Stąd do Norwegii

Dodano:   /  Zmieniono: 
Norwegia przyjmie natychmiast z zagranicy 3700 pielęgniarek, 800 lekarzy oraz 600 psychologów i psychiatrów
Dotychczas kraj ten korzystał z pomocy fachowców z Danii i Szwecji, ale wybierali oni głównie oferty pracy sezonowej, co nie mogło w dłuższej perspektywie rozwiązać problemów norweskiej służby zdrowia. - Nasz wybór padł na Polskę, Węgry i Czechy - mówi Odd Erick Martison, wysoki funkcjonariusz tamtejszego Dyrektoriatu Pracy.
- Po pierwsze, zachęciły nas do tego wcześniejsze decyzje i doświadczenia Szwecji, która też postanowiła zasilić swe kadry medyczne specjalistami z Polski. Po drugie, Polska, Węgry oraz Czechy wkrótce zostaną członkami Unii Europejskiej i dlatego już teraz warto zliberalizować przepisy dotyczące zezwoleń na pracę i pobyt w naszym kraju. Pozwoli to nam szybciej podejmować decyzje związane z zatrudnianiem w innych sektorach w chwili, kiedy kraje te faktycznie znajdą się w unii - komentuje Martison. Czy grozi nam exodus lekarzy?
Pierwsi ze Skandynawów decyzję o zatrudnieniu specjalistów z drugiej strony Bałtyku podjęli już w lutym Szwedzi, którzy otrzymali zgodę na przyjęcie 50 polskich lekarzy. Czy w ślad za Szwecją i Norwegią pójdą inne państwa Unii Europejskiej? Wiadomo, że rekrutacje w naszym kraju - według wstępnych ustaleń norweskiego Dyrektoriatu Pracy - mają się odbyć jesienią.
Norweskie szpitale, przychodnie, centra rehabilitacyjne, domy starców i wszystkie komunalne instytucje służby zdrowia chcą do 2002 r. przyjąć do pracy ok. 10 tys. lekarzy i pielęgniarek. Tak duży deficyt w personelu medycznym tego kraju jest wynikiem reorganizacji służby zdrowia, która zmierza do polepszenia świadczeń opieki zdrowotnej. Wiąże się również z postępującym starzeniem się społeczeństwa tego kraju i brakiem rąk do pracy.
Potencjalni zainteresowani dowiedzieli się bardzo szybko, jak ma przebiegać rekrutacja i kto ma szansę na wyjazd. Zatrudnieniem polskich lekarzy w Szwecji zajęła się prywatna firma Medena Rek Polska. W styczniu zamieściła w "Gazecie Wyborczej" ogłoszenie, na które odpowiedzieli lekarze różnych specjalności. Najwięcej chętnych znalazło się wśród pediatrów, chirurgów i okulistów. Dużo mniej zgłosiło się internistów, radiologów i patologów. Kandydaci motywowali chęć wyjazdu głównie względami finansowymi. Spośród nich wybrano 150 osób, które oceniły swoją znajomość języka angielskiego jako bardzo dobrą. Miesiąc później pisali oni w Warszawie test z angielskiego. Na drugi etap eliminacji, który odbył się w marcu, pojechali najlepsi. Były to rozmowy kwalifikacyjne przeprowadzane w Gdańsku, Warszawie i Kalmar. W ciągu dwóch miesięcy sprawa naboru Polaków do pracy w Szwecji była rozstrzygnięta. Teraz lekarzy poszukują Norwegowie. Zdaniem przedstawicieli Ministerstwa Zdrowia, Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej oraz Krajowego Urzędu Pracy, Norwegia nie złożyła polskim władzom żadnej oficjalnej propozycji nawiązania współpracy. Jedynie na początku roku zwrócili się do Krajowego Urzędu Pracy z pytaniem, ilu lekarzy w Polsce jest bez pracy. Nie zapadły jednak żadne ustalenia.
Zupełnie inaczej sprawa naboru lekarzy wygląda na Węgrzech. Tamtejsze władze od początku były zainteresowane wyjazdem swoich medyków do Norwegii. Same więc złożyły taką propozycję Skandynawom i dlatego oba kraje mogły szybko dojść do porozumienia. Już dziś wiadomo, że Norwegowie zatrudnią 30 specjalistów z Węgier. We wrześniu rozpoczną oni trzymiesięczne kursy języka norweskiego w Budapeszcie. Po ukończeniu tych kursów wyjadą do Norwegii na dwumiesięczne kursy specjalistyczne, podczas których będą przyswajać głównie terminologię medyczną.
Ocenia się, że w Polsce pracuje ok. 110 tys. lekarzy. Każdego roku studia medyczne kończy 2,5 tys. studentów. Szacuje się, że co piąty absolwent rezygnuje z kariery lekarza i rozpoczyna pracę w innej branży. Ci, którzy pozostają w zawodzie, starają się przebić na rynku pracy. Nie wszyscy jednak znajdują zatrudnienie. W pierwszej połowie 1999 r. w urzędach pracy było zarejestrowanych 298 bezrobotnych lekarzy. - Dane te są znacznie zaniżone. Największe zwolnienia nastąpiły w pierwszym półroczu tego roku. Do liczby około 300 bezrobotnych medyków trzeba dodać około stu osób pozostających na zasiłkach i drugie tyle tych, którzy z różnych względów nie chcą się zarejestrować w urzędach pracy - tłumaczy Irena Wolińska, dyrektor Departamentu Polityki i Rynku Pracy. - Mamy więc sporą grupę lekarzy, którzy mogliby skorzystać z oferty wyjazdu.
Pracą za granicą interesują się jednak nie tylko bezrobotni absolwenci akademii medycznych. Codziennie w Ministerstwie Zdrowia, Ministerstwie Pracy i Polityki Społecznej, Krajowym Urzędzie Pracy, a także w izbach lekarskich pracownicy odbierają po kilka, kilkanaście telefonów od osób zainteresowanych ofertą Norwegów. Na ogłoszenie, które ukazało się w styczniu tego roku i dotyczyło rekrutacji lekarzy do Szwecji, dało odpowiedź 1800 lekarzy z całej Polski. Wśród kandydatów przeprowadzono selekcję. Oferty Szwedów i Norwegów są więc - co zrozumiałe - kierowane nie do pozostających bez zatrudnienia, lecz do najlepszych lekarzy. Norwegowie są też zainteresowani przyjęciem pomocniczego personelu medycznego. Potrzebują przede wszystkim położnych i pielęgniarek chirurgicznych. Ewentualni kandydaci muszą brać pod uwagę warunki panujące na dalekiej północy. Jak wynika z relacji Tomasza Pochylskiego, polskiego lekarza pracującego w Norwegii, pracownicy potrzebni są głównie na północy kraju, a tam warunki klimatyczne są diametralnie różne od tych, które panują w Polsce. Przez osiem, dziewięć miesięcy jest tam ciemno i zimno; pracuje się na obszarach słabo zaludnionych, niemal pustynnych. Muszą to wziąć pod uwagę ochotnicy do pracy w Skandynawii.
Trudno jednak dzisiaj oceniać, czy polscy lekarze będą mieli szansę na wyjazd do Norwegii. W ostatnich dniach Departament Polityki Rynku Pracy w Ministerstwie Pracy i Polityki Społecznej, zmobilizowany doniesieniami mediów, zdecydował się wystosować pismo do Dyrektoriatu Pracy w Norwegii z pytaniem o ewentualne warunki przyjęcia polskich lekarzy. - Zapytaliśmy Norwegów, czy poszukują tak dużej liczby ludzi, że powinny się w to włączyć nasze władze, czy jest to raczej jednorazowa akcja, którą z powodzeniem może przeprowadzić agencja doradztwa personalnego lub biuro pośrednictwa pracy - komentuje Jerzy Dworańczyk z Departamentu Polityki Rynku Pracy.

Więcej możesz przeczytać w 32/2000 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.