Szczęście w pigułce

Szczęście w pigułce

Dodano:   /  Zmieniono: 
Naukowcy pracują nad specyfikiem, który ma być skuteczniejszy od viagry
Miliony ludzi na świecie zażywają codziennie różne tabletki w nadziei, że dzięki nim łatwo i szybko rozwiążą swoje problemy, staną się wiecznie młodzi, piękni, zaradni i szczęśliwi. Co najmniej kilkanaście procent Amerykanów uważa, że tzw. pigułki szczęścia pozwalają im prowadzić w pełni aktywne życie. Środki masowego przekazu rozpowszechniają przekonanie, że sprawność seksualną, wymarzony wygląd łącznie z właściwą osobowością można szybko uzyskać dzięki operacjom plastycznym dostępnym na rynku kosmetykom, medykamentom i sprzętowi do ćwiczeń fizycznych.

- Żyjemy w społeczeństwie konsumpcyjnym, którego główną wartością jest przyjemność. Kult młodości i urody sprawia, że nasza tożsamość "wymywa się" z naszego wnętrza i postrzegana jest przez pryzmat ciała. Rozwój cywilizacji zwiększył jednocześnie tempo życia. Oczekujemy, że wszystko ma być nam podane natychmiast i w gotowej formie jak w barze szybkiej obsługi. Nie chcemy czekać, wszystko, co jest godne pożądania, czyli urodę, seks i sukces, chcemy dostać bez większego wysiłku. To tłumaczy fenomen wszelkiego rodzaju tabletek szczęścia - mówi prof. Zbyszko Melosik, socjolog kultury z Wydziału Studiów Edukacyjnych Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu.
Naukowcy ze szpitala Queen Elisabeth w Birmingham pracują nad specyfikiem, który ma być skuteczniejszy od viagry. Maść o nazwie "Med 900" ma trafić na rynek w połowie 1999 r. Po zastosowaniu ma przynosić błyskawiczny efekt. W przeciwieństwie do viagry będą ją mogli używać również chorzy na serce. Kilka firm farmaceutycznych przygotowuje także lek pomagający kobietom osiągnąć orgazm. Jego działanie - podobnie jak viagry - ma głównie polegać na zwiększeniu ukrwienia narządów płciowych.
Nie ulega wątpliwości, że lekiem XX w. jest jednak aspiryna, która nie tylko łagodzi objawy przeziębienia, lecz także blokuje produkcję trombocytów sprzyjających tworzeniu się skrzepów wewnątrznaczyniowych, co grozi zawałem mięśnia sercowego lub udarem mózgu. Jak podaje Światowa Organizacja Zdrowia, mniej więcej jedna piąta ludzi na świecie zażywa aspirynę profilaktycznie, by zabezpieczyć się przed chorobami serca. Często jednak skuteczność terapii jest niewielka, gdyż przyjmujący lek nie zmieniają stylu życia, nie przestrzegają diety, nie ćwiczą.
Fenomenu błyskotliwej kariery prozacu nie powtórzył dotychczas żaden farmaceutyk. - Popularność prozacu wiązała się z tym, że był to pierwszy lek przeciwdepresyjny nie wywołujący przykrych skutków ubocznych. W celach marketingowych przypisano mu właściwości, których specyfik nie ma. Wielu zdrowych ludzi uwierzyło w to i zażywało lek, chcąc poprawić swoje funkcje psychiczne, być bardziej twórczym, pracowitym, odważnym, zmienić swój charakter. Tymczasem u zdrowych osób prozac nie skutkuje - mówi prof. Stanisław Pużyński, kierownik Instytutu Psychiatrii i Neurologii w Warszawie.
W Wielkiej Brytanii zarejestrowano pierwszy na świecie "lek na nieśmiałość". Badania naukowe udowodniły, że znany od dawna lek antydepresyjny seroxat jest również skuteczny w leczeniu osób z tzw. fobią społeczną. Na to schorzenie cierpi 2-5 proc. populacji. Paroksetyna znajdująca się w seroxacie działa podobnie jak prozac, czyli zwiększa w mózgu poziom serotoniny (substancji wywołującej uczucie euforii i pewności siebie). U dotkniętych fobią społeczną -social anxiety disorder - którzy poddawani są ocenie innych, na przykład podczas publicznych wystąpień, oprócz typowej w takich wypadkach tremy stwierdza się nasilone reakcje somatyczne. Zaczynają się jąkać, pocą się im dłonie, czerwienią się, mają przyspieszone tętno, krótki oddech, bóle brzucha, trudno im zebrać myśli. Panicznie obawiają się zażenowania lub upokorzenia w oczach innych. Psychiatra 29-letniej kobiety z Londynu powiedział, że jego pacjentka w ciągu trzech miesięcy próbnego zażywania leku zmieniła się z osoby, która w obawie przed spotkaniem nieznajomych prawie w ogóle nie wychodziła z domu, w bywalczynię pubów i klubów nocnych, starającą się nadrobić stracony czas. Dr Brian Goss, członek komitetu lekarzy domowych Brytyjskiego Stowarzyszenia Medycznego, w jednym z numerów "The Sunday Times" powiedział, że specyfik nie ma zamienić nudziarzy w krasomówców, ale leczyć konkretne dolegliwości. W brytyjskich mediach pojawiły się podejrzenia, że seroxat trafi do grupy tak zwanych leków rekreacyjnych i ludzie zaczną go stosować bez wskazań medycznych, podobnie jak niektórzy zażywają prozac.
Zainteresowaniu towarzyszącemu prozacowi na krótko dorównała popularnością melatonina, hormon wydzielany przez szyszynkę. Przypisywano jej niemal cudowne właściwości. Miała zapewnić ludziom młodość i długowieczność, leczyć raka i impotencję. Obecnie wiadomo, że hormon ten jest skuteczny tylko w leczeniu bezsenności i zaburzeń rytmów okołodobowych. Mimo to wielu trzydziesto-, czterdziestolatków zamierza zażywać melatoninę, żeby się nie zestarzeć. Nikt nie przeprowadził badań określających, jaki wpływ na organizm będzie miało stosowanie tego leku na przykład przez 20 lat.
Pigułkami młodości nazwano preparat zawierający DHEA, czyli dehydroepiandrostendion, jeden z pośrednich produktów przemian hormonów steroidowych, wydzielanych przez nadnercza, łożysko i gruczoły płciowe. W wieku 20-24 lat w naszych organizmach znajduje się największa ilość tego związku. Z upływem czasu jest go coraz mniej; ok. 80. roku życia zaledwie 10 proc. maksymalnego stężenia. Badania przeprowadzone we Francji i USA dowiodły, że DHEA może opóźniać procesy starzenia się, poprawiać samopoczucie i kondycję psychiczną oraz zwiększać odporność na choroby i stres. Podejrzewa się jednak, że długotrwałe podawanie preparatu pacjentom w podeszłym wieku może zaburzać gospodarkę tłuszczową.
W książce "Tożsamość, ciało i władza" prof. Zbyszko Melosik stawia tezę, że tempo życia i nadmiar docierających do człowieka bodźców nie pozwalają panować mu nad własnym środowiskiem zewnętrznym. W rezultacie koncentrowanie się na własnym ciele, udoskonalanie go i powstrzymywanie skutków upływu czasu daje nam poczucie kontroli życia. Dzięki modelowaniu sylwetki na siłowni, drobiazgowemu liczeniu kalorii czy zażywaniu cudownych leków próbujemy stworzyć wrażenie, że nie jesteśmy bezsilni, że mamy wpływ na to, co się z nami dzieje.
Według socjologów, mass media nie odzwierciedlają rzeczywistości, ale dzieje się odwrotnie. Kopiujemy prezentowane przez nie wzorce życia, wyglądu i zachowań. Analizy treści przekazywanych przez media pokazują, że przeciętna modelka, tancerka lub aktorka jest szczuplejsza niż 95 proc. populacji kobiet. W powszechnej świadomości szczupłość kojarzy się więc z sukcesem i zdrowiem. W USA presja posiadania szczupłego ciała nabrała wymiaru obsesji kulturowej. Z nadzieją i entuzjazmem przyjmowane są wszystkie nowe farmaceutyki odchudzające. Pojawienie się każdego z nich uznawane jest za przełom w tej dziedzinie, tymczasem dotychczas nie znaleziono środka całkowicie skutecznego.
Popularna przez wiele lat deksfenfluramina (isolipan) - preparat hamujący łaknienie - okazała się szkodliwa. Jej zażywanie wiązało się z ryzykiem zastawkowej choroby serca. Obecnie popularnością cieszą się inhibitory lipazy trzustkowej, na przykład xenical, który nawet o 30 proc. zmniejsza wchłanianie tłuszczu z przewodu pokarmowego, co sprawia, że ubytek masy ciała jest dwukrotnie większy od uzyskiwanego dzięki diecie niskokalorycznej. Jeśli osoba zażywająca preparat nie stosuje diety niskotłuszczowej, specyfik powoduje biegunkę i stolce tłuszczowe. - Lek powinien być zażywany pod kontrolą lekarską. Osoba nie przestrzegająca diety traci wraz z tłuszczowymi stolcami witaminy rozpuszczalne w tłuszczach, czyli A, D, E i K. Długotrwałe biegunki mogą spowodować zaburzenia elektrolitowe i odwodnienie - mówi dr Magdalena Białkowska z Instytutu Żywności i Żywienia w Warszawie. Kilka miesięcy temu w USA zarejestrowano sibutraminę, która podnosi poziom serotoniny i noradrenaliny w mózgu, hamuje apetyt i przyczynia się do tego, że organizm traci więcej energii. Lek może jednak powodować wzrost ciśnienia krwi i przyspieszać akcję serca. Zdaniem lekarzy, nadal najbezpieczniejszym sposobem odchudzania jest dieta niskokaloryczna połączona z intensywnym wysiłkiem fizycznym, odpowiednim do wieku, płci i stanu zdrowia.
- W dużej mierze dzięki mediom błyszczenie i wabienie, role, które od wieków należały do kobiet, zaczynają podejmować również mężczyźni. Kiedyś wymagano, by mężczyzna miał przede wszystkim władzę i pieniądze. Teraz, żeby można go było uznać za atrakcyjnego, powinien przypominać Jamesa Bonda, być sprawny seksualnie, mieć sportową sylwetkę i tożsamość pozwalającą wygrywać w świecie rywalizacji, być dobrze ubranym i ładnie pachnieć - twierdzi prof. Zbyszko Melosik. Po oszałamiającym sukcesie prozacu, który ma zapewniać przebojowość i odporność na stresy, a potem viagry urzeczywistniającej mit idealnego kochanka, przyszedł czas na propecie, lek na łysienie typu męskiego. Dotychczas dostępne preparaty trzeba było wcierać w skórę głowy najlepiej kilka razy dziennie, ale wskutek ich działania wyrastał jedynie meszek. Pigułkę propecie zażywa się raz dziennie. Lek hamuje zamianę męskiego hormonu płciowego testosteronu w dihydrotestosteron (formę aktywną biologicznie), co sprawia, że włosy nie tylko przestają wypadać, ale - jak zapewniają przedstawiciele firmy produkującej specyfik - odrastają nowe. Obecność viagry na rynku sprawia, że potencjalnych klientów nie odstraszają badania wykazujące, iż jego zażywanie może powodować u niektórych mężczyzn spadek popędu płciowego.
Według socjologów, nadmiar bodźców sprawia, że zatracamy integralność własnej osoby. Postrzegamy siebie we fragmentach - kobieta zauważa tylko swoje grube nogi czy duży nos, a mężczyzna to, że ma kłopoty seksualne i traci włosy. Stały postęp medycyny sprawia, że oczekujemy od niej cudownego, szybko i bez komplikacji pomagającego środka, który oddziałuje na wszystko. Mass media podtrzymują przeświadczenie, że każde pragnienie można spełnić, gdyż rynek jest na wszystko przygotowany.

Prof. EDMUND WNUK LIPIŃSKI
kierownik Zakładu Systemów Społeczno-Politycznych w Instytucie Studiów Politycznych PAN w Warszawie

Ludzkość od wieków zajmuje się poszukiwaniem środka, który w cudowny sposób przywracałby urodę, zdrowie i dawał szczęście. Sporządzano mikstury i napoje ziołowe mające na przykład bronić przed zranieniem w walce czy zapewnić wzajemność w miłości. Myślano o tym, by pokonać czas. Ludzi zawsze niepokoiły przychodzące z wiekiem zmiany związane ze starzeniem się organizmu, tracenie sił. Sprzedawane na jarmarkach cudowne leki zyskiwały tylko lokalną sławę. Obecnie świat stał się globalną wioską.
Dzięki reklamie i szybkiemu przepływowi informacji łatwiej można sterować wyobraźnią mas i spopularyzować rzekomo szczęściodajny specyfik. Jeszcze kilkaset lat temu człowiek trzydziesto-, czterdziestoletni uważany był za starca, dziś za sprawą postępu medycyny żyjemy ponad dwukrotnie dłużej. To sprawia, że nasze nadzieje na spełnienie marzeń o szczęściu i wiecznej młodości wydają się oparte na naukowych przesłankach. Niestety, tabletki szczęścia są swego rodzaju kolorowym parawanem, którym chcemy zasłonić wizję ostatecznego końca. Dziś śmierć w powszechnej opinii przestała być traktowana jako naturalna kolej rzeczy, a wydaje się raczej porażką lekarzy, czymś, co nie powinno się zdarzyć.


Więcej możesz przeczytać w 1/1999 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.

Autor:
Współpraca: