Walka z mollami

Dodano:   /  Zmieniono: 
Organizacje kupieckie hamują rozwój miast
Na początku lat 90. rozpoczęły się protesty drobnych kupców przeciwko hipermarketom. Walczą oni w ten sposób o swój byt. Ministerstwo Gospodarki przygotowuje zaś przepisy mające ograniczyć ekspansję wielkich sieci handlowych. Walka z sieciami przeistacza się jednak w krucjatę przeciwko wszystkim nowoczesnym formom handlu i zaczyna ograniczać rozwój miast. Kupcy zyskują coraz większe wpływy w lokalnych samorządach i wykorzystują je do walki z konkurencją. Niekiedy zgoda organizacji kupieckiej na lokalizację nowego obiektu, niekoniecznie handlowego, jest okazją do wyłudzenia od inwestora haraczu liczonego w setkach tysięcy, a niekiedy milionach złotych.

Na początku lat 90. na obrzeżach, a także w centrach dużych polskich miast, zwłaszcza w Warszawie, Poznaniu, Trójmieście, zaczęły powstawać hipermarkety z blachy, przypominające wielkie baraki. Tak wyglądały pierwsze obiekty sieci Auchan, Hit, Géant czy Leclerc. Zagranicznym inwestorom zależało tylko na osiągnięciu szybkiego zysku. Inwestycje w wielkie sklepy samoobsługowe istotnie zaczęły się zwracać już po kilku miesiącach. - To było rzeczywiste zagrożenie nie tylko dla kupców, ale także dla architektury miast - mówi Jan Rutkiewicz, niegdyś burmistrz dzielnicy Śródmieście w Warszawie, dziś dyrektor Biura Planowania Rozwoju Warszawy. Stało się to tak szybko, że ani drobni kupcy, ani same miasta nie zdołały temu zapobiec. Dopiero pod koniec ubiegłego roku rada miejska Poznania pierwsza w Polsce uchwaliła zakaz budowania w centrum jednokondygnacyjnych hipermarketów. Mogą one powstawać jedynie na obrzeżach miasta. - Ta uchwała powstała o kilka lat za późno - uważa Ryszard Grobelny, prezydent Poznania.
"Blaszany trend", przynajmniej w największych miastach, już się w naturalny sposób kończy. - Staliśmy się krajem, w którym opłaca się inwestować poważnie i długofalowo, także w handel - ocenia Rutkiewicz. Druga handlowa fala, która ogarnia nie tylko Polskę, lecz także Europę Zachodnią, ma postać wielkich centrów handlowo-usługowo-rekreacyjnych w stylu amerykańskim, tzw. molli. - Nie chodziło nam o ograniczenie możliwości rozwoju handlu wielkopowierzchniowego, lecz o wyznaczenie wymogów architektonicznych - tłumaczy prezydent Grobelny. - W obrębie miast architektura obiektów handlowych musi być na wyższym poziomie. Jeśli ktoś zaproponuje nam budowę dobrze skomunikowanego hipermarketu na przykład o siedmiu poziomach nawet w centrum Poznania, to nie odrzucimy tej oferty. W ubiegłym roku powstały w Polsce pierwsze obiekty ze zmieniającej Europę amerykańskiej fali. W Warszawie są to m.in. centra Klif i Reduta. Centrum Klif otwarto też w Trójmieście. Oddana do użytku pod koniec 1999 r. Korona we Wrocławiu mieści dwa hipermarkety (spożywczy i budowlany), galerię sklepów, restauracje, punkty usługowe, a także multikino oraz centrum rozrywkowo-rekreacyjne. Podobnie zorganizowane jest drugie wrocławskie centrum handlowo-usługowe - Borek. W stadium projektowania lub realizacji znajduje się kilka innych obiektów w stylu amerykańskich molli, na przykład w Warszawie w okolicach dworców Wileńskiego i Gdańskiego. Przy Dworcu Gdańskim stanie m.in. wieżowiec o powierzchni ok. 70 tys. m kw., w którym znajdzie się 50 mniejszych sklepów, niemal dwieście apartamentów oraz centrum rekreacji i sportu. Obok wybudowany zostanie zespół biurowo-apartamentowy o powierzchni 40 tys. m kw. oraz centrum usługowo-rozrywkowo-handlowe, gdzie znajdzie się ok. 300 drobnych placówek usługowych i sklepików, 21 nieco większych sklepów, dwa domy towarowe, kilka restauracji, kręgielnia, multikino (liczące 20 sal) oraz hipermarket. - Zajmie on tylko 5,4 proc. powierzchni centrum - wyjaśnia architekt Piotr Szeliński. Podobnie będzie wyglądać inwestycja przy Dworcu Wileńskim. Przy okazji gruntownie zostanie odnowiony dworzec, dziś jeden z najbardziej wstydliwych obiektów stolicy. W stolicy Wielkopolski do budowy centrum przystępuje spółka Kupiec Poznański. Przy placu Wiosny Ludów kosztem ponad 60 mln zł powstanie nowoczesny dom handlowy o powierzchni 30 tys. m kw. Kupcy z Gdańska zbudowali na dawnym targowisku centrum handlowe Manhattan, a obok - w starej zajezdni tramwajowej - centrum Sukces. Na Manhattanie jest ok. 330 sklepów. - Niektórym kupcom inwestycja zwróciła się już po kilku tygodniach - twierdzi Wojciech Majchrzykowski, prezes spółki budującej oba centra. Niebawem na Manhattanie powstanie megacentrum o powierzchni 70 tys. m kw. W jego obrębie znajdzie się m.in. multikino z ośmioma salami. Inwestycja ma kosztować ponad 50 mln dolarów.
- Nie jestem zwolennikiem amerykańskiego stylu, bo może on niemal zupełnie zmienić nasz styl życia. W żaden sposób jednak od niego nie uciekniemy - mówi Rutkiewicz. Innego zdania są organizacje kupieckie, którym nie udało się powstrzymać pierwszej fali rozwoju hiperhandlu. Dziś dysponują większymi możliwościami. Dwanaście organizacji grupujących trójmiejskich kupców zawiązało Forum Stowarzyszeń Kupieckich i Rzemieślniczych, którego celem jest reprezentacja i ochrona interesów polskich przedsiębiorców. Kupcom z trójmiejskiej aglomeracji udało się zablokować bądź znacznie opóźnić budowę wielu wielkopowierzchniowych obiektów handlowych, na przykład hal Makro i Real. Na wieść o budowie w Gdyni hipermarketów Billa, Géant i Auchan zagrozili blokadą dróg i okupacją urzędu miasta. Niedawno trójmiejskie forum kupieckie i rzemieślnicze zyskało możliwość bezpośredniego wpływania na decyzje dotyczące lokalizacji nowych obiektów handlowych. Z kolei warszawscy kupcy w połowie 1998 r. zdołali przeforsować "Program rozwoju handlu", który nakazuje, aby każda nowa budowa super- i hipermarketu miała poparcie ich organizacji. Teraz, gdy kończy się era blaszaków, wykorzystują oni program także do innych niż zakładano celów, m.in. do eliminowania konkurencji. Jest on także pretekstem do wyłudzania nieformalnych opłat za "przychylność". Program nie precyzuje, którą z licznych organizacji kupieckich można upoważnić do opiniowania projektów. Praktycznie decydują o tym urzędnicy.
- Podczas nieoficjalnej rozmowy z reprezentantem organizacji kupieckiej dano mi do zrozumienia, że bez przekazania na jego ręce pewnej kwoty nasze przedsięwzięcie będzie długo blokowane - opowiada pragnący zachować anonimowość przedstawiciel inwestora przygotowującego się do rozpoczęcia budowy centrum handlowo-usługowego. O podobnych wypadkach opowiadają również inni inwestorzy. Niekiedy w rachubę wchodzą miliony złotych. Bywa i tak, że o względy inwestorów zabiega kilka organizacji. - Każda administracyjna ingerencja w działalność gospodarczą wywołuje takie niebezpieczeństwo. Powoduje to wzrost kosztów inwestycji i zniechęca inwestorów - uważa Rutkiewicz. - Wolę, gdy struktury gospodarcze kształtują się na zasadzie praw rynkowych. Władze miejskie powinny jedynie regulować strukturę przestrzenną - dodaje prezydent Grobelny. Kupcy szukają również innych sposobów walki z konkurencją, niekiedy działając na granicy prawa. Czasem udaje im się angażować w to urzędników państwowych i przedstawicieli samorządów. "Jeśli nie wydamy pozwolenia na budowę, to inwestorzy zaskarżą odmowę i dostaną swoje. Możemy tylko utrudniać, kazać urzędnikom opóźniać wydanie decyzji" - przyznał na łamach prasy jeden z wiceprezydentów Warszawy, mówiąc o legalnym przedsięwzięciu. Instruował również, że budowy nowoczesnych centrów można opóźniać, wykorzystując nieprecyzyjne zapisy w miejscowych planach zagospodarowania przestrzennego. - Gdy przeczytali to właściciele jednej z największych na świecie sieci handlowych, angażujący się w inwestycje w Polsce, nie mogli uwierzyć, że takie słowa padają z ust urzędników administracji państwa prawa - opowiada pragnący zachować anonimowość polski przedstawiciel tej korporacji. Trójmiejscy kupcy przy okazji walki z hipermarketami zablokowali budowę w niczym nie szkodzącego ich interesom multikina. Obecnie toczą wojnę z nowoczesnym wielofunkcyjnym centrum handlowym, które powstaje na terenie dawnych zakładów elektronicznych Unimor. Wykorzystują również wszelkie niejasności prawa i luki w planach zagospodarowania miasta. Trwające miesiącami procedury odwoławcze nie tylko opóźniają terminy otwarcia nowych placówek, ale też znacznie podnoszą koszty inwestycji.
Kiedyś warszawska gmina Śródmieście wręcz zachęcała kupców z ul. Chmielnej, którzy protestowali przeciwko zbyt wysokim czynszom i zagranicznej konkurencji, aby sami stworzyli tam nowoczesne, przyjazne dla klientów centrum handlowe. Okazało się, że jedynym, co ich łączy, jest niechęć do konkurencji. Wszelkie rodzące się pomysły niweczyła jeszcze większa niechęć do siebie nawzajem, choć koszt wynajmu metra kwadratowego powierzchni handlowej na Chmielnej przekroczył już 340 zł miesięcznie; jest znacznie wyższy niż w jakimkolwiek centrum handlowym. Warszawscy kupcy najbardziej skuteczni są w działaniach destrukcyjnych. W ubiegłym roku udało im się opóźnić budowę stacji metra przy ul. Świętokrzyskiej, czym narazili się mieszkańcom stolicy. Z powodu ich uporu odwleka się realizację kilku innych ważnych dla miasta inwestycji. Kupcy z Pragi blokują budowę nowoczesnego bazaru przy ul. Różyckiego. Właściciele budek z ul. Wileńskiej usiłują nie dopuścić do otwarcia centrum przy pobliskim dworcu. - Nowoczesne centra handlowe i tak wyprą tych kupców, którzy nie potrafią zrozumieć realiów współczesnego handlu - mówi Rutkiewicz.
Więcej możesz przeczytać w 3/2000 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.