Praca sezonowa

Dodano:   /  Zmieniono: 
Polki nie marnują w Hiszpanii czasu na plażach Costa Brava.

Coraz więcej studentek, urzędniczek czy nauczycielek woli zarabiać, zamiast wypoczywać. Zarabiać w sposób znany od tysiącleci. To między innymi dzięki nim w Barcelonie zyski z prostytucji przewyższają obroty handlu narkotykami. Domy publiczne - oficjalnie rejestrowane jako bary koktajlowe - przynoszą na tyle poważne dochody, że ich adresy zdecydowano się umieścić nawet w oficjalnym przewodniku po mieście, wydanym przez barcelońską gminę.
- Polki pracują wszędzie: w salonach masażu, domach relaksu i dyskretnych apartamentach. Są zaradne. Przyjeżdżają, by się zająć wakacyjną prostytucją, ale nie pracują na ulicy - mówi Javier Jove, rzecznik wydziału ds. przestępczości zorganizowanej w barcelońskiej policji.
"Nie szukaj pracy daleko, u nas tylko podczas wakacji zarobisz miesięcznie 800 tys. peset" - można przeczytać w hiszpańskim dzienniku "La Vanguardia". To zachęcające ogłoszenie (800 tys. peset to równowartość ponad 20 tys. zł) nie dotyczy bynajmniej pracy przy zbieraniu jabłek. Wiele hiszpańskich domów publicznych korzysta z usług dziewczyn pracujących przez miesiąc lub dwa. Przyjeżdżają jako turystki, często autokarami polskich biur podróży. Wyjeżdżają z pełnym portfelem i bez skazy w życiorysie. Po trzech miesiącach pracy wywożą roczną pensję dobrze zarabiającego urzędnika.
Nasze rodaczki mają dobrą opinię.
- Są spokojne, czyste i pilne. Nie piją wódki i nie kłócą się z klientami. Potrafią się ubrać lepiej niż Francuzki - opowiada Jordi, właściciel luksusowego domu schadzek, w którym najbardziej pracowite dziewczyny w ciągu nocy potrafią zarobić nawet półtora tysiąca dolarów.
Polki nieprzypadkowo wybierają Barcelonę. Kiedy przed trzema miesiącami urzędnicy z Brukseli zlecili badania na temat prostytucji, ich wyniki zadziwiły socjologów. Okazało się, że najwięcej domów rozpusty można znaleźć w Hiszpanii, a Hamburg definitywnie stracił tytuł europejskiej stolicy uciech - właśnie na rzecz Barcelony i jej najbliższych okolic. To portowe miasto będące ogromnym ośrodkiem turystycznym i kongresowym każdego roku odwiedza ponad 20 mln osób. Popyt na usługi seksualne jest tak duży, że na miejsca schadzek zamieniane są nawet domy starców.
Prawdziwy boom na seks nadchodzi w Hiszpanii latem. Wtedy liczba prostytutek się potraja. Co trzecia dziewczyna decydująca się w taki sposób spędzić wakacje zapomina o prostytucji wraz z nadejściem jesieni. Ani policja, ani właściciele domów schadzek nie potrafili policzyć Polek pracujących w barcelońskich domach publicznych. - Wiemy jedynie, że mają dobrą opinię. Nie mamy z nimi żadnych problemów - wyjaśnia Javier Jove.
O tym, że polskie prostytutki mają dobrą opinię, przekonałam się osobiście. Ogłoszenia zachęcające do pracy znaleźć można w każdej codziennej gazecie. Im bliżej wakacji, tym jest ich więcej. "Szukam sublokatorki. Ze mną nie będziesz miała czasu na odpoczynek" - głosi jedno z nich. Dziewczyna oferuje mieszkanie w Pedralbes, najbardziej luksusowej dzielnicy Barcelony. Mówię, że jestem z Polski i interesuje mnie praca wyłącznie podczas wakacji. - To nawet lepiej, moja koleżanka jedzie do Nowego Jorku, dostała stypendium i wróci we wrześniu - opowiada rozmówczyni.
- Mówisz po angielsku? Bo wiesz, do nas przychodzą panowie z wyższych sfer - dodaje po chwili.
Decyduję się na spotkanie. W kawiarni czeka przystojna brunetka: kosmetyki, sukienka, biżuteria - wszystko razem warte co najmniej 5 tys. USD. Dziewczyna jest studentką prawa, robi kurs bankowy, wszystkie obowiązki godzi bez problemów. Rozmowa kończy się, gdy mówię, że nie mam prawa stałego pobytu.
Szukam więc dalej. Tym razem rozmowa kwalifikacyjna ma się odbyć w popularnym w Barcelonie centrum masażu. Alicja, która odpowiada za nabór kandydatek, przez telefon nie zadaje żadnych dodatkowych pytań. Kiedy przychodzę, na progu wita mnie szczupła blondynka. Nie chce znać mojego adresu, nazwiska, nie pyta o paszport ani o badania lekarskie. Zdradza, że klientom nudzą się dziewczyny z Kolumbii i Wenezueli. - Ciemne oczy i śniada cera to nie wszystko. W Polkach jest coś specjalnego, wy macie klasę - zachęca.
Zarobki zależą od pracowitości i wymagań klienta. Karta, którą przy wejściu do lokalu dostają panowie, zawiera kilkanaście propozycji. Najtańsza - masaż z relaksem - kosztuje równowartość 220 zł. Za stosunek trzeba zapłacić około 700 zł. Na rękę Polki otrzymują połowę stawki. Miesięcznie bez problemów zarabiają 400 tys. peset, czyli ponad dwa tysiące dolarów. Oczywiście dochodów nie zgłaszają w urzędzie podatkowym.
Salonów masażu jest w Barcelonie ponad sto. Prawdziwym rajem jest jednak Casteldefels, oddalone o kilkanaście kilometrów od stolicy Katalonii. W tamtejszych nocnych klubach na gości czeka 300 dziewczyn, w weekendy ich liczba rośnie do pięciuset, a latem - do tysiąca. Żądni przeżyć panowie dowożeni są autobusami prosto z lotniska, a wszyscy taksówkarze znają drogę na pamięć.
Do czasu igrzysk olimpijskich w 1992 r. Casteldefels było typowym nadmorskim kurortem pełnym willi, hotelików i domów spokojnej starości. Podczas zawodów olimpijskich wiele pań dorabiało sobie, przyjmując klientów na okolicznych campingach. Wtedy zaczęły powstawać pierwsze domy publiczne. Dziś legendarnym miejscem w Casteldefels jest Night Club Riviera. Z zewnątrz niczym się nie różni od zwykłego pensjonatu. Jak się jednak okazuje, jest to największy w Hiszpanii dom publiczny. Każdego dnia od piątej po południu do czwartej nad ranem na klientów czeka ponad sto dziewczyn. Zdaniem policji, to właśnie Riviera jest najchętniej odwiedzanym miejscem przez Polki szukające pracy. Turystki są specjalnością klubu - większość dziewczyn zatrzymuje się tu na krótko, czyli około miesiąca. Żadna nie ma podpisanego kontraktu.
- Niektóre dziewczyny pracują dwa tygodnie, a kolejne dwa spędzają na plaży. Inne przez całe wakacje zarabiają na studia - opowiada Francisco Gil, współwłaściciel i zarządca lokalu. - Polki nie lubią zmieniać miejsca pracy i bardzo zależy im na dyskrecji. Pamiętam jedną, która przez pierwsze dwa dni nie pracowała, bo nie mogła zdjąć obrączki.
Klub nie zatrudnia dziewcząt. Jeśli chcą tu przyjmować gości, muszą wynająć pokój i zapłacić za wyżywienie. Na tyłach Night Club Riviera wybudowano dla pań specjalny pensjonat. - Robisz, co chcesz. Nie obchodzi mnie, ile zarabiasz. Ważne, byś opłaciła pensjonat - dodaje Francisco Gil. Nocleg w dwuosobowym pokoju i trzy posiłki kosztują 9 tys. peset, czyli ok. 240 zł. Łóżko w Rivierze jest więc droższe niż luksusowe mieszkanie w Barcelonie. Dziewczyny, które mają powodzenie, zarabiają od ośmiuset tysięcy do miliona peset, czyli niemal 10 tys. USD. Z policyjnych raportów wynika, że te najpopularniejsze otrzymują nawet 15 tys. USD miesięcznie. Niekiedy, aby pracować w Rivierze, trzeba cierpliwie odczekać kilka tygodni, aż zwolni się miejsce.
Gil oprowadza po klubie. Jest południe, do otwarcia lokalu pozostało jeszcze pięć godzin. Mijam kilka dziewczyn w pidżamach. Większość z tych, które już wstały, okupuje kabiny telefoniczne. Młoda Murzynka informuje kogoś, że za tydzień wyśle pieniądze na studia. Trudno się oprzeć wrażeniu, że jestem w akademiku. Z listy, którą pokazuje właściciel lokalu, wynika, że za tydzień przyjedzie do pracy kilkanaście Polek. Nie wiadomo, czy dla wszystkich znajdzie się miejsce.
Z barcelońskich domów uciechy najchętniej korzystają ludzie interesu. Według policyjnych danych, ponad 80 proc. pieniędzy, które otrzymują od firmy na pokrycie kosztów reprezentacyjnych, wydają oni właśnie w domach publicznych. Za czas spędzony w towarzystwie senioritas można dostać rachunek z pieczątką Stowarzyszenia Hotelarzy. Z usług seksualnych korzystają jednak nie tylko przyjezdni. Hiszpańscy mężowie opracowali nawet listę ulubionych wymówek. Na pierwszym miejscu znajduje się: "Kochanie, wychodzę do siłowni".
- Profesjonalne prostytutki muszą walczyć z młodą konkurencją, która nie ma pojęcia o tym zawodzie. Dotyczy to także Polek - mówi madame Reus, swego czasu dama do towarzystwa Salvadora Dalego i Pabla Picassa. Niegdyś słynna prostytutka, a dzisiaj właścicielka agencji towarzyskiej, skarży się na dziewczęta traktujące prostytucję jak sport lub jedną z turystycznych atrakcji.

Więcej możesz przeczytać w 27/2000 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.