję i koalicję jak w parlamencie. W mieście rządzi się z wszystkimi.
- Tyle że z jednymi bardziej niż z innymi. To się nazywa koalicja.
- W Warszawie mamy, niestety, do czynienia z rozpadem AWS. Przez ostatnie miesiące często zdarzało się, że decyzje podejmowane przez koalicyjny zarząd unii i akcji nie zyskiwały poparcia radnych AWS. W tej sytuacji nie można mówić o sprawnym współrządzeniu.
- Warszawska Unia Wolności zmieniła więc koalicjanta. Nie czuje pan dyskomfortu, pozostając w koalicji z AWS w parlamencie, a w ratuszu rządząc z SLD?
- Jestem politykiem Unii Wolności i w miarę możliwości staram się realizować program mojej partii. W parlamencie realizujemy ten program w koalicji z partnerem, który jest nam bliższy, ale z którym rządzi się z wieloma trudnościami. W Warszawie natomiast nie ma prostego odwrócenia koalicji ogólnopolskiej, gdyż w wyniku rozpadu stołecznego klubu AWS rządząca stolicą koalicja UW-AWS straciła większość. Dlatego powoływane są nowe władze z różnych środowisk politycznych. Prezydent miasta, burmistrz Gminy Centrum i starosta powiatowy będą się wywodzili z różnych opcji. Nie będzie umowy koalicyjnej, więc nie będzie to szeroka koalicja, lecz szerokie porozumienie zawarte po to, by sprawnie zarządzać miastem.
- Czy zawieranie koalicji lokalnych sprzecznych z tymi na szczeblu krajowym psuje demokrację, czy wręcz przeciwnie - zapobiega powstawaniu "żelaznej opozycji" na wszystkich poziomach władzy?
- Inne niż parlamentarne koalicje w terenie zdarzają się często w Europie i nikt z tego nie robi dramatu. W Polsce ich powstaniu dodatkowo sprzyja niestabilność sceny politycznej. Fakt, iż wyborcy zagłosowali w Warszawie na AWS, nie oznacza, że wybrani ludzie z tej listy pod koniec kadencji będą nadal w AWS. To za sprawą podziałów w AWS koalicja unii i akcji utraciła większość. Można było oczywiście rozpisać nowe wybory, co w wymaganym terminie, czyli w sierpniu, oznaczałoby dramatycznie niską frekwencję, albo stworzyć szeroki zarząd - co zaproponowałem zarówno kolegom z AWS, jak i z SLD.
- Kilka miesięcy temu zaproponował pan wspólne listy wyborcze AWS i UW. Gdzie więc, pana zdaniem, przebiega granica między koniecznym w polityce kompromisem a chęcią utrzymania władzy?
- Staram się być wierny moim poglądom, które można określić jako konserwatywno-liberalne. Te poglądy długo jeszcze nie będą poglądami większości, dlatego trzeba zawierać kompromisy, by je realizować choćby w części. Nadal uważam, że więcej osób podzielających moją wizję państwa jest w AWS niż w SLD. Porównując poglądy AWS jako całości i SLD jako całości, nie mam wątpliwości co do słuszności naszej koalicji z AWS. Musimy jednak stale wybierać, jak najlepiej realizować swój program - i tutaj przebiega granica kompromisu. Nie można go zawierać tylko po to, by zajmować stanowiska, ale należy do niego dążyć, by realizować dobry program. Nie wiem, czy dla Warszawy byłoby korzystne, gdybyśmy przez dwa lata nie mieli możliwości podejmowania decyzji. Ja wybrałem budowanie bardzo trudnego szerokiego kompromisu, do którego przekona się tylko część polityków AWS.
- Czy koalicja AWS-UW na szczeblu centralnym podzieli los koalicji warszawskiej? Czy po przyszłych wyborach unia będzie skazana na układ z SLD?
- W sensie utraty większości koalicja parlamentarna AWS-UW w zasadzie już podzieliła los tej samej koalicji w Warszawie. Sytuacja w stolicy była o tyle inna, że musieliśmy wybrać nowy zarząd. Gdyby nie było tego wymogu związanego z orzeczeniem Trybunału Konstytucyjnego, stary zarząd funkcjonowałby pewnie do końca kadencji i tak samo jak w parlamencie miałby ograniczone możliwości przeforsowywania dobrych rozwiązań. Problem byłby wciąż ten sam - podziały w AWS. Popatrzmy na sytuację wokół Emila Wąsacza. Przecież koalicyjna polityka prywatyzacyjna jest jasna, a realizuje ją minister Wąsacz. Tymczasem znacząca część posłów AWS chce tego ministra odwołać. Podobnie jest z polityką podatkową. Dlatego na pytanie, czy lepiej reformować kraj z Jerzym Buzkiem, czy z Leszkiem Millerem - odpowiadam i z Jerzym Buzkiem. Ale nie jestem pewien, czy należy równie pozytywnej odpowiedzi udzielić w wypadku Adama Bieli czy Gabriela Janowskiego z AWS...
- Jeśli po następnych wyborach parlamentarnych możliwa będzie tylko koalicja SLD i UW, a nie AWS i UW - dojdzie do współpracy unii z sojuszem?
- Słuchając tego, co obecnie SLD mówi o makropolityce, jak krytykuje prywatyzację, twierdzę, że w tej chwili zdolność realizowania programu UW w koalicji parlamentarnej z sojuszem byłaby żadna albo znikoma. Co innego w stolicy, gdzie współpraca z politykami SLD w takich dziedzinach, jak naprawa dróg, budowa mostów czy polityka kulturalna, jest pełna. Możemy realizować wizję rozwoju miasta z radnymi SLD.
- Na brak wizji rzeczywiście nie może pan narzekać. Tyle że niewiele z nich udaje się na razie realizować. Kontrakt dla Warszawy, likwidacja handlu na ulicach - trudno tu mówić o sukcesach. Odmiennie niż rząd Buzka, który przy kiepskiej prasie wprowadza reformy, pan przy sympatii mediów przegrywa kolejne batalie.
- Gdyby od jakiejkolwiek reformy zależała budowa obwodnicy lub drugiej nitki metra, ta reforma byłaby wprowadzona. Tyle że metro czy most nie powstanie dzięki głosowaniu w radzie Warszawy czy przyjęciu szczytnej uchwały. My nie jesteśmy rozliczani z uchwał, tylko ich realizacji, to zaś trwa latami. Jeśli porównywać postępy w rozwiązywaniu problemów stolicy i kraju - co jest absolutnie demagogiczne - to proszę porównać postępy w budowie mostu Siekierkowskiego z realizacją programu budowy autostrad. Mimo sporów i mnożących się trudności most zaczęto wznosić, rozpoczynamy budowę oczyszczalni ścieków i oddaliśmy do użytku spalarnię śmieci. Trudno znaleźć inne miasto, w którym dzieje się tak dużo i tak szybko. Tego rodzaju projekty na szczeblu rządowym trwają latami.
- Kilka miesięcy po zapowiedzi ostatecznej rozprawy z mafią taksówkową na lotnisku - mafia miewa się dobrze i nadal naciąga naiwnych pasażerów.
- Zarząd miasta pod moim kierownictwem po raz pierwszy zareagował na problem mafii taksówkowej. Przypominam, że jest to całkowicie poza kompetencjami prezydenta, a mimo to z mojej inicjatywy i pod moim patronatem służby doszły do porozumienia, dzięki któremu człowiek przylatujący na Okęcie może pojechać normalną taksówką, za normalną cenę. Jeśli wojewoda i dyrekcja portów lotniczych wprowadzą zakaz akwizycji w hali przylotów, zniknie ostatni relikt taksówkowej mafii na Okęciu.
- Wbrew pana zapowiedziom trzy-procentowa pula mieszkań specjalnych w gestii urzędników samorządowych nie została zlikwidowana.
- Zaraz po objęciu stanowiska zawiesiłem przyznawanie mieszkań z tzw. prezydenckiej puli, bo uważam, że żadne lokale nie powinny być przydzielane na niejasnych zasadach. Realnie więc takiej puli nie ma. Przez rok Rada Gminy nie mogła jednak podjąć decyzji o formalnej likwidacji puli. To właśnie jedna z ilustracji braku skutecznej większości poprzedniej koalicji.
- Od ponad roku walczy pan o specjalny status Warszawy jako miasta stołecznego. Wierzy pan, że kolejni prezydenci wywalczą ten przywilej?
- Od początku wiedziałem, że to będzie trudna droga. Zdawałem sobie sprawę z niechęci innych miast, ale wiem też, że jest to absolutnie konieczne dla funkcjonowania Warszawy. Już dziś, po roku dyskusji o kontrakcie dla Warszawy nawet niechętni politycy przyznają, że stolica sama nie udźwignie koniecznych inwestycji. Mam nadzieję, że w finale pewnie wieloletnich batalii albo ja, albo moi następcy otrzymają dodatkowe pieniądze na inwestycje.
- Już ponad rok rządzi pan Warszawą. Co z tej perspektywy, oprócz braku pieniędzy, jest złego w konstytucji samorządnej Rzeczypospolitej, co uniemożliwia samorządowcom bycie skuteczniejszymi?
- Pierwsza bariera w funkcjonowaniu samorządów to oczywiście pieniądze. Mamy bowiem do czynienia z decentralizacją zadań, za którą nie idzie decentralizacja funduszy. Drugi problem to niejasność kompetencji - i w wypadku stolicy - złej ustawy warszawskiej. Trzecim problemem jest to, że o sposobie wybierania władz miast, zwłaszcza dużych miast, decydują kryteria polityczne, a tymczasem partie pozostają niestabilne. Być może wyjściem z sytuacji byłby bezpośredni wybór prezydentów...
- Marzy się panu pozycja polskiego Giulianiego, burmistrza Nowego Jorku?
- Gdybym miał jedną dziesiątą środków, którymi dysponuje Giuliani, funkcjonowanie Warszawy, jej bezpieczeństwo, tempo inwestycji, załatwianie takich spraw, jak handel na ulicach czy mafia taksówkowa - wszystko wyglądałoby inaczej. To są jednak nieporównywalne sprawy. A szkoda...

Więcej możesz przeczytać w 19/2000 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.