Zbrodnia niedoskonala

Zbrodnia niedoskonala

Dodano:   /  Zmieniono: 
Kto zabił Martina Luthera Kinga?
Trzydzieści jeden lat od zamachu na pastora Martina Luthera Kinga, czarnego przywódcę Ruchu Obrony Praw Obywatelskich, nadal niejasne są kulisy zbrodni, która wstrząsnęła całym ówczesnym światem. Po rozpatrzeniu dowodów przedstawionych przez pełnomocnika rodziny zabitego polityka w grudniu ubiegłego roku ława przysięgłych zgodnie uznała, że autorem zamachu nie mogła być jedna osoba, a Martin Luther King padł ofiarą precyzyjnie przygotowanego spisku. Coraz więcej poszlak wskazuje na to, że w jego organizację zamieszane były CIA, a nawet armia Stanów Zjednoczonych. James Earl Ray, domniemany zabójca Kinga, skazany bez procesu na karę 99 lat pozbawienia wolności, nie doczekał wznowienia śledztwa i oczyszczenia z winy. W 1998 r. zmarł w celi więzienia o specjalnym nadzorze Riverbend w Nashville w stanie Tennessee.
Martin Luther King był charyzmatycznym przywódcą czarnej ludności Stanów Zjednoczonych. Walka o równe prawa dla czarnoskórych przyniosła mu w 1964 r. Pokojową Nagrodę Nobla. Feralnego popołudnia 4 kwietnia 1968 r. w motelu Lorraine w Memphis kula przeszyła kark pastora Kinga, gdy wyszedł na taras swojego pokoju. Pocisk wystrzelono ze znajdującego się naprzeciwko pensjonatu Jim?s Grill, w którym znaleziono karabin i przedmioty należące do zbiegłego więźnia Jamesa Earla Raya. Pośpiech, z jakim go zatrzymano, oskarżono i skazano, uniemożliwił właściwą rekonstrukcję zdarzeń. Nie wyrażono między innymi zgody na przeprowadzenie analizy balistycznej. W efekcie nie ma pewności, czy to właśnie z jego broni strzelano do Kinga. Ray, zatrzymany w Londynie i przekazany w ręce amerykańskiego wymiaru sprawiedliwości, przyznał się do popełnienia zbrodni, lecz już po kilku dniach odwołał swe zeznania i od tego czasu daremnie walczył o uniewinnienie.
W wywiadzie udzielonym przed dwoma laty dziennikarce tygodnika "Paris Match" Ray szczegółowo opowiedział wydarzenia tamtych dni. Po ucieczce z więzienia w Missouri, gdzie odsiadywał wyrok dwudziestu lat więzienia za kradzież, udał się do Kanady i usiłował opuścić Amerykę. Włócząc się po nabrzeżach, poznał człowieka zwanego Raoul, który miał zdobyć dla niego dokumenty potrzebne do podróży. W zamian Ray wykonał dla niego kilka przysług. Raoul ofiarował mu białego forda mustanga i poprosił o zakup broni. Mieli się spotkać trzy, cztery dni później w motelu New Rebel w Memphis. Raoul pojawił się owej nocy, odebrał broń i dał kolejny adres, gdzie mieli się spotkać następnego dnia - Jim?s Grill przy 422 South Main Street - w miejscu, z którego przypuszczalnie padły śmiertelne strzały.
W dniu morderstwa, 4 kwietnia 1968 r., Ray do godziny 16.30 jeździł samochodem po okolicy. Złapał gumę, a gdy skończył naprawiać koło, było już dość późno. Zostawił mustanga na parkingu. Gdy wreszcie odnalazł Jim?s Grill, Raoula tam nie było, więc wrócił po samochód i zaparkował go przed hotelem. Nie wiedział wówczas, że był tam jeszcze inny samochód tej marki. Kiedy ponownie wszedł do budynku, Raoul już tam był i wypytywał go o mustanga. Poprosił Raya, by wynajął pokój w górnej części hotelu i zlecił mu kilka zadań, między innymi kupno noktowizora. Gdy po raz ostatni Ray wszedł do pokoju, Raoul powiedział, że ma do załatwienia kilka spraw. Ray wyszedł więc do baru po drugiej stronie ulicy. Wówczas przypomniał sobie o przebitym kole. Pojechał na stację obsługi. Wracając, zobaczył zaparkowany naprzeciwko Jim?s Grill radiowóz. Wydawało mu się, że dostrzegł też ludzi biegnących w dół ulicy. Skierował się więc ku drodze wylotowej z Memphis, gdyż obawiał się, że policja mogła przeszukać hotel i znaleźć broń.
Przejeżdżając przez przedmieścia, usłyszał w wiadomościach radiowych, że zabito Martina Luthera Kinga. Po kilkunastu minutach nadano komunikat, że poszukiwany jest biały mężczyzna w białym mustangu. Postanowił uciekać do Atlanty, gdzie wsiadł w nocny autobus do Detroit. Tam złapał taksówkę do Windsoru w Kanadzie, a stamtąd do Toronto. Złożył fałszywe podanie o paszport, który otrzymał trzy tygodnie później. Kres jego ucieczce położyła brytyjska policja, która zatrzymała go na lotnisku Heathrow w Londynie.
Ray nie miał szczęścia do broniących go adwokatów. Najpierw wynajął Arthura Hanesa, który podpisał umowę z pisarzem Williamem Bradfordem Hui, dając mu prawo do opisania w książce przeżyć jego klienta. Gdy obaj opublikowali kilka, zdaniem Raya, kompromitujących go artykułów, zrezygnował z jego usług. Brat Jerry skontaktował go z innym adwokatem o nazwisku Percy Foreman, który zapewniał, że nie zawrze żadnych literackich kontraktów. Tymczasem Foreman zrobił to samo co poprzednik, obiecując Rayowi uniewinnienie. W styczniu 1969 r. kazał mu podpisać kilka umów literackich, obiecując, że otrzyma za to duże pieniądze. Wtedy zaczął go namawiać do przyznania się do winy. Twierdził, że środki masowego przekazu już wydały na niego wyrok skazujący, a władze stanowe przekupiły świadka o nazwisku Charles Stephens, który miał zeznać, iż widział go w hotelu. Straszył możliwością uwięzienia brata Jerry?ego i ewentualnym ujęciem ojca, który w 1926 r. uciekł z więzienia i nigdy go nie schwytano, ale ponoć był już namierzony przez FBI. W tym czasie wielu chciało, by James Earl Ray przyznał się do zabicia Kinga. Zebrany przeciwko niemu materiał dowodowy był bardzo wątły. Brak było jednoznacznych dowodów świadczących o jego winie. W wywiadzie udzielonym 17 marca 1969 r. "The Washington Post" jeden z sędziów wyraził obawę, że ze względu na brak porozumienia w ławie przysięgłych proces może się zakończyć uniewinnieniem. Także prowadzący sprawę prokurator 3 kwietnia 1988 r. w wypowiedzi dla Associated Press przyznał, że obawiał się, iż przysięgli nie zdołają dojść do porozumienia. Nawet pani King chciała podobno, by Ray wziął winę na siebie. Jej mąż był pięć czy sześć lat obserwowany przez FBI, które odkryło jego związki z innymi kobietami. Federalna policja śledziła każdy ruch Kinga, umieszczała mikrofony w jego hotelu. Oskarżano go nawet o utrzymywanie związków homoseksualnych. Zgromadzone w ten sposób nagrania dyskredytujące Kinga zostały zastrzeżone przez sąd. W wywiadzie dla "Paris Match" Ray stwierdził, że zgodził się przyznać do zamachu pod wpływem niesamowitej presji psychicznej, jaką na niego wywierano.
Czternaście lat po śmierci Kinga tajemnice związane z zamachem na jego życie próbowała rozwikłać specjalna komisja senacka. Z jej raportu jednoznacznie wynikało, że morderstwo nie mogło być dziełem jednej osoby. Zmowę milczenia spiskowców przerwał dopiero w 1993 r. Lloyd Jowers, w 1968 r. właściciel restauracji Jim?s Grill. Jego lokal znajdował się dokładnie pod oknem, z którego miały paść strzały. W wywiadzie telewizyjnym przyznał, że od handlarza warzywami Franka Liberto otrzymał 100 tys. USD za znalezienie osoby, która zabije Martina Luthera Kinga. Wiadomo, że Liberto utrzymywał kontakty z przywódcą mafii z Nowego Orleanu Carlosem Marcello. Mafia nie lubiła czarnych. Na trop Franka Liberto FBI trafiła już w 1968 r. Był przesłuchiwany, ale dowody przeciwko niemu uznano za zbyt słabe. Jowers powiedział kiedyś byłemu burmistrzowi Atlanty Andrew Youngowi, że zabójcą Kinga był policjant z Memphis. Ze względu na zły stan zdrowia 73-letniego Jowersa przysięgli nie mogli go jednak osobiście przesłuchać. Do potwierdzenia teorii spisku, w którą od samego początku wierzyło wielu Amerykanów, przyczynił się prawnik William Pepper. W wydanej w 1995 r. książce "Orders to Kill" opublikował wyniki swojego ponaddwudziestoletniego śledztwa. Według Peppera, który jest pełnomocnikiem procesowym rodziny Kinga, morderstwo zlecił szef mafii Marcello. Amerykańska armia, szczerze nienawidząca czarnoskórego obrońcy praw człowieka za jego krytykę wojny w Wietnamie, do dyspozycji spiskowców oddała ponoć oddział doskonale wyszkolonych snajperów. Po zamachu FBI, CIA i policja miały z sobą współpracować przy utajnianiu prawdziwego przebiegu zdarzeń.
Decyzja ławy przysięgłych otwiera obecnie drogę do ponownego śledztwa w tej sprawie. Ale lata, jakie minęły od zamachu, sprawiają, że szanse na rozwiązanie jednej z najgłośniejszych zagadek kryminalnych w historii Stanów Zjednoczonych są niewielkie. Czy kiedykolwiek dowiemy się, kto i na czyje polecenie zabił Martina Luthera Kinga?


Więcej możesz przeczytać w 4/2000 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.