Spory o Sierpień

Dodano:   /  Zmieniono: 
Raz jeszcze historia dostarczy scenografii do politycznego spektaklu, który może budzić jedynie zażenowanie
Wiele obozów politycznych ma własne święta, związane z ich bliższą lub bardziej odległą historią. Dla piłsudczyków takim dniem był 6 sierpnia, data podjęcia w 1914 r. walki zbrojnej z Rosją. Rocznicę tego wydarzenia obchodzono w niepodległej Polsce na równi ze świętami narodowymi: 3 Maja i 11 Listopada. Była bowiem znakomitą okazją do przypomnienia dziejowych zasług Legionów Polskich i ich przywódcy Józefa Piłsudskiego. Tak naprawdę chodziło w tych obchodach nie o historię, lecz o politykę. Egzamin zdany w przeszłości uważano za przepustkę uprawniającą do kierowania państwem. Dawne zasługi traktowano jak weksel, który Rzeczpospolita musi spłacić swoim najwybitniejszym synom.
Tak przyziemne traktowanie historii prowadziło do licznych nadużyć. Najpoważniejsze polegało na naginaniu prawdy o przeszłości do bieżących potrzeb politycznych. Z biegiem czasu miarą legionowej zasługi stały się nie autentyczne czyny na polach bitew z lat 1914-1918, lecz miejsce zajmowane w szeregach sanacji po 1926 r. Usuwani przez ten mechanizm w cień zasłużeni legioniści z goryczą mówili o rozrastających się szeregach "czwartej brygady".
Legiony Polskie - jak wiadomo - składały się z trzech brygad. Tę "czwartą" stanowili sanacyjni neofici, którzy przyłączyli się do zwycięskiego obozu po zamachu majowym. To oni najenergiczniej przepychali się do honorowych krzeseł w czasie legionowych uroczystości i najgłośniej śpiewali "Pierwszą brygadę". To oni odmawiali miana legionistów ludziom bardzo dla formacji zasłużonym, jak Władysław Sikorski, bo ci nie pasowali do aktualnej układanki politycznej.
Spór o legionowy Sierpień nie budzi już dzisiaj większych emocji. Wygasł przed wielu laty, wraz z odejściem towarzyszącego mu kontekstu politycznego. Warto go jednak przypomnieć, bo wiele wskazuje, że analogiczne mechanizmy powrócą w polemikach o kolejny solidarnościowy Sierpień.
Znowu do pierwszych, honorowych krzeseł przepychać się będą ludzie, których daremnie by szukać w 1980 r. w międzyzakładowych komitetach strajkowych Gdańska, Szczecina i Jastrzębia. Znowu na dalszy plan zechce się zepchnąć osoby będące "ojcami 'Solidarności'", ale wyłamujące się z obozu politycznego posługującego się dzisiaj tym znakiem. Raz jeszcze historia zamiast świadectwa autentycznej zasługi dostarczy scenografii do politycznego spektaklu, który u prawdziwych bohaterów może budzić jedynie zażenowanie.
Więcej możesz przeczytać w 32/2000 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.