Ciężarowa limuzyna

Ciężarowa limuzyna

Dodano:   /  Zmieniono: 
Kilkanaście tysięcy biznesmenów jeździ po Polsce limuzynami zarejestrowanymi - dzięki sfałszowanym dokumentom - jako ciężarówki
Pewni bezkarności przedsiębiorcy rejestrowali w ten sposób nawet auta sportowe i coupé. Podrabiana dokumentacja pozwala na zakupy leasingowe i odpisywanie od ceny auta podatku VAT. W ubiegłym tygodniu policja aresztowała piętnaście osób podejrzanych o udział w fałszowaniu dokumentów i przyjmowaniu korzyści materialnych od nabywców luksusowych samochodów (mercedesów klasy A, volvo, audi i chryslerów). Siedmiu spośród zatrzymanych zwolniono. Skarb państwa mógł na machinacjach grupy stracić nawet 300 mln zł.

Gang działał w całym kraju: firmy zaangażowane w ten proceder miały siedziby w Krakowie, Elblągu, Warszawie, Toruniu, Rzeszowie i Szczecinie. - Tylko w Krakowie sprzedano z naruszeniem prawa około trzech tysięcy samochodów. Straty skarbu państwa jedynie z tytułu nie zapłaconego podatku VAT szacuje się na 40 mln zł - mówi nadkomisarz Dariusz Nowak, rzecznik prasowy Komendy Wojewódzkiej Policji w Krakowie. - Sprawa obejmie prawdopodobnie kilkanaście dużych miast - dodaje prowadzący sprawę prokurator Marek Miarczyński z Prokuratury Rejonowej Krowodrza w Krakowie. Wśród zatrzymanych przez policję znaleźli się przedsiębiorcy, którzy stworzyli łańcuszek firm przerabiających samochody na niby i nieuczciwi diagnostycy, którzy w dokumentacji potwierdzali fikcyjne przeróbki. W procederze uczestniczyły ponadto firmy leasingowe, sprzedające przerobione na papierze limuzyny biznesmenom i przedstawicielom wolnych zawodów, m.in. znanym prawnikom.
Na ślad afery wpadli w ubiegłym roku policjanci z Wydziału Przestępczości Gospodarczej Komendy Wojewódzkiej Policji w Krakowie. Stwierdzili, że nowe limuzyny, nie wyjeżdżając z salonu samochodowego, zmieniały się w auta osobowo-ciężarowe. Firmy "przerabiające" samochody oferowały swoje usługi bezpośrednio w salonach sprzedaży lub w firmach leasingowych. Wystarczyło wybrać konkretny pojazd. Wtedy kupowała go osoba mająca "dojścia" na stacjach diagnostycznych i rejestrowała na siebie lub własną firmę. Potem, na podstawie sfałszowanych dokumentów wystawionych przez stację diagnostyczną, ta sama osoba przerejestrowywała limuzynę na samochód ciężarowy i sprzedawała biznesmenowi lub firmie leasingowej. Na podatku VAT od każdego auta przedsiębiorcy oszczędzali od kilkunastu do kilkudziesięciu tysięcy złotych. Odroczone na kilka tygodni terminy płatności faktur powodowały, że "przerabiacze" nie musieli inwestować własnych pieniędzy, bowiem dealerowi płacili za samochód dopiero po otrzymaniu zapłaty od kupującego.
Mechanizm przestępstwa był bardzo prosty. Zgodnie z prawem na firmę można zarejestrować samochód osobowo-ciężarowy, co pozwala na odpisywanie VAT i wpisywanie kosztów użytkowania auta w koszty firmy. Taki pojazd powinien mieć na przykład oddzieloną przestrzeń ładunkową za pomocą kraty, czego nie można było robić np. w drogich samochodach sportowych. Zaradni biznesmeni, kupując mercedesa klasy A, nie zamierzali oczywiście tworzyć w nim przestrzeni ładunkowej. Pozostawało więc zwrócenie się do "specjalistów", którzy pomagali uzyskać potrzebne dokumenty za 5-7,5 proc. wartości samochodu. Ci zaś wciągali do procederu pracowników stacji diagnostycznych. W trakcie śledztwa ujawniono, że fikcyjne dokumentacje wystawiano na czterech spośród pięciu uprawnionych do tego małopolskich stacjach. Na jednej z nich w przestępstwo zaangażowani byli wszyscy pracownicy. Za dokument - w zależności od wartości samochodu - otrzymywali od szefów "przerabiaczy" od 200 zł do 800 zł.
Jeden z zatrzymanych przez policję fałszerzy nie tylko zarejestrował w krakowskim wydziale komunikacji 1147 samochodów, ale także sprowadził część z nich z zagranicy, unikając cła. Był bowiem hierarchą jednego ze związków wyznaniowych. Przepisy zaś pozwalają na sprowadzenie samochodu bez opłat celnych, jeśli zostanie on wykorzystany na potrzeby Kościoła. Nadużycie tego prawa, kupno fałszywej dokumentacji i wprowadzenie auta do firmy leasingowej, pozwalało na kupno nowych luksusowych samochodów za połowę ich wartości.
Zachętą dla przestępców, zdaniem policjantów, były wadliwe przepisy, które obowiązywały do września ubiegłego roku. Poprzednie dyrektywy nie zawierały między innymi szczegółowych wytycznych dotyczących przerabiania samochodów osobowych na ciężarowe. Można było zgodnie z prawem zamontować dowolną kratkę z tyłu samochodu, by uzyskać "ciężarówkę". Bardziej przedsiębiorczy przerabiali auta na samochody specjalne. Do niedawna wystarczyło bowiem zamontowanie skrzyneczki z kłódką, by uznać samochód za pojazd przeznaczony do konwoju pieniędzy. - Przepisy nadal są niespójne, lecz za miesiąc będzie gotowa ich nowelizacja, precyzująca warunki techniczne, jakie muszą spełniać samochody osobowo-ciężarowe - obiecuje Jerzy Folga, dyrektor Departamentu Transportu Samochodowego Ministerstwa Transportu i Gospodarki Morskiej.

Więcej możesz przeczytać w 25/2000 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.