Warszawski kontredans

Warszawski kontredans

Dodano:   /  Zmieniono: 
W całym kraju są kłopoty z wyłonieniem rządzących koalicji, ale nigdzie nie ma tylu pięter samorządu, ile w Warszawie
Minęło już półtora miesiąca od wyborów samorządowych, a nasze kochane władze lokalne jakoś nie mogą się zorganizować. Prym w dziedzinie bałaganu wiedzie oczywiście stolica, co od dawna warszawiaków nie dziwi. Sam już się w tym wszystkim pogubiłem, mimo że staram się dość dokładnie śledzić doniesienia mediów.

W całym kraju są kłopoty z wyłonieniem rządzących koalicji, ale nigdzie nie ma tylu pięter samorządu, ile w Warszawie. Jako mieszkaniec Mokotowa mam nad sobą władze dzielnicowe, gminne, miejskie, powiatowe i wojewódzkie. Ci, którzy szczęśliwie zamieszkują inne gminy niż Centrum, mają o jeden szczebelek mniej, ale i tak za dużo. Konia z rzędem temu, kto wymieni z pamięci, które władze warszawskie już się ukonstytuowały, a które jeszcze próbują.
Niestety, nie wiem, kto rządzi moją dzielnicą - ani koalicyjnie, ani personalnie. Jest to oczywiście moja wina, bo powinienem się wszystkiego dowiedzieć. W dowiedzeniu się jednak trochę przeszkadzają wiadomości z innych szczebli warszawskiej drabiny. Na przykład z mojej ulubionej gminy Centrum. Ucieszyłem się, że na przewodniczącego rady tego potężnego organizmu gminnego wybrano Bogdana Tyszkiewicza, który zresztą był nim poprzednio. Człowiek to twardy i zdecydowany, ma głowę na karku, więc sobie poradzi.
Atoli okazało się wkrótce, że coś się naszym radnym pokićkało i przewodniczącego wybrali przez pomyłkę. Interweniował sam Wielki Szef AWS i postanowiono wszystko zmienić. Bardzo subtelnie zresztą - oświadczając, że albo przewodniczący się zrzeknie za odszkodowaniem w postaci dobrej posadki rządowej, albo zostanie odwołany bez żadnej rekompensaty. Radni UW w gminie Centrum robią wrażenie nieprzytomnych, bo najpierw głosują na Tyszkiewicza, a później gotowi są go odwoływać. Nie dziwię się im zresztą, bo unia ma teraz powody do bólu głowy.
Unijny prezydent Marcin Święcicki, wybrany na radnego miasta (nie gminy), jest - jak mówi młodzież - "na gigancie", czyli ukrywa się, by mu nie wepchnięto na siłę mandatu radnego, bo wtedy nie mógłby już być prezydentem. A trzeba państwu wiedzieć, że prezydenta Warszawy wybiera gmina Centrum, ta sama, która - dotychczas - nie potrafi sobie wybrać przewodniczącego. Jakby tego wszystkiego było mało, w Trybunale Konstytucyjnym oczekuje na wyrok nowa ustawa o ustroju Warszawy, przewidująca m.in. likwidację gminy Centrum i wybory prezydenta przez radę miasta. I niektórzy liczą, że szacowny trybunał zaprowadzi porządek w Warszawie, co jest oczywiście marzeniem ściętej głowy, bo nie ma takiej siły, która by Warszawę zmogła. Mało kto zwraca uwagę na radę powiatu. Tam też coś się dzieje, ale dokładnie nie wiem, co. Są natomiast politycy twierdzący, że trzeba połączyć radę powiatu z radą miasta, bo mają one podobne kompetencje i jedna z nich jest zbędna. Ponieważ za późno sobie o tym przypomnieli, plotą coś o jakiejś szybkiej ścieżce legislacyjnej, znowu zapominając, że na tej ścieżce mogą spotkać prezydenta Kwaśniewskiego, którego trudno będzie ominąć. Natomiast w sejmiku wojewódzkim władzę objęła chyba koalicja SLD-PSL.
Gdyby warszawiacy to wszystko sobie uświadamiali, prędko doszliby do wniosku, że w stolicy nie da się żyć. Ale wygląda na to, że większość warszawskich rodaków olewa władze i jej kłopoty i zajmuje się swoimi ważnymi, codziennymi sprawami. Miasto istnieje i działa normalnie. Ostatnio jakby korki nawet nieco mniejsze, bo część stołecznych asów kierownicy unika zimowej jazdy. Nie dlatego, żeby się bali, ale za dużo kłopotów. Najpierw trzeba nasze ferrari odśnieżyć, później szarpać się z drzwiami i zamkiem, a jeszcze starszawy akumulator może odmówić posłuszeństwa. Działa przecież komunikacja miejska, mimo że podobno nie ma już na nią pieniędzy, bo odkładamy na mosty, których jednak nie warto budować, bo zabraknie pieniędzy na miejskie autobusy, które miałyby po nich jeździć.
Lud Warszawy poradzi sobie ze wszystkim. Także ze swoim własnym samorządem, nawet gdyby miał dziesięć, a nawet sto szczebli. Władze mogą więc sobie tańczyć do woli. Nikomu to nie przeszkadza.
Więcej możesz przeczytać w 48/1998 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.