Poligon Kosowo

Dodano:   /  Zmieniono: 
Rozmowa z PASCALEM MILO, ministrem spraw zagranicznych Albanii
Jacek Potocki: - Jak po upływie roku ocenia pan akcję NATO w Kosowie?
Pascal Milo: - Interwencja sojuszu w Kosowie pozwoliła uniknąć katastrofy humanitarnej, przywróciła poszanowanie życia ludzkiego i praw człowieka, stanowiła przejaw filozofii naszych czasów. Dowiodła, że za przestrzeganie praw człowieka odpowiedzialna jest wspólnota międzynarodowa i że nie są one wewnętrzną sprawą danego kraju. Do Kosowa powróciło 800 tys. Albańczyków, co było głównym celem interwencji NATO. Sojusz zahamował serbskie ludobójstwo. W efekcie interwencji NATO tacy dyktatorzy jak MilosŠević dostali solidną lekcję, że nie wolno igrać z losem setek tysięcy ludzi i doprowadzać do nowej wojny w południowo-wschodniej Europie. MilosŠević ponosi odpowiedzialność za wywołanie czterech wojen w naszym regionie. Nadszedł czas, by go powstrzymać. Do tego nie wystarczy jedynie interwencja NATO, niezbędna jest odpowiednia polityka. Sprawa Kosowa to nie tylko kwestia zapobieżenia ludobójstwu, ale problem bezpieczeństwa całego regionu.
- Przecież w Kosowie zapanowała anarchia, a społeczności międzynarodowej nie udaje się zaprowadzić porządku.
- Takie opinie wygłaszają ludzie, którzy albo nie znają sytuacji na miejscu, albo nie chcą widzieć postępu, jaki w ciągu roku dokonał się w Kosowie. Nikt nie mógł oczekiwać, że w ciągu roku znikną wszystkie problemy, że przywrócony zostanie porządek i pełne bezpieczeństwo. W Kosowie wielu ludzi wciąż pracuje dla MilosŠevicia. Belgradowi nie zależy na tym, by zapanował tam pokój i powstały instytucje demokratyczne. W ten sposób Kosowo stałoby się podobne do Czarnogóry, a MilosŠević nie chce dopuścić do tego, by stały się one krajami demokratycznymi. Zaowocowałoby to odłączeniem się od Jugosławii. MilosŠević jest więc zainteresowany komplikowaniem sytuacji. W Kosowie są też ludzie powiązani z mafią, którzy współdziałają z cudzoziemcami, aby wyciągnąć z zaistniałej sytuacji maksymalne korzyści.
- Z którymi ugrupowaniami Albańczyków w Kosowie rozmawia rząd w Tiranie?
- Rozmawiamy ze wszystkimi siłami politycznymi w Kosowie, udzielamy im jednakowego poparcia, nie chcemy zaogniać sporów, jakie tamtejsi Albańczycy wiodą między sobą.
- Jak wyobraża pan sobie przyszłość Kosowa?
- Nie sądzę, by ostateczny status Kosowa został wypracowany jutro, pojutrze czy za rok. Najpierw trzeba powołać prawowitą władzę, demokratyczne instytucje, stworzyć podstawy współistnienia Albańczyków, Serbów i innych mniejszości narodowych w Kosowie. Moim zdaniem, przyszłość Kosowa wiąże się z integracją europejską, zarówno w skali regionalnej, jak i całego kontynentu. Nie ma innego rozwiązania - KFOR pozostanie w Kosowie jeszcze wiele lat.
- Czy Czarnogóra opuści jugosłowiańską federację?
- Sytuacja w Czarnogórze jest niezwykle delikatna. Bardzo trudno przewidzieć przyszłość tego kraju. Wydaje się, że wszystko zależy od przebiegu wyborów parlamentarnych w Jugosławii pod koniec tego roku. Jeśli prezydent Djukanović i rząd Czarnogóry podejmą decyzję o bojkocie wyborów, a MilosŠević wyśle do Czarnogóry wojska, by zmusić ją do udziału w wyborach, będziemy mówić o nowej sytuacji. Nie mówię o wybuchu wojny, gdyż trudno to dzisiaj przewidzieć, ale takie niebezpieczeństwo istnieje.
Prezydent Djukanović ma poparcie państw demokratycznych, gdyż stoi na straży demokratycznych wartości i próbuje je wprowadzać w Czarnogórze. Działa rozważnie, gdyż nie może dostarczyć MilosŠevicowi pretekstu do otwartej interwencji. MilosŠević myśli o powrocie do Czarnogóry w legalny sposób, sądząc, że osaczając Czarnogórę, piętrząc trudności, przekona jej ludność do powrotu w objęcia Serbii. Z drugiej strony - w Czarnogórze rozlega się coraz głośniejsze wołanie o niepodległość.
- Jak funkcjonuje przyjęty po akcji NATO w Kosowie pakt stabilizacyjny dla Bałkanów?
- Przyjęcie paktu obudziło wiele nadziei. Obecnie patrzymy na to z mniejszym entuzjazmem. Nie spełniono obietnic dotyczących projektów inwestycyjnych. Oceniam jednak pakt jako ogromne przedsięwzięcie o charakterze strategicznym, a początki realizacji każdego przedsięwzięcia są trudne. Kosowo to dziś swego rodzaju poligon doświadczalny. Jestem optymistą, wierząc, że społeczność międzynarodowa pragnie stabilności południowo-wschodniej Europy. Aby to osiągnąć, musi usilnie pracować nad wprowadzeniem paktu stabilizacyjnego w życie. W przeciwnym razie region ten będzie pełen napięcia i konfliktów, które będą się przenosić na cały kontynent.

Więcej możesz przeczytać w 32/2000 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.