Korupcja na zamówienie

Korupcja na zamówienie

Dodano:   /  Zmieniono: 
Wartość kontraktów oferowanych w ramach zamówień publicznych tylko w 1998 r. przekroczyła 17 mld zł (ponad 4 mld dolarów)
Omijając przepisy ustawy o zamówieniach publicznych, można zyskać nawet dwa miliardy złotych rocznie 

W ubiegłym roku - według wstępnych danych - suma ta była jeszcze wyższa. Gdyby prawdziwe okazały się przypuszczenia - potwierdzone w niektórych wypadkach przez kontrolerów NIK oraz w raporcie Banku Światowego - wedle których za obejście procedury przetargowej trzeba zapłacić 10-15 proc. wartości kontraktu, nieuczciwie można na zamówieniach publicznych zarobić nawet 2 mld zł rocznie. W niektórych przedsiębiorstwach ubiegających się o kontrakty działają specjalne komórki, których zadaniem jest zbieranie informacji o odbywających się przetargach, poszukiwanie osób, które w imieniu ogłaszających przetarg (najczęściej samorządów) zajmują się weryfikacją oferentów. W ostateczności chodzi o to, by pozyskać ich "dla sprawy".

Lepkie ręce
Instytut Badań nad Demokracją i Przedsiębiorstwem Prywatnym przeprowadził niedawno sondaż wśród przeszło stu przedsiębiorców (głównie ze średnich firm) działających na Mazowszu, Pomorzu i Podbeskidziu. Pytano, jakimi kryteriami kierują się gminni urzędnicy przy przydzielaniu kontraktów. Na rolę powiązań nieformalnych wskazał co czwarty ankietowany przedsiębiorca, a 8 proc. mówiło o nieuczciwym stosowaniu procedur ustawy o zamówieniach publicznych. Aż 28 proc. badanych wskazało na preferowanie przez gminnych urzędników tych firm, z którymi mają powiązania nieformalne. Z kolei według ankiety Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową, przeprowadzonej wśród stu przedsiębiorców budowlanych, do wygrania przetargu potrzebne są dobre kontakty z zamawiającym (60 proc. wskazań).
W opinii Banku Światowego i Najwyższej Izby Kontroli nieprawidłowa realizacja zamówień publicznych przy okazji wielkich kontraktów rządowych kosztuje państwo polskie dziesiątki milionów złotych. Problem korupcji przy zamówieniach publicznych dotyczy zarówno zamówień rządowych, jak i tych, za które odpowiedzialne są jednostki samorządu terytorialnego. Właśnie samorządy z racji mniejszej intensywności kontroli mają większe możliwości bezkarnego naruszania prawa. Korupcja w dziedzinie zamówień publicznych na szczeblu komunalnym polega przede wszystkim na przyjmowaniu łapówek. Wskazuje się też na powiązania zwycięskich firm z rodzinami radnych bądź członków komisji przetargowych, a także tworzenie fikcyjnych firm na potrzeby konkretnego przetargu.

Teoria i praktyka
Zgodnie z art. 71 ust. 1 pkt 7 obecnie obowiązującej ustawy o zamówieniach publicznych, zamawiający może dowolnie korzystać z trybu zamówienia z wolnej ręki, jeżeli wartość zamówienia nie przekracza 3 tys. euro. Przepisy te są zrozumiałe przy dokonywaniu drobnych, bieżących zakupów. Jednocześnie odformalizowanie procedury prowadzi do pełnej swobody i uznaniowości działań zamawiających, które w dodatku trudno objąć postępowaniem kontrolnym. - Należy zmodyfikować cały obowiązujący system zamówień publicznych - uważa Jan Stefanowicz, przewodniczący Komisji Prawa Gospodarczego Centrum im. A. Smitha. - W obecnym istnieje zbyt wiele furtek umożliwiających obchodzenie ustawy o zamówieniach publicznych, dzielenie przetargów na mniejsze i zlecanie inwestycji z wolnej ręki czy w trybie zapytania o cenę zamiast przetargu nieograniczonego.
Problemem jest to, że korupcjogenne są nie tyle same przepisy, ile praktyka. A w praktyce niektórzy oferenci mają wcześniejszy dostęp do szczegółowych informacji o przedmiocie zamówienia oraz systemie oceny ofert w planowanym zamówieniu publicznym. Często kryteria zawarte w specyfikacji istotnych warunków zamówienia formułowane są w sposób ułatwiający wygranie przetargu przez konkretną firmę. Bez uzasadnienia korzysta się z trybu zamówienia z wolnej ręki. Bardzo często cena negocjowana jest dopiero po rozstrzygnięciu przetargu.

Przetarg z o.o.
Jak ustaliła Najwyższa Izba Kontroli, w głośnej sprawie dotyczącej zamówienia na dostawę szybkich pociągów z wychylnym nadwoziem dla Polskich Kolei Państwowych zarząd PKP kierował się wynikami analizy z 1996 r., wskazującymi na opłacalność przedsięwzięcia. Analiza ta w znacznej mierze opierała się na materiałach przekazanych wcześniej przez firmę Fiat Ferroviaria, czyli późniejszego uczestnika przetargu. NIK ocenia również krytycznie procedurę postępowania przy tworzeniu systemu informatycznego ZUS. Wyznaczono wówczas krótki termin składania ofert wstępnych (14 dni), co stanowiło naruszenie art. 16 ustawy o zamówieniach publicznych, a tym samym naruszenie dyscypliny budżetowej. Zdaniem kontrolerów NIK, ze względu na skomplikowany przedmiot zamówienia i konieczność poprawnego opracowania ofert termin ten nie powinien być krótszy niż cztery tygodnie. NIK ocenia też negatywnie przyznanie firmie Prokom prawie maksymalnej liczby punktów za wiarygodność (23,54 pkt na 25 możliwych), mimo że oferent nie dysponował doświadczeniem w opracowywaniu i wdrażaniu systemów informatycznych o takim charakterze, skali i stopniu złożoności. Ponadto wyniki prac komisji zostały zatwierdzone przez upoważnionego wiceprezesa ZUS dopiero po trzech miesiącach. W tym czasie trwały negocjacje z wykonawcą dotyczące koncepcji informatyzacji ZUS oraz postanowień umowy.
Do obowiązującej ustawy o zamówieniach publicznych nie zawsze stosuje się też Telekomunikacja Polska SA. Zamiast ustawy firma posługuje się przepisem wewnętrznym, czyli uchwałą zarządu spółki (z 7 października 1998 r.). W przeciwieństwie do ustawy przepisy wewnętrzne TP SA przewidują, że przetargowi nieograniczonemu podlegają wyłącznie zamówienia powyżej 120 tys. euro (na projektowanie robót budowlanych, inwestycyjnych i remontowych) oraz powyżej 300 tys. euro (na wykonawstwo tych robót). W wypadku inwestycji do 60 tys. euro wykonawca wybierany jest w trybie zamówienia z wolnej ręki. Podobnie projektant - gdy koszt prac projektowych nie przekracza 30 tys. euro. Co ciekawe, możliwość odwołania od decyzji o wyborze oferenta przysługuje uczestnikom przetargu tylko wówczas, gdy wartość zamowienia przekracza 6 mln euro, czyli ponad 24 mln zł. Dotychczas TP SA jeszcze nigdy nie ogłosiła przetargu na tak wielką inwestycję.
Jest tajemnicą poliszynela, że często inwestycje dzieli się na kilka mniejszych albo nie uwzględnia się na przykład kosztów materiałów, co powoduje zmniejszenie kwoty zlecenia i umożliwia - na podstawie regulaminu TP SA - uniknięcie publicznego przetargu. Takie postępowanie sprzyja nadużyciom. Od listopada ubiegłego roku poznańska delegatura UOP prowadzi śledztwo w sprawie zagarnięcia 600 tys. zł przez byłego dyrektora Zakładu Telekomunikacji w Pile. - Funkcjonował tu prosty system: przetargi wygrywali ci, którzy dawali zarobić ludziom odpowiedzialnym za opracowanie danych programowych, za projekt, roboty i odbiór końcowy inwestycji. Zresztą na każdym etapie byli to ci sami ludzie. Przygotowywano fałszywe rachunki, koszty były zawyżane nawet o 30 proc., a pieniądze wędrowały do prywatnych kieszeni - mówi jeden z pracowników TP SA. Na przykład w trakcie realizacji tzw. zadania 407, czyli telefonizacji sześciu gmin leżących na obszarze działania Zakładu Telekomunikacji w Pile, koszty zostały przekroczone o 20 proc.
Niedawno policja zajęła się nieprawidłowościami w jednym z zakładów komunikacji miejskiej w Trójmieście. Podejrzenia wzbudziły wyniki przetargów: od kilku lat przetarg na poprawę geometrii torów tramwajowych wygrywała ta sama firma. Wykonywała ona roboty, a po kilku dniach użytkowania tory wracały do stanu wyjściowego. Każdorazowo ZKM płacił firmie za tę usługę 100 tys. zł. Okazało się, że zleceniodawca i oferent pozostawali w przeszłości w stosunku pracy, co jest - zgodnie z art. 20 ustawy o zamówieniach publicznych - niedopuszczalne. Przepis ten mówi, że w postępowaniu o udzielenie zamówienia publicznego nie mogą brać udziału osoby, które pozostają w stosunku pokrewieństwa i powinowactwa bądź przed upływem trzech lat od daty wszczęcia postępowania związane były z sobą umową o pracę lub zlecenie.
Jedna z jednostek organizacyjnych marynarki wojennej co roku ogłasza przetarg na dostawy żywności. Łącznie chodzi o ok. 240 ton mięsa i jego przetworów. Przetarg na te dostawy odbywa się na początku stycznia. Już w grudniu w "Biuletynie Zamówień Publicznych" ukazuje się ogłoszenie o wyniku postępowania na tę właśnie dostawę. Okazuje się jednak, że jest to wynik postępowania z poprzedniego roku. Oferenci nie znający trybu postępowania w tym przetargu sądzą, że sprawa jest już rozstrzygnięta i nie stają do konkursu.

Dura lex
Autorzy opracowań Banku Światowego i Najwyższej Izby Kontroli postulują, by jak najszybciej podjęto działania zabezpieczające polski system zamówień publicznych przed korupcją. Można to osiągnąć, wprowadzając dwuinstancyjną procedurę decyzyjną przy wyborze najkorzystniejszej oferty (w pierwszym etapie dokonywano by oceny i rekomendacji, w drugim - podejmowano właściwą decyzję), określając skład komisji przetargowych tak, by utrudnić zmowę, publicznie podając ceny przetargu oraz podnosząc wiedzę fachową arbitrów.
Jako jeden z instrumentów przeciwdziałania korupcji w dziedzinie zamówień publicznych NIK zaleca "zasadę wielu oczu", czyli rozdzielanie - między różne osoby - czynności urzędniczych w korupcjogennych obszarach. Tymczasem w Polsce zasady działania komisji przetargowych nie są regulowane ustawą. Często komisje powoływane są na podstawie niejasnych zasad doboru członków, działają bez regulaminów wewnętrznych. Nie wiadomo, jaki jest mechanizm podejmowania decyzji, trudno też ustalić zakres odpowiedzialności poszczególnych członków komisji (komisja nie dokumentuje swojej pracy i ekspertyz, na których się opiera). Urzędnik odpowiada przed przełożonym, który powołał go na stanowisko, nikt nie jest więc zainteresowany dochodzeniem przyczyn złych decyzji. Wspólny interes polega raczej na ich tuszowaniu.
Urzędnicy zamawiający towary i usługi dla swoich instytucji mają nad sobą "bat" w postaci kontroli NIK, regionalnych izb obrachunkowych oraz prezesa Urzędu Zamówień Publicznych. Ten ostatni nie prowadzi jednak kompleksowych kontroli, lecz zajmuje się pojedynczymi sprawami, które uzna za podejrzane. Prezes urzędu Marian Lemke twierdzi, że wpadek urzędników jest wiele, mimo iż ustawa o zamówieniach publicznych obowiązuje już od przeszło pięciu lat. W ciągu trzech kwartałów 1999 r. Urząd Zamówień Publicznych przeprowadził 403 postępowania kontrolne. W 48 wypadkach stwierdzono naruszenia zasad, formy lub trybu postępowania przy udzielaniu zamówienia publicznego. Sprawy te skierowano do organów orzekających o naruszeniu dyscypliny finansów publicznych.

Poprawianie prawa
Projekt nowej ustawy o zamówieniach publicznych przewiduje wiele zmian dotyczących udzielania zamówień o mniejszej wartości (od 3 tys. euro do 30 tys. euro). Postuluje się dopuszczenie procedury odwoławczej, konieczności dokumentowania postępowania w formie pełnego protokołu. Ponieważ korupcji sprzyja nierówność w dostępie do informacji, Urząd Zamówień Publicznych publikuje wszystkie ogłoszenia o zamówieniach w "Biuletynie Zamówień Publicznych" oraz w Internecie. W projekcie nowej ustawy obowiązek publikacji ogłoszeń rozszerza się na ogłoszenia o rocznych planach zamówień oraz zbiorcze ogłoszenia o wszystkich wykonawcach, którym w danym roku udzielono zamówień większej wartości. Projekt nowej ustawy o zamówieniach publicznych przewiduje także, że dzień, w którym upływa termin składania ofert, będzie dniem ich otwarcia.
- Nowa ustawa jest konieczna głównie ze względu na harmonizację naszych przepisów z prawem europejskim. Nie ukrywam jednak, że ma ona również wyeliminować negatywne zjawiska, które pozwalały na obchodzenie i łamanie obowiązującego prawa - mówi Marian Lemke. - Zmieni się procedura przetargowa, a ocena oferenta zostanie oddzielona od oceny samych ofert, co wyeliminuje możliwości manipulacji. Proponujemy też duże zmiany w procedurze odwoławczej, co umożliwi uczestnikom przetargu znacznie lepszą kontrolę "czystości" procedur, w których biorą udział. Nowością będzie m.in. rozstrzyganie ewentualnych protestów przed sądem powszechnym. Prawo do wnoszenia protestów i odwołań zostanie rozszerzone na organizacje gospodarcze zrzeszające wykonawców i dostawców. Proponujemy również zwiększenie jawności zamówień na zasadach szczególnych, w tym składanych przez wojsko.
Badania Transparency International sytuują nas na 29. miejscu na świecie pod względem ryzyka inwestycyjnego związanego z korupcją. Mniej skorumpowane są m.in. Czechy i Węgry. Pod względem korupcjogenności zamówień publicznych Polska jest krajem "średniego ryzyka". To za mało, by przyciągać inwestorów, dla których uczciwa konkurencja jest podstawową zasadą w biznesie.
Więcej możesz przeczytać w 23/2000 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.