Poczta

Dodano:   /  Zmieniono: 
Lochy wyobraźni
Jestem sympatykiem gier fabularnych, które wciąż są nowością nie tylko na polskim rynku. Systemów jest niewiele, graczy sporo, ale jedynie garstka naprawdę wie, o co w nich chodzi. Niestety, Agnieszka Zwiefka ("Lochy wyobraźni", nr 25) swoim artykułem nie przyczyniła się do poprawy istniejącej sytuacji. Gry fabularne (RPG) pojawiły się w naszym kraju raptem parę lat temu. Nagle fantastyka wydała na świat nową kategorię interaktywności. Pierwszy system w polskiej wersji językowej - "Warhammer" - pociągnął za sobą zjazdy i konwenty miłośników RPG, wtedy też powstał "Złoty Smok" - konkurencyjne wobec "Magii i Miecza" czasopismo. Na temat RPG wciąż krążą liczne mity. Są to często nawet bardzo ostre zarzuty. Może to wprowadzić czytelników w błąd. Należałoby po prostu wyjaśnić, o co w tym wszystkim chodzi. Gry te służą kreowaniu sytuacji, wielowarstwowych zagadek, odwołują się do czasem złożonego, a czasem prostego i rubasznego humoru. Pragnę wszystkim gorąco polecić ten rodzaj rozrywki. Myślę, że gry fabularne są nieporównanie bardziej wartościowe niż granie na komputerze czy ślęczenie całymi dniami przed telewizorem.

KAROL WILKOSZEWSKI
Kraków

Nie tylko dla orłów
Henryk Rebandel ("Nie tylko dla orłów", nr 25) wieszczy nieprawdziwe zagrożenia związane z zastąpieniem egzaminów wstępnych do szkół wyższych zewnętrznym egzaminem dojrzałości. Nie jest prawdą, że wyższe oceny łatwiej będzie uzyskać w słabszych szkołach. Prace maturalne będą przecież sprawdzać egzaminatorzy spoza szkoły według jednolitych reguł. Problemem może być zagwarantowanie uczciwego przebiegu egzaminu, ale dotyczy to też egzaminów wstępnych. Tam, gdzie matura jest przepustką na studia, uczelnie mają prawo określania, jaką ocenę powinien uzyskać kandydat. Informator London School of Economics określa na przykład, jakie przedmioty, na jakim poziomie i na ile punktów trzeba zdać, by zostać przyjętym na określony kierunek. Nie istnieje więc zagrożenie, że kandydaci wybiorą na maturze "łatwe" przedmioty. Należy się jednak martwić o jakość nowej matury, biorąc pod uwagę fatalną organizację prac nad nią. Za parę lat zresztą niż demograficzny spowoduje, że to uczelnie będą walczyć o studenta, a nie na odwrót.

WŁODZIMIERZ ZIELICZ
XXXIII LO im. M. Kopernika
w Warszawie

Uniwersytet demokracji
Z zainteresowaniem przeczytałem tekst Michała Zielińskiego ("Uniwersytet demokracji", nr 24) i zgadzam się z większością zawartych tam myśli. Zasmuciła mnie jednak sekwencja, w której autor z kpiną wypowiada się na temat niektórych prowincjonalnych uczelni, przytaczając jako (jedyny) przykład Wyższą Szkołę Pedagogiczno-Rolniczą w Siedlcach. Otóż spieszę donieść, że uczelnia o takiej nazwie nigdy nie istniała. Redaktorowi chodziło zapewne o Wyższą Szkołę Rolniczo-Pedagogiczną, która 1 października 1999 r. została przemianowana na Akademię Podlaską w Siedlcach. Na uczelni tej pracuje na pierwszym etacie ok. 100 profesorów i doktorów habilitowanych, wielu z nich to znakomici nauczyciele akademiccy i naukowcy cenieni nie tylko w kraju. Wszystkie wydziały Akademii Podlaskiej kształcą na poziomie magisterskim, a niektóre mają prawo nadawania stopni naukowych doktora i doktora habilitowanego. Przez 30 lat uczelnia siedlecka wykształciła kilka tysięcy absolwentów. Wielu z nich prowadzi własne firmy, pracuje w szkołach, na uczelniach, w administracji. W Siedlcach od lat realizowany jest program kształcenia integracyjnego niepełnosprawnych.

dr hab. MAREK M. ŻABKA
Akademia Podlaska w Siedlcach
Więcej możesz przeczytać w 26/2000 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.