Poczta

Dodano:   /  Zmieniono: 
Liderzy przyszłości
Z przyjemnością znalazłem w gronie 25 liderów przyszłości (nr 52) nazwisko Agnieszki Glińskiej, która reżyserowała w Teatrze Powszechnym w Warszawie znakomite monodramy "Jordan" i "Goła baba" oraz głośne "Trzy siostry" i nadal utrzymuje kontakty z naszym teatrem. Agnieszka Glińska ma w dorobku sporo wysoko notowanych przedstawień realizowanych w innych teatrach: krakowskim Starym, warszawskim Ateneum ("Opowieści z lasku wiedeńskiego") czy we wrocławskim Polskim (prapremiera "Czwartej siostry" Janusza Głowackiego). Przygotowała również kilka spektakli w Teatrze TV. W nocie przedstawiającej jej sylwetkę wymieniono tylko jedno przedstawienie "Kaleka z Inishmaan" irlandzkiego pisarza Martina McDonagha, zrealizowane w Teatrze Powszechnym. Niestety, pominięto też znaczący fakt, że współ- reżyserem tego spektaklu był Władysław Kowalski. To on zaprosił Agnieszkę Glińską do współpracy, był bowiem pierwszym, któremu dyrekcja teatru zaproponowała tę realizację. (...)


KRZYSZTOF RUDZIŃSKI
dyrektor naczelny i artystyczny
Teatru Powszechnego w Warszawie


Jak dialogować monologicznie
W felietonie "Jak dialogować monologicznie" (nr 49) wielce czcigodny Piotr Nowina- |Konopka, pisząc o wspomnianej przeze mnie na "Forum Dialogu" nieodwracalności wstąpienia do Unii Europejskiej, mija się z prawdą, twierdząc (implicite), iż wprawdzie procedur wyjścia z UE istotnie nie przewidziano, ale (explicite) jest oczywiste, że każdą umowę można rozwiązać. Pan poseł się myli. Otóż, po pierwsze, opinia publiczna nie wie, że umowę o wstąpieniu do UE zawiera każde państwo z Komisją Europejską. Dotychczas żaden prawnik nie zdołał mi udzielić informacji, co to jest za twór (może spółka osób prywatnych, jak ongiś tzw. rząd londyński II RP?) i gdzie jest zarejestrowany. Po drugie, pomysł, że każdą zawartą umowę jedna strona może sobie rozwiązać, choć nie jest to w umowie przewidziane, jest wysoce oryginalny. (...) Po trzecie, w 1776 r. trzynaście państw dobrowolnie zawarło umowę o utworzeniu USA. I wszyscy pamiętamy, co się stało, gdy w 1862 r. kilka z nich zapragnęło z unii wystąpić. Hasło "Federal Union - it MUST be preserved" spowodowało, że doszło do okrutnej wojny domowej. Po czwarte, chcę przypomnieć, że w najbliższych tygodniach dojdzie do fuzji Unii Europejskiej z Unią Zachodnioeuropejską. Ten drugi twór, istniejący tylko na papierze (nawet jeden na 1000 "obywateli UZE" nie wie o jego istnieniu), ma w statucie ważną klauzulkę: w odróżnieniu od UE ma prawo posiadać własne siły zbrojne. I tylko o to w tej fuzji chodzi. Dopóki UE nie ma własnych sił zbrojnych, istotnie każde państwo, zwłaszcza duże, może oświadczyć, że łamie umowę i z UE występuje - i co mu kto zrobi? Z chwilą, gdy będzie miała wojsko... Resztę proszę sobie dośpiewać.

JANUSZ KORWIN-MIKKE


Od autora: Pan Janusz Korwin-Mikke próbuje dowodzić, że raz znalazłszy się w UE, Polska na zawsze zamknie sobie drogę wyjścia z niej. Jest to pogląd mylny. Po pierwsze, umowa akcesyjna nie jest zawierana z Komisją Europejską, lecz ze wszystkimi państwami członkowskimi występującymi jako druga strona tej umowy. Rada i komisja działają wyłącznie w zakresie określonym przez państwa członkowskie w traktatach założycielskich wspólnot i w traktacie z Maastricht. Pytanie o miejsce zarejestrowania komisji jest więc pozbawione sensu. Po drugie, wcale nie jest oryginalny pomysł, że każdą umowę międzynarodową można rozwiązać. Czyni się to w drodze porozumienia stron lub poprzez zastosowanie bardzo starej zasady rebus sic stantibus. Porozumienie stron, zwłaszcza przy tak dobrowolnej umowie, jest całkiem prawdopodobne, gdyby na przykład państwo członkowskie nie ratyfikowało "następcy" traktatu amsterdamskiego. Wtedy pozostałe państwa członkowskie same nalegałyby, żeby to państwo opuściło unię. Zainteresowanych odsyłam na przykład do przypadku duńskiej Grenlandii (...). Użycie klauzuli rebus sic stantibus przewidziano w konwencji wiedeńskiej z 1969 r. w wypadku, gdy państwo chce odstąpić od umowy wbrew stanowisku drugiej strony. Wolno się wtedy powołać na nadzwyczajne okoliczności, które wystąpiły po zawarciu umowy, naruszając interes strony. Nawiązywanie do historii USA jest chybione zarówno prawnie, jak i politycznie. Tamta umowa miała charakter federacyjny - inaczej niż umowy wspólnotowe. W dzisiejszej UE nic nie wskazuje na to, by w przewidywalnej przyszłości poszła ona w kierunku Stanów Zjednoczonych Europy. To śpiew przeszłości. (...) Żadna "fuzja" UE z UZE nie oznacza automatycznego prawa do posiadania przez tę pierwszą własnych sił zbrojnych. Sprawę reguluje traktat amsterdamski i wyjście poza obecną formułę "zbrojnego uzupełnienia" UE przez UZE wymagałoby takiej jego zmiany, na którą się nie zanosi. Ale rzecz może się kiedyś zdarzyć i wolałbym, by Polska jako członek powiększonej UE współdecydowała o bezpieczeństwie europejskim. Nie należy mieszać różnych bytów i traktować UE, UZE oraz ich organów jako czegoś niezależnego od decyzji faktycznych podmiotów tych organizacji - państw członkowskich. (...)

Piotr Nowina-Konopka
Więcej możesz przeczytać w 3/2000 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.