Stosunek organów

Dodano:   /  Zmieniono: 
O uznaniu określonej prezentacji za pornograficzną powinien decydować organ procesowy, a nie płciowy






- Na początku lat 70. rajcy miejscy Detroit, wypowiadając wojnę seksowi komercyjnemu, postawili sobie ambitne zadanie: zdefiniować pornografię. Lista pomysłów była długa. Oto kilka pozycji z owej "karty dań": pośladki, genitalia, rejony łonowe oraz kobiece piersi "poczynając od miejsca bezpośrednio poniżej górnej części otoczki sutka". Cóż za precyzja. Ba, Anglosasi zawsze lubili być precyzyjni. Nasz Sejm, nowelizując kodeks karny, postanowił podążyć tym tropem. Dodał więc do § 3. art. 202 k.k. - zabraniającego produkcji i rozpowszechniania tzw. pornografii twardej, to znaczy przedstawiania seksu z dziećmi, zwierzętami oraz użyciem przemocy - także prezentacje ukazujące "organy płciowe w czasie stosunku". Tym samym stał się poważnym kandydatem do legislacyjnej księgi Guinnessa. Nie znam bowiem kodeksu karnego na świecie, który posługiwałby się taką definicją. Kodeksy karne, jeśli już w ogóle zawierają w swej treści penalizację produkcji i rozpowszechniania pornografii, posługują się jedynie samą jej nazwą. Nie może być zresztą inaczej. Jest to przecież pojęcie dynamiczne, zmienne oraz ocenne i nie da się go raz na zawsze zdefiniować. O uznaniu określonej prezentacji za pornograficzną decydować więc powinien przy pomocy biegłych organ procesowy, a nie płciowy. Po co więc owe komiczne macherki z kodeksem, skoro wystarczyłoby jedno orzeczenie Sądu Najwyższego?! Gdyby jeszcze owe nieszczęsne "organy płciowe podczas stosunku" coś praktycznie naprawdę wyjaśniały. Gdzież tam! No bo skoro "organy" i "stosunek", to organy dwóch partnerów. Do stosunku, jak do tanga, trzeba bowiem dwojga. W pojęciu tym niewątpliwie będzie się mieścić stosunek mężczyzny z kobietą w postaci "klasycznej". Lecz co będzie, gdy partnerom przyjdzie na przykład ochota na seks oralny czy analny? Albo na praktyki masturbacyjne? Toć części ciała wykorzystywane do takich igraszek z całą pewnością nie są organami płciowymi! A jeśli "świerszczykowa" modelka w ekspresyjny sposób będzie się zabawiać na przykład kijem od szczotki? Toć to nie tylko nie organ płciowy, lecz w ogóle żaden organ! Jak z tym wszystkim poradzi sobie nieszczęsna praktyka? I czy Wysokiej Izbie naprawdę chodziło o to, by uznać za twardą pornografię prezentację naturalnego stosunku męsko-damskiego, a wyłączyć z jej zakresu na przykład homoseksualny stosunek analny? Dajmy jednak spokój wyliczankom, bo sprawa jest poważniejsza. Przeszło 95 proc. rynku pornograficznego zarówno w Polsce, jak i na świecie stanowią odzwierciedlenia "klasycznych" stosunków męsko-damskich. Ludzie chcą bowiem oglądać to, co sami robią lub na czego robienie mają ochotę, zaś producenci muszą uwzględniać gusty nabywców. Skoro zaś Sejm postanowił uznać to za całkowicie zakazaną pornografię twardą, to co będzie tzw. pornografią miękką, w wypadku której zabroniony jest jedynie określony sposób prezentowania, narzucający jej odbiór temu, kto sobie tego nie życzy? Akty kobiece? Po co, postępując śladem rajców z Detroit, narażać siebie i sądy na śmieszność?
Więcej możesz przeczytać w 1/2000 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.