Jadą wozy kolorowe

Jadą wozy kolorowe

Dodano:   /  Zmieniono: 
Cygańska odmienność i niezależność to nie jest zło samo w sobie. Problem jest wtedy, gdy wolność jednego narusza wolność drugiego. Trzeba zatem znaleźć rozwiązanie, które pogodzi te wolności
W opublikowanym 27 czerwca raporcie komisji do spraw rasizmu Rady Europy dostało się - może nie w każdym punkcie zasłużenie, ale zawszeć nieprzyjemnie - i Polsce, i Francji. Nie chcę streszczać raportu ani nawet bezpośrednio do niego nawiązywać, ale może on z pewnością posłużyć za powód do rozejrzenia się wokół siebie w celu wykrycia, gdzie też w naszym otoczeniu może się kryć coś tak brzydkiego jak rasizm.
Rasizm to przecież nie my. To coś obcego, odległego i dawnego, w pewnym sensie egzotycznego. Republika Południowej Afryki i apartheid. Południowe stany USA i Ku-Klux-Klan. W wypadku Francji można by co najwyżej mówić o stereotypie niechęci do Arabów, a w wypadku Polski - do Żydów. Zarówno jednak Arabowie, jak i Żydzi dają sobie ostatnio nieźle na tym świecie radę i nawet jeśli ich ktoś nie lubi, to wpływ tego na ich życie jest w praktyce niewielki, a w razie czego mają duże i skuteczne środki obrony. Dlatego warto poćwiczyć problem rasizmu na kimś, kto w razie potrzeby nie może liczyć na koła dysponujące naftą, pieniędzmi, bronią lub wpływami, a nie lubimy go nie tylko dlatego, że ma ciemny kolor skóry i włosów, ale i dlatego, że układa sobie życie według innych reguł niż nasze. Przykładem tego rodzaju, występującym i w Polsce, i we Francji, są Cyganie. Mówi się o nich niewiele, ale przykrości robi im się dużo.
Cyganie pochodzą z Indii. Wyruszyli stamtąd na zachód w IX stuleciu i od tego czasu nie przestali podróżować. Do Europy Zachodniej dotarli na początku XV wieku i właśnie wtedy - a dokładnie w 1427 r. - po raz pierwszy ujrzano ich u wrót Paryża. Ich potomków nadal się tam spotyka, ale na ogół zimą. Przez pozostałą część roku podróżują, więc można ich zobaczyć wszędzie. I to jest właśnie największy problem. Nie ma co popadać w romantyczne opowiastki o taborach, ogniskach i Cygankach o płomiennych oczach. Jak komuś na trawnik przed osiedlem wjadą nagle samochody z wielkimi przyczepami kempingowymi i wysypie się z nich pełno nieznanych osób o nie uregulowanym trybie życia, to nie spodoba mu się to i ma rację. Ale czy to znaczy, że nie może się starać zrozumieć, o co w tym wszystkim chodzi?
Ta koncepcja życia - którą można nazwać antystabilizacyjną i antyplanową - musiała Cyganom przysporzyć wielu kłopotów w społeczeństwie uważającym stabilizację i planowanie za wartości tak ważne, że nieomal decydujące o człowieczeństwie. Cyganie zaznali więc wielu kłopotów i cierpień. We Francji już w 1504 r. Ludwik XII grozi im banicją, Franciszek I dorzuca kary cielesne, Karol IX - zsyłkę na galery, Henryk IV - zakaz zgromadzeń, Ludwik XV - biczowanie, Wielka Rewolucja Francuska uznaje ich żebranie za wykroczenie, a Napoleon Bonaparte wysyła ich na przymusowe roboty. W Austrii, Szwajcarii i Holandii organizowano w XVIII wieku obławy na Cyganów, a w następnym stuleciu w Danii - ni mniej, ni więcej tylko polowania. Eksterminacja tego narodu stanowiła część starannie opracowanego programu ludobójstwa hitlerowskich Niemiec. Kwestią cygańską zajmował się osobiście Himmler - i to na jego rozkaz między 1 a 3 sierpnia 1944 r. wymordowano cztery tysiące pozostałych przy życiu mieszkańców bloku cygańskiego w obozie w Oświęcimiu. Żadne późniejsze szykany wobec Cyganów nie dadzą się, rzecz jasna, porównać z tym bestialstwem, szczególny tryb życia Romów stale rodzi jednak problemy, ilekroć dochodzi do kontaktów nie tylko z przeciętnymi obywatelami, ale także z administracją i policją.
W latach 60. francuska policja korzystała z każdej okazji, by im uprzykrzyć życie, opierając się na przepisach, które zakazywały "koczownikom" stacjonowania w gminie. Pojawiła się wtedy propozycja (jak na owe czasy rewolucyjna), aby przygotować w gminach specjalne tereny, na których wędrujący Cyganie mogliby się czasowo zatrzymywać i nawet posyłać dzieci do szkoły. Jej autorzy wyszli z rozsądnego założenia, że cygańska odmienność, wolność, niezależność i wędrownicze zwyczaje to nie jest zło samo w sobie. Problem polega tylko na tym, że wolność jednego kończy się tam, gdzie narusza wolność drugiego. Jeśli zatem instalowanie się na gminnych i osiedlowych trawnikach komuś psuje życie, trzeba znaleźć rozwiązanie, które obie te wolności pogodzi. Sugestia ta została przejęta dopiero dwadzieścia lat później przez Radę Europy i Komisję Europejską. Z wprowadzaniem jej do powszechnej praktyki bywa jednak bardzo rozmaicie - nie ukrywajmy, że częściej gorzej niż lepiej. Nie sięgając daleko: we Francji roku 2000 parlament ciągle jeszcze nie zatwierdził projektu ustawy o trybie przyjmowania "nomadów" w gminach...
Więcej możesz przeczytać w 28/2000 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.