Szkoła samobójców

Szkoła samobójców

Dodano:   /  Zmieniono: 
Nie ma uniwersalnego sposobu na rozwiązanie problemu narkomanii. Żaden model zwalczania tej patologii nie jest w pełni skuteczny. Istnieją wyłącznie lepsze lub gorsze metody profilaktyki, leczenia i zwalczania narkomanii. I nie polegają one ani na liberalnym traktowaniu przyjmowania narkotyków, jak w Holandii, ani na surowym karaniu za posiadanie nawet niewielkiej ich ilości, jak w Stanach Zjednoczonych.
Walka z narkotykami zakładająca całkowitą ich likwidację jest fikcją. Zjawisko narkomanii istnieje od lat: było, jest i pozostanie problemem większości społeczeństw - bez względu na to, jak skuteczne są policje poszczególnych państw i jak wiele pieniędzy przeznacza się na dofinansowanie organizacji społecznych oraz tworzenie programów edukacyjnych i zapobiegawczych.

Czym skorupka za młodu nasiąknie
Decydującą rolę w walce o to, by jak najmniej ludzi sięgnęło po substancje narkotyczne, odgrywa profilaktyka i edukacja. Doraźne działania, na przykład finansowanie programów telewizyjnych czy kształcenia pedagogów, są wtórne. Sukces odniesiemy wtedy, gdy zaczniemy od wychowywania grupy, która z narkotykami jeszcze się nie zetknęła, a więc od wychowywania dzieci. Kształtowanie ich w taki sposób, by w przyszłości jak najwięcej z nich odmówiło zapalenia po raz pierwszy skręta z marihuaną, jest gwarancją powodzenia. Nawet jeśli brzmi to banalnie: świadome rodzicielstwo, czyli wychowanie dzieci w poczuciu odpowiedzialności, jest najskuteczniejszą metodą zapobiegania narkomanii. Szanse na bezpieczny dom mają ci rodzice, którzy pamiętają, że sposób, w jaki będą wychowywać dziecko, będzie miał kolosalny wpływ na to, jakich dokona ono wyborów, będąc na przykład w liceum lub na prywatce w gronie przyjaciół.
Doświadczenia wszystkich społeczeństw walczących - często od dziesięcioleci - z narkomanią dowodzą, że bez efektywnego udziału rodziny w wychowaniu dziecko zostaje skazane na wychowanie przez podwórko i rówieśników. Jeśli wśród nich w przyszłości znajdą się narkomani, ono też może zostać narkomanem, bo nie będzie miało wzorców innego postępowania, nie będzie miało autorytetu. W niektórych krajach odpowiedzialność za rozwiązanie "kwestii narkotykowej" próbowano przerzucić na szkołę. Tymczasem szkoła tylko wspiera wysiłki rodziców, podobnie jak Kościół i organizacje społeczne. Bez rodziców szkoła nie jest w stanie wychować dziecka. Nie jest też prawdą, że szkoła, w której młodzież bierze narkotyki, jest zła. Bardziej niepokojącym zjawiskiem jest to, że ciągle są szkoły, których dyrektorzy twierdzą stanowczo: "U nas nikt nie bierze". Świadczy to bowiem o tym, że nie zdają sobie sprawy, co dzieje się w ich placówkach. Dyrektorzy mają prawo powiedzieć, że nie wiedzą, ale powinni traktować swoje placówki jako miejsca, gdzie narkotyki mogą się pojawić, i w związku z tym muszą podjąć odpowiednie działania. Co ważne - problem narkotykowy w tej samej mierze dotyczy szkół publicznych i prywatnych. Narkomani rekrutują się ze wszystkich środowisk i uproszczeniem jest pogląd, że tylko z domów rozbitych i patologicznych.
Coraz częściej mam wśród swoich pacjentów dorosłych, którzy pierwszy raz sięgnęli po narkotyk na przyjęciu, wśród znajomych. Nie potrafili lub nie chcieli odmówić, chcieli doświadczyć czegoś nowego.

Owoc zakazany
Takie błędy popełniają dorośli. A dzieci? One są spragnione nowości i owocu zakazanego znacznie bardziej niż ich rodzice. Jak każdy potrzebują też akceptacji. A środowisko ludzi biorących zapewnia im taką akceptację (jeśli nie mają jej w domu). Handlarz narkotyków staje się dla młodzieży autorytetem. Ma coś, co jest modne, co jest pożądane, co jest owocem zakazanym. I nie ma tu znaczenia fakt, że on to coś sprzedaje, a nie rozdaje. Narkotyki rekompensują młodym ludziom deficyt relacji towarzyskich. Dzięki narkotykom można dziś wyrobić sobie i utrzymać pozycję towarzyską. Niech dowodem będą raporty policji: na terenie działania zatrzymanego handlarza pojawia się kilku nowych kandydatów. A zatem handlarz narkotyków to profesja ciesząca się popularnością.
Skuteczną walkę z narkotykami bardzo utrudnia wykreowana na nie moda. Jej zdezawuowanie byłoby przyczynkiem do wielkiego sukcesu. Niestety, twórcy - artyści i filmowcy, często także ludzie mediów - wciąż puszczają do młodzieży oko, mówiąc tym samym: "Jesteśmy tacy jak wy, a wy chcecie być tacy jak my; my bierzemy". To tani chwyt, prymitywny, obliczony na zdobycie popularności. Tymczasem gwiazdy są autorytetami dla młodzieży i zdają sobie z tego sprawę. A autorytet się naśladuje. Angażowanie części twórców w kampanie antynarkotykowe przynosi tymczasem znakomite efekty na Zachodzie.

Równia pochyła
Swego rodzaju prymitywnym "puszczeniem oka" do młodzieży jest też rozróżnianie narkotyków "miękkich" i "twardych". Ten podział to fałsz i manipulacja. Część młodych ludzi, którzy palą marihuanę i haszysz, może bowiem tłumaczyć, że nic złego nie robi i że "miękkie" narkotyki nie są szkodliwe bardziej niż papierosy i alkohol. Dlaczego więc ponad 90 proc. pacjentów w poradniach uzależnień jako pierwszy zażyty narkotyk wymienia w ankiecie jeden z tzw. miękkich? Nie świadczy to oczywiście, że każdy, kto spróbuje marihuany, stanie się narkomanem. Oznacza, że przekracza granicę bezpieczeństwa.
Narkotyki to substancje zmieniające na zawsze. Narkomanii nie można wyleczyć, można ją zaleczyć. Kto wszedł na pewien poziom uzależnienia, indywidualny dla każdego, pozostanie chory do końca życia, choć wcale nie musi już brać. Nawroty zdarzają się nawet po kilkudziesięciu latach. Narkoman nie powinien się jednak obwiniać, że jest "naznaczony", lecz starać się unikać towarzystwa narkomanów, imprez, na których są narkotyki. Każde ponowne wprowadzenie do organizmu narkotyków staje się sygnałem nawrotu.

Eksperymenty na żywych organizmach
Pomagają w walce z narkotykami jasne prawo i edukacja. Pracuję z uzależnionymi od lat i dlatego jestem zwolennikiem edukacji, która jest najtrudniejszą drogą do sukcesu. Gwarantuje go bowiem dopiero po wielu latach. Nie widać jej rezultatów od razu. Podobnie prawo - pomaga, jeśli jest dobre. Tymczasem obecna legislacja nie jest właściwa. Nie wiadomo, czy narkomanów powinno się zatrzymywać, czy nie, ile narkotyków mogą mieć przy sobie, a ile to zbyt dużo. Jasność prawa pomogłaby w walce z narkomanią: każdy posiadacz narkotyków powinien zostać zatrzymany i wpisany do specjalnego rejestru. Za pierwszym i drugim razem uniknąłby kary, fachowcy, terapeuci zaoferowaliby pomoc, za trzecim jednak czekałby go prokurator i sędzia, którzy podjęliby dalsze decyzje. Taki system zakładałby, że dwa pierwsze zatrzymania pełnią funkcję wychowawczą. Trzecie byłoby karą za łamanie prawa.
Jest szansa, byśmy w Polsce zastosowali jak najbardziej skuteczne metody walki z narkotykami, postawili na edukację i profilaktykę, na odciąganie od tragicznego nałogu tych, którzy nie mieli jeszcze kontaktu z substancjami uzależniającymi.

Więcej możesz przeczytać w 23/2000 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.