W stronę planety małp

W stronę planety małp

Dodano:   /  Zmieniono: 
Świat jest na tyle duży, aby pomieścić zarówno technokratów, jak i naiwnych - pożal się Boże! - humanistów
Miałem już nadzieję, że nie będę musiał kontynuować mojej dętej futurologii, ale dwa tygodnie temu redaktor Marek Zieleniewski z bezceremonialnością prawdziwego człowieka przyszłości uznał mnie za zaściankowego przygłupa i odesłał do właściwych lektur. Polecił mianowicie Jana Szomburga i Janusza Głowackiego, licząc pewnie, że przejrzę na oczy i nie będę więcej pisał bzdur. Posłusznie przeczytałem, co kazał młody, brodaty człowiek nowej ery i - niestety - coraz bardziej mu nie ufam. Mądry i pełen nadziei tekst Szomburga pokazuje nam wzór na prześcignięcie rozwiniętych krajów Europy Zachodniej: (wyż demograficzny + reforma studiów wyższych oraz sektora nauki i techniki) x Internet = Irlandia środkowo-wschodniej Europy, czyli Polska. Nic nie mam przeciwko irlandyzacji Polski. Tylko parę wątpliwości. Takich mianowicie, że ostatni raz Polska była równa krajom zachodniej Europy jakieś 400-500 lat temu i to - o ile wiem - nie z przyczyn technologiczno-gospodarczych, ale raczej polityczno-kulturowych.
Czy młody polski wyż demograficzny uzbrojony w Internet zdoła pokonać starą ciotkę Europę? Próbować trzeba, ale zanim prześcigniemy, spróbujmy chociaż dorównać. Szomburg poleca amerykański system edukacji trochę bez zastanowienia. Z tym radziłbym uważać. Można oczywiście Wydział Prawa Uniwersytetu Warszawskiego przekształcić w gigantyczne technikum prawnicze albo zasadniczą szkołę zawodową, bo tak jest nowocześnie i bardziej pragmatycznie. A ja się cieszę, że ręki do tego nie przyłożę. Druga z polecanych przez uprzejmego redaktora lektur - wywiad z Januszem Głowackim ("Wprost", nr 51/99) - mocno mnie przygnębiła. Chylę czoło przed dzielnością, wytrwałością i talentem pisarza, ale śmiem twierdzić - jako człowiek pokoleniowo bliższy Głowackie- mu - że młody redaktor Z. niewiele z tego wywiadu zrozumiał. Może tytuł za mało rzucał się w oczy: "Triumf ironii". Ciekawe, że redaktor w swoim wstępniaku do numeru sprzed dwóch tygodni w ogóle nie dostrzegł rozmowy z prof. Zbigniewem Brzezińskim oraz felietonu Tomasza Lisa. Pominął więc milczeniem gorzkie uwagi prof. Brzezińskiego na temat dezintegracji kultury amerykańskiej, która "zatraciła konsensus w dziedzinie etycznej" oraz konstatację następującą: "Można odnieść też wrażenie, że duża część Amerykanów zaczęła już bytować w rzeczywistości wirtualnej. Kontaktują się oni ze światem za pośrednictwem telewizji i poruszają się wyłącznie w sferze fikcji. Poważny niepokój budzi też to, że telewizja przejęła funkcje rodziny w procesie wychowawczym".
I dalej - że możemy wpływać dzisiaj na biologiczną strukturę osoby ludzkiej, jej charakter, poziom inteligencji, decydujemy o wyglądzie, długości życia, możemy korzystać z klonowania, ale nie jesteśmy przygotowani do tego ani moralnie, ani filozoficznie. Podobnie - choć z humorem i optymizmem - traktuje naszą arcytechnologię Tomasz Lis: "Być w wieku chrystusowym i czuć się jak człowiek starej daty? (...) Może być tak, że za chwilę bezdomnym będzie każdy, kto nie ma swojego internetowego adresu. (...) Kto wie, czy człowiek nie stanie się sługą technologii i czy najlepszym uzasadnieniem naszego istnienia nie staną się przedmioty, którym służymy. Czy starczy myśli na każde kliknięcie? A czułość, miłość? Robiąc zakupy dzięki Amazon.com, zaoszczędzimy sporo czasu na uczucia, ale czy będziemy jeszcze do nich mieli głowę?".
Drogi Zastępco Redaktora Naczelnego "Wprost"! Świat jest jeszcze na tyle duży, aby pomieścić zarówno technokratów, jak i naiwnych - pożal się Boże! - humanistów. Niech ci pierwsi cieszą się z rozkwitu technologicznego i gospodarczego, a drugim pozwólmy się martwić o starocie: kulturę, filozofię, moralność, prawo, wychowanie, rodzinę i uczucia. Zdenerwowało Pana, iż wspomniałem o "zwykłej żądzy zysku" i wciska mi Pan bezpodstawnie, że uważam ją za "odrażającą", "ohydną", "obrzydliwą" i "niską". W ten sposób upewnił mnie Pan tylko w moich obawach o kulturę i etykę. A postulat dania gorylom i szympansom praw człowieka zgłosili jacyś uczeni z Nowej Zelandii, nie ja. Przypuszczam, że stoją za nim chytrzy prawnicy, chcący zarobić parę groszy na obsłudze nowych klientów.
Więcej możesz przeczytać w 3/2000 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.