Śmierć kata

Dodano:   /  Zmieniono: 
Czy Arkan musiał zginąć, bo zbyt dużo wiedział o ciemnych interesach prezydenta Slobodana Milosevicia?


Nagła śmierć dosięgła Zeljko Raznjatovicia, osławionego Arkana, w garażu luksusowego hotelu Intercontinental w Belgradzie. Zamachowcy oddali trzy strzały w tył głowy "rzeźnika Bałkanów", herszta paramilitarnej serbskiej formacji Tygrysy. Zginęli również dwaj towarzysze Arkana. Chwila nieuwagi kosztowała życie całą trójkę. Wykonawcami egzekucji musieli być prawdziwi zawodowcy. Ochroniarze nie odstępujący Arkana ani na krok oddali kilka strzałów, ale zamachowcy zdołali zniknąć równie szybko, jak się pojawili. Na całym świecie Arkan uchodził za bezwzględnego bandytę i oprawcę. Dla tysięcy Serbów był jednak wzorem bohaterstwa i patriotycznych cnót. Jego nagła śmierć pogrążyła ich w żałobie - najbardziej oddani zwolennicy płakali przed szpitalem, do którego przewieziono umierającego Raznjatovicia. Stolicę Jugosławii obiegły pogłoski, że wyrok śmierci na serbskiego watażkę zapadł na najwyższym szczeblu politycznym. 47-letni Raznjatović poszukiwany był listem gończym przez Międzynarodowy Trybunał ds. Zbrodni Wojennych w Hadze. Jego przedstawiciele wyrazili żal, że jeden z najbardziej poszukiwanych zbrodniarzy z czasu wojen bałkańskich lat 90. nie stanie już przed obliczem Temidy. Oficjalnie Arkan odmawiał wszelkich kontaktów z haskim trybunałem. "Akceptuję tylko sądy w moim kraju, ponieważ są niezależne. Moim zdaniem, trybunał w Hadze jest sądem politycznym" - powiedział w rozmowie z tygodnikiem "Wprost" w maju 1999 r.



Tymczasem władze w Belgradzie prawdopodobnie miały podstawy do przypuszczeń, że Arkan zamierza współpracować z międzynarodowym wymiarem sprawiedliwości. Wiedział dużo o faktach, które mogły rzucić nowe światło na rolę Slobodana Milosevicia i jego reżimu w sprowokowaniu kolejnych wojen. Dla wielu wiedział zbyt dużo. Gdyby zechciał ratować własną skórę, zeznając przed międzynarodowym sądem, mógłby bardzo zaszkodzić swoim dawnym patronom. Zależność była jednak dwustronna. Obdarzony bystrą inteligencją i - co podkreślają jego rozmówcy - intuicją watażka czuł zbliżający się koniec rządów Slobodana Milosevicia, upadek Slobo mógłby zaś oznaczać kres jego bezkarności. Arkan sporo wiedział także o innych nieczystych sprawkach prominentów politycznych - o prześladowaniu opozycji, o skrytobójczych mordach, o aferach gospodarczych i rozległych czarnorynkowych interesach wielu członków najwyższych władz Jugosławii. Sam bowiem często maczał palce w tych machlojkach. Postanowił te informacje wykorzystać. Podobno utrzymywał nieoficjalne kontakty z sędziami w Hadze. Liczył na to, że pójście z nimi na układ, odegranie roli swego rodzaju świadka koronnego, pomoże mu kiedyś uniknąć nadmiernej surowości ze strony międzynarodowej prokuratury. Likwidując go, byli wspólnicy pozbyli się niewygodnego świadka. To jednak tylko domysły. Prawdziwe motywy zabójstwa osławionego bandyty mogą długo pozostać nieznane. W ostatnich latach Belgrad był widownią wielu tajemniczych porachunków kończących się rozlewem krwi i śmiertelnymi ofiarami. Nikt nigdy nie został ujęty. Jugosłowiańska mafia znana jest z bezwzględności. Nędza mieszkańców, spowodowana szaleńczą polityką prezydenta Milosevicia i zachodnimi sankcjami, sprawia, że chętnych do "służby" nie brakuje, a rozległe powiązania struktur mafijnych prowadzą do najwyższych szczebli władzy, zarówno cywilnej, jak i wojskowej. Arkan od lat był istotnym trybem tego mechanizmu. Gangsterska kariera urodzonego w Słowenii Zeljko Raznjatovicia rozpoczęła się w latach 70. i rozkwitła w następnym dziesięcioleciu. Serbski mafioso m.in. okradał banki w Szwecji i Niemczech. Po piętach deptała mu policja wielu państw Europy. Tymczasem w kraju mógł liczyć na immunitet; jego ojciec, Serb z Kosowa, był bowiem wysokim oficerem lotnictwa armii jugosłowiańskiej. Dzięki swoim wpływom zapewnił synowi nietykalność ze strony lokalnej policji. W rewanżu Arkan wszedł w układy z belgradzką bezpieką. Nie zostały one nigdy przerwane. Gdy przed dziesięciu laty Jugosławia zaczęła się rozpadać, uprawiający przestępczy proceder kryminalista wkroczył na wojenną ścieżkę. Makabryczne wyczyny jego bojówkarzy werbowanych wśród najbardziej agresywnych kibiców belgradzkiej Crvenej Zvezdy przyniosły mu złą sławę bestialskiego oprawcy. Podkomendni Raznjatovicia - a być może i on sam - dopuszczali się rzezi. Dokonywali pogromów najpierw w Chorwacji, później w Bośni. Dopuszczali się gwałtów i masowych mordów. Zostawiali po sobie spaloną ziemię i masowe groby. Wiadomość o śmierci "rzeźnika" Chorwaci i bośniaccy Muzułmanie przyjęli z ulgą i radością. Arkan i jego najbliżsi współtowarzysze nie chcieli się jednak zadowolić trofeami wyniesionymi z grabionych wiosek i miast. Fortuny pomnażali także dzięki rozkręconemu na wielką skalę handlowi bronią i przemytowi narkotyków. Sprzyjała temu atmosfera konfrontacji i chaosu po rozpadzie "starej Jugosławii". Bałkany od dawna były jednym z głównych kanałów przerzutowych środków odurzających na świecie. Pokaźny udział w zyskach przypada tym, którzy potrafią te szlaki kontrolować. Do grupy wtajemniczonych należał Raznjatović. Jednocześnie wskazywano, że nici narkobiznesu wiodły aż do otoczenia Milosevicia. Kule zamachowców zamknęły usta niezmiernie wpływowej i świetnie poinformowanej figurze bałkańskiego podziemia przestępczego. Nie oznacza to jednak zahamowania procesu rozliczeń zbrodni wojennych. O tym, że sprawcy ludobójstwa nie mogą spać spokojnie, świadczą ostatnie, wysokie wyroki - w tym dożywocia - wymierzone w Hadze kolejnym zbrodniarzom. Są wśród nich zarówno Serbowie, jak i Chorwaci oraz Muzułmanie. Sala sądowa nadal jednak czeka na grube ryby, w tym na samego Milosevicia i na lidera bośniackich Serbów Radovana Karadzicia. Po śmierci prezydenta Franjo Tudjmana można się też spodziewać, że na ławę oskarżonych trafi wreszcie kilkunastu poszukiwanych przestępców wojennych z Chorwacji. Przed sądem stanęło zaledwie kilku z nich, bowiem większość była ochraniana autorytetem autokratycznego szefa państwa chorwackiego. Nie jest wykluczone, że za swe czyny wkrótce będą musieli odpowiedzieć w Hadze także niektórzy Kosowianie. Ci, którzy idąc w ślady swych niedawnych prześladowców, postanowili dokonać zemsty, urządzając polowania na nielicznych pozostałych w Kosowie Serbów.

Więcej możesz przeczytać w 4/2000 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.