Inkubatory postępu

Inkubatory postępu

Dodano:   /  Zmieniono: 
W Polsce znacznie zmniejszyła się liczba zgonów noworodków
W roku 1993 odsetek zgonów niemowląt w Polsce wynosił 16,2 promila, w 1997 r. - 10,2 promila, a w 1998 r. - według danych szacunkowych - nie przekroczył 9 promil. Tak radykalną poprawę umożliwiły przede wszystkim przedsięwzięcia organizacyjne. Realizowany od 1996 r. rządowy program opieki perinatalnej gwarantuje, że każde nowo narodzone dziecko bez względu na miejsce zamieszkania otrzyma szybką i fachową pomoc medyczną.

Marta O. w dwudziestym ósmym tygodniu ciąży urodziła ważącą 800 g córeczkę z nie osłoniętym rdzeniem kręgowym w okolicy lędźwiowej. W prowincjonalnym szpitalu, gdzie dziecko przyszło na świat, nie miało dużych szans na przeżycie. Lekarze szybko przetransportowali dziewczynkę do specjalistycznej kliniki, w której przeprowadzono operację korygującą wadę. Zabieg umożliwił normalny rozwój dziecka. Załatwianie formalności związanych z przekazywaniem dzieci do specjalistycznych szpitali zawsze trwało bardzo długo; potrzebne były odpowiednie skierowania i pozwolenia. Zdarzało się, że lekarze nie kierowali pacjentów z komplikacjami do innych ośrodków z powodu nadmiernych ambicji. Starali się wszystko leczyć samodzielnie. W efekcie dzieciom nie udzielano na czas fachowej pomocy, w związku z czym wiele z nich umierało. - Aby tego uniknąć, w prawie każdym regionie kraju szpitale podzieliliśmy na trzy grupy, uwzględniając kompetencje i możliwości techniczne. Do pierwszej należą te, które sprawują nadzór nad pacjentkami w prawidłowo przebiegającej ciąży i zdrowymi noworodkami. Drugą tworzą szpitale zajmujące się terapią pacjentów z patologiami średniego stopnia. W trzeciej znalazły się bardzo specjalistyczne ośrodki leczące kobiety w ciąży o wysokim ryzyku i ciężko chore noworodki. Aby szpitale nie przekraczały swoich kompetencji i bez komplikacji przekazywały sobie pacjentów, uwzględniając stopień powikłań, ich dyrektorzy podpisali specjalne porozumienia o współpracy - mówi prof. Janusz Gadzinowski, krajowy konsultant ds. neonatologii, koordynator programu. Wielkopolska była pierwszym regionem w kraju, w którym w 1994 r. wprowadzono taki system opieki nad matką i dzieckiem. Obecnie odnotowuje się tu tylko siedem zgonów noworodków na tysiąc urodzeń. Gdy system się sprawdził, zastosowano go również w innych częściach kraju. Pomysł zaczerpnięto z państw zachodnich - USA i Kanady - gdzie ten sposób opieki upowszechnił się już 30 lat temu. W krajach tych przyniósł niewiarygodne efekty - liczba zgonów niemowląt zmniejszyła się o 80 proc. Podobnie było w Skandynawii, Szwajcarii, Japonii czy Holandii. Po wielu latach, gdy jakość opieki nad matką i dzieckiem ulegnie ujednoliceniu, system przestanie zdawać egzamin. Tak dzieje się w USA, gdzie większość szpitali ginekologiczno-położniczych utrzymana jest na wysokim poziomie. Dopóki usługi w tym sektorze będą w Polsce zróżnicowane, dopóty trzeba będzie dzielić pracę miedzy szpitale, biorąc pod uwagę ich wyposażenie, doświadczenie i wyszkolenie personelu. W zasadzie nie wymaga to dodatkowych kosztów, a zysk jest ogromny. Warto wiedzieć, że zmniejszenie się odsetka zgonów o dwa promille oznacza uratowanie 900 dzieci. Wprowadzenie powszechnych ubezpieczeń zdrowotnych może zakłócić realizację programu. Jeśli za każdego pacjenta szpital będzie otrzymywał określoną ilość pieniędzy, można obawiać się, że w trosce o swoje dochody ośrodki nie będą zbyt chętnie przekazywać sobie chorych. - Wysłałem listy do wszystkich szefów kas regionalnych w Polsce z prośbą o zróżnicowanie cen usług medycznych w szpitalach i na oddziałach ginekologiczno-położniczych w zależności od poziomu opieki. Ośrodek wysoko specjalistyczny powinien dostawać więcej pieniędzy od szpitali z pierwszej grupy. Jednostkom tym nie będzie się wówczas opłacało zatrzymywanie pacjentów wymagających drogiego specjalistycznego leczenia, gdyż nie wytrzymałby tego ich budżet. Taki system finansowania sprawdził się już w innych krajach - twierdzi prof. Gadzinowski W Polsce ponad 7 proc. dzieci rodzi się przedwcześnie. Prawie połowa z nich wymaga specjalistycznej opieki medycznej. Najtrudniej leczy się dzieci ważące mniej niż kilogram. Zazwyczaj właśnie one umierają i są pacjentami oddziałów neonatologicznych. Najmniejsze dzieci, jakie utrzymywane są przy życiu, ważą 500-550 g. Ratowanie dzieci przedwcześnie urodzonych i niewiele ważących umożliwia przede wszystkim postęp techniczny - konkretnie: coraz doskonalsze inkubatory. - Temperatura ciała dziecka w łonie matki jest o jeden stopień wyższa niż jego ciepłota po urodzeniu. Nowoczesne inkubatory precyzyjnie imitują warunki zbliżone do panujących w macicy. Temperatura, wilgotność powietrza i zawartość w nim tlenu regulowana jest elektronicznie. Specjalne systemy zabezpieczeń i sygnalizacji pozwalają natychmiast wykryć prawie każdą nieprawidłowość - mówi dr Bogumiła Stoińska z Katedry i Kliniki Neonatologii Akademii Medycznej w Poznaniu. Dzieci urodzone w terminie, u których stwierdzono jednak objawy niedotlenienia i nadciśnienia płucnego, leczy się przy użyciu aparatu do inhalacji tlenkiem azotu. Gdy noworodek przychodzi na świat z niedojrzałymi lub chorymi płucami, za pomocą różnych technik można mu pomóc oddychać. Respiratory najnowszej generacji samoczynnie tłoczą do płuc dziecka powietrze o komputerowo dobranym składzie i wyregulowanym ciśnieniu. Jednocześnie pulsacyjny oksymetr nieinwazyjnie bada zawartość tlenu. Badanie polega na naświetleniu wiązką światła palca dziecka. Od początku lat 90. stosuje się w Polsce surfaktant; dotchawiczo podawany wcześniakom, leczy zaburzenia oddychania wynikające z niedojrzałości płuc. Wady wrodzone serca dziecka można wykrywać już w łonie matki. Aparaty ultrasonograficzne nowej generacji pozwalają nawet sprawdzić, w jakim kierunku przepływa krew przez serce płodu. W wielu wypadkach tylko zabieg chirurgiczny wykonany zaraz po narodzinach dziecka potrafi go uratować. Jeszcze niedawno operowano jedynie dzieci ważące ponad 1000 g, dziś takie zabiegi przeprowadza się już nawet u niemowląt ważących 500 g. Można również leczyć dzieci rozwijające się w macicy. Jeśli istnieje duże ryzyko przedwczesnego porodu, lekarze podają matce tzw. tokolityki, leki zmniejszające skurcze macicy i opóźniające poród. Gdy jest on jednak nieunikniony, stosuje się glikokortykosterydy, hormony kory nadnerczy przyspieszające dojrzewanie płuc i nerek płodu. Zmniejszają one również ryzyko krwawień do komór mózgu i zapalenia jelit. Kardiotokograf, urządzenie jednocześnie monitorujące skurcze macicy matki i pracę serca płodu, pozwala ocenić ryzyko niedotlenienia płodu i jego obumarcia. - W łonie matki można leczyć również pewne wady rozwojowe dziecka, na przykład wodogłowie czy wodonercze. Podczas zabiegu zapobiegającego przyszłemu kalectwu do organizmu płodu wprowadza się pod kontrolą ultrasonografu specjalną zastawkę odprowadzającą nadmiar płynu - mówi dr Marzena Wleklak. Mimo powszechnie stosowanej immunoprofilaktyki, w Polsce rodzi się rocznie kilka tysięcy dzieci z konfliktem serologicznym. Wskutek różnicy czynników Rh krwi rodziców u 80 proc. dzieci już w okresie rozwoju płodowego dochodzi do pełnoobjawowej choroby hemolitycznej, która w ciężkiej postaci kończy się śmiercią. Leczenie płodu rozpoczęte przed 36. tygodniem ciąży przynosi dobre efekty. Przeprowadza się transfuzje wewnątrzmaciczne - masę erytrocytarną wstrzykuje się do jamy otrzewnej płodu, skąd krwinki wsysają się przez układ chłonny do krwiobiegu. Coraz częściej krew przetacza się przez nakłucie żyły pępowinowej, które pod kontrolą USG wykonuje się w okolicy pępka. Transfuzje do naczyń eliminują problem złego wchłaniania przez układ chłonny, do czego dochodzi w transfuzjach śródotrzewnowych. Dzięki przetoczeniom krwi zmniejsza się niedokrwistość i ryzyko tzw. obrzęku uogólnionego. - Wiele kobiet nadal nie wie, jaką ma grupę krwi, nie zna czynników ryzyka powikłań w czasie ciąży, do których należą między innymi niedokrwistość, nadciśnienie, choroby nerek, cukrzyca, palenie papierosów i zakażenia układu moczowo-płciowego. Często nawet ciężarne znajdujące się w grupie ryzyka lekceważą kontrolne wizyty lekarskie. Liczba przedwczesnych porodów i niska masa urodzeniowa noworodków odzwierciedlają to, na jakim poziomie ekonomicznym i socjalnym żyją kobiety. Im jest on wyższy i im większa jest świadomość przyszłych matek, tym bardziej dbają one o swoje zdrowie i rzadziej dochodzi do komplikacji w przebiegu ciąży - podsumowuje prof. Gadzinowski
Więcej możesz przeczytać w 2/1999 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.