"Oko w nodze"

Dodano:   /  Zmieniono: 
Pokaż mi swoje geny, a powiem ci, kim jesteś. Już wkrótce pracodawcy nie będą się domagać od nas życiorysów oraz opinii z poprzedniego miejsca pracy, gdyż wystarczą badania genetyczne umieszczone w teczce personalnej. Podobnie firmy ubezpieczeniowe ustalą wysokość naszej stawki na podstawie badań genetycznych. Jeśli - powiedzmy - nasz genom będzie wskazywał, że mamy skłonności do chorób nowotworowych czy chorób układu krążenia i możemy umrzeć przedwcześnie, to składka będzie wyższa. Być może już niedługo będziemy podrywać na geny. W ten sposób nareszcie mali, grubi i łysi dzięki lepszym genom będą mieli większe powodzenie u pań niż wysocy bruneci. Pojawią się zapewne nowe uzasadnienia rozwodów: niezgodność genów.
Wszystko wskazuje jednak, że po okresie euforii związanej z publikacją mapy genomu pojawi się "eufobia", czyli lęk przed nowinkami, które mogą się okazać puszką Pandory. "Mamy do czynienia ze zbytnim koncentrowaniem się na genach jako elementach określających stan naszego zdrowia. Konstrukcja samochodu nie określa, czy zatrzymamy się na czerwonym świetle, czy też nie" - ostrzega prof. Jonathan King z MIT ("Euforia i obawy"). A zatem w XXI wieku nie grozi nam genokracja, choć nie przeprowadzono jeszcze odpowiednich badań genetycznych. Potwierdzają to Bożena Kastory i Janusz Michalak w okładkowym artykule "Genomania". Jeśli ktokolwiek jest zagrożony genokracją - o czym piszą wspomniani autorzy - to ośrodki badawcze konkurujące z sobą niemal tak jak światowe koncerny. Trudno się temu dziwić, gdyż rozwój badań genetycznych może mieć ogromny wpływ na przemysł farmaceutyczny, a więc na potencjalne zyski tych firm. Zysk jest ogromnym dobrodziejstwem ludzkości, gdyż mobilizuje wszystkich lub prawie wszystkich do ogromnego wysiłku i kreatywności, ale jest także motorem przestępczości, o czym pisze Ewa Ornacka, autorka poruszającego tekstu "Spółka z gangiem". Czytając ten materiał, odnosi się wrażenie, że bajka o rybaku i złotej rybce powinna być obowiązkową lekturą niektórych naszych przedsiębiorców, by nie kończyli tak jak pazerna baba - żona owego rybaka.
Nie lubimy konkurować, wolimy stosować różne sposoby omijania konkurencji; biznesmeni - wchodząc w spółki z gangami, a polska młodzież - wybierając łatwe studia i mało wymagające licea ("Miękkie lądowanie"). Niestety, czasem pomagają w omijaniu uczciwej konkurencji państwowe urzędy, robiąc niektórym firmom drogie prezenty za nasze pieniądze ("Dobry wuj fiskus"). Otóż w ubiegłym roku urzędy skarbowe umorzyły firmom należności podatkowe o wartości 130 mln zł. W gronie "obdarowanych" znalazły się takie firmy, jak Polmos, Stomil czy Daewoo. Dobrze się stało, że w "Dzienniku Urzędowym Ministerstwa Finansów" po raz pierwszy opublikowano listę uprzywilejowanych, szkoda tylko, że nie podano powodów umorzenia podatków. W tym wypadku Polacy wyprzedzili genetyków z Bazylei. Otóż szwajcarscy uczeni - o czym piszą autorzy "Genomanii" - wszczepili zarodkowi muszki owocowej gen myszy odpowiedzialny za powstanie oka. I co? Urodziła się z tego zarodka mucha z okiem w nodze. Tymczasem w Polsce niektórzy urzędnicy izb skarbowych od dziesięciu niemal lat żyją z okiem w nodze, czyli genetycznie są skazani na krótszą perspektywę niż ci, którzy mają oczy we właściwym miejscu. Tę samą wadę genetyczną mają także uczniowie unikający trudnych studiów, kolejarze walczący o narodowy charakter PKP, a także międzypartyjny parlamentarny klub egzekutorów ministrów prywatyzacji i skarbu ("Ministerstwo straceńców"). Niestety, wszyscy dotknięci tą wadą genetyczną będą strzec swoich interesów jak oka w nodze.
Więcej możesz przeczytać w 28/2000 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.