Więzienie w Internecie

Więzienie w Internecie

Dodano:   /  Zmieniono: 
Nazywam się Matthew Wright i mam 24 lata
Odbywam karę więzienia w stanie Kolorado. Jestem tu od 1995 r. i szukam osób, które chciałyby ze mną korespondować". "Jestem Robert Coulson. Cztery lata temu niesłusznie oskarżono mnie o zamordowanie pięciu członków mojej rodziny. Czekam na wykonanie wyroku śmierci" - w sieci można znaleźć setki takich listów, podobnie jak pamiętniki więźniów, a nawet nagrania wideo pokazujące ich codzienne życie. Doszło też do licytacji zaproszeń na egzekucję.
Internet - mimo kategorycznych zakazów - dociera za więzienne mury. Gwałciciela odsiadującego wyrok 23 lat więzienia w stanie Minnesota przyłapano na zamieszczaniu w sieci materiałów pornograficznych. Znaleziono przy nim ponad 280 zdjęć dzieci wykorzystywanych seksualnie. "Wysyłał je z więzienia!" - grzmiała wówczas republikańska senator Deborah Pryce, apelując o całkowity zakaz w USA dostępu skazanych do Internetu. Ale gwałciciel nie korzystał z sieci w celi. Znalazł ją tam, gdzie pracował. - W Stanach Zjednoczonych te kwestie są szczegółowo uregulowane. W więzieniach tzw. maksymalnego ryzyka, na przykład San Quentin, gdzie przestępcy odsiadują najcięższe kary, dostęp do Internetu jest zakazany. Jest to możliwe, gdy skazani odbywają kary na przykład na farmach prywatnych właścicieli - tłumaczy prof. Roman Tokarczyk, znawca prawa amerykańskiego z Uniwersytetu im. Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie.
Jedno z więzień w stanie Arizona pierwsze w USA zainstalowało w lipcu kamerę sieciową, dzięki której internauci mogą niekiedy obserwować skazanych. Szeryf Joe Arpario kategorycznie zabronił jednak więźniom korzystania z Internetu. "I tak popełniają w celach dodatkowe wykroczenia. Boję się pomyśleć, co by było, gdyby dzięki sieci mieli dostęp do danych o firmach czy poszczególnych osobach" - przyznaje Mike Sisneros z aresztu w Albuquerque w stanie Nowy Meksyk.
W USA zaczyna się mówić o wirtualnej resocjalizacji więźniów. Opowiada o niej m.in. Rene Mulkey, która postanowiła pomóc skazanym poprzez uruchomienie strony ułatwiającej im nawiązywanie kontaktów ze światem. Dzięki witrynie wielu z nich nie tylko znalazło korespondencyjnych przyjaciół, ale również zdarzały się propozycje matrymonialne, a kilkunastu internautów zdecydowało się odwiedzić "znajomych" w celi. "Krytykowano mnie wiele razy, że pomagam więźniom, ale oni też są ludźmi i mają prawo do ludzkiego traktowania" - przekonuje Mulkey. Podobnych witryn jest coraz więcej, a osoby przebywające w zakładach karnych mogą publikować w nich nawet swoją twórczość.
Kilka lat temu dzięki radiowemu dziennikarzowi w sieci pojawiły się zapiski Deana skazanego na karę śmierci. Publikowano je w odcinkach. Dzięki pomocy przyjaciółki 34-letni Michael Toney, zabójca trzech osób, zamieścił w Internecie zaproszenie na swoją egzekucję. Ogłoszenie pojawiło się w maju tego roku na stronie aukcyjnej eBay. "Ludzie nazywają mnie kowbojem. Czekam na wykonanie wyroku śmierci za przestępstwo, którego nie popełniłem" - napisał skazaniec. Na sprzedaż wystawił pięć miejsc, a cenę wywoławczą ustalił na 100 dolarów. Pieniądze z aukcji zamierzał przeznaczyć dla swoich dzieci.
Czy Internet rzeczywiście może mieć zbawienny wpływ na odciętego od świata przestępcę? - Nie wykluczam celowości dostępu więźniów do sieci. Zakazy mogłyby wynikać wyłącznie ze względów bezpieczeństwa - mówi prof. Tokarczyk. W Polsce Internet do zakładów karnych jeszcze nie dotarł. - Absolutnie nie wchodzi to w rachubę - twierdzi dyrektor Jerzy Kurpiel z aresztu śledczego przy ul. Rakowieckiej w Warszawie. - Aresztowani nie mogą z niego korzystać ze względu na dobro śledztwa - dodaje Janusz Potępa, rzecznik aresztu śledczego przy ul. Montelupich w Krakowie. Pracownicy Biura Penitencjarnego Centralnego Zarządu Służby Więziennej tłumaczą, że instalacja Internetu jest niemożliwa, bo przecież w celach nie ma telefonów. Więźniowie mogą korzystać tylko z automatów znajdujących się na korytarzach... Dostęp do komputerów skazani mają jedynie w szkolnych pracowniach w czternastu okręgach w całym kraju, ale na pewno pod ścisłym nadzorem. - To nie jest wolnoamerykanka. Nie ma obawy, że ktoś bez kontroli nauczyciela lub strażnika buszuje po Internecie - przekonuje dyrektor Kurpiel.

Katarzyna Wypustek
Więcej możesz przeczytać w 33/2000 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.