Jak zmarnować okazję?

Jak zmarnować okazję?

Dodano:   /  Zmieniono: 
Konieczna walka z ubóstwem i nędzą nie może się zamienić w zwalczanienierówności materialnej
Nastawiłem uszu, gdy się okazało, że sympatyczni animatorzy "Tok szoku", redaktorzy Żakowski i Najsztub, podjęli właśnie w okresie świątecznym trudny i drażliwy problem nierówności materialnej. Była to okazja nie tylko do pokazania, jak dalece zróżnicowane są dochody i poglądy na ich temat, lecz także do przedstawienia mniej powierzchownych aspektów tej problematyki. Jej doniosłość i donośność społeczna jest przecież ogromna, a telewizyjna trybuna aż się prosiła o przypomnienie elementarnych prawd o produkcie społecznym i jego podziale.

Niestety, okazja ta została całkowicie zmarnowana. W powodzi różnych tanich wypowiedzi tylko redaktorowi Gadomskiemu udało się wtrącić stwierdzenie, że rzekomo bardziej sprawiedliwe dzielenie bynajmniej nie prowadzi do wzrostu dzielonego bochenka. Oczywiście, nikogo z obecnych to nie zainteresowało. Prowadzącym wyraźnie zabrakło własnego, jasnego poglądu na te sprawy, co nie pozwoliło na jakieś pozytywne spointowanie dyskusji. Program u jednych pozostawił niedosyt, a u drugich wrażenie, że z tą sprawiedliwością w Polsce i w ogóle w gospodarce rynkowej jest zupełnie źle.
Doskonale wiedząc, iż "Tok szok" nie jest wykładem teoretycznym, uważam jednak, że skoro się temat podjęło, należało się pokusić o przypomnienie kilku podstawowych prawd. Można było na przykład powiedzieć, że konieczna walka z ubóstwem i nędzą nie może się zamienić w zwalczanie nierówności materialnej. Egalitaryzacja prowadzi bowiem nieuchronnie do biedy dla wszystkich (z wyjątkiem "równiejszych"). Mieliśmy okazję się o tym przekonać. Można było też powiedzieć, że istotnym źródłem sukcesu ekonomicznego USA jest panująca tam społeczna akceptacja nierówności materialnej - w przeciwieństwie do zarażonej socjalizmem Europy Zachodniej, gdzie bezrobocie jest 2-3 razy wyższe niż w tej liberalnej Ameryce. Możność pochwalenia się sukcesem bez obawy przed potępieniem jest bowiem potężnym bodźcem do działania, do rozwoju. Ale to nie u nas. Można było też przypomnieć, że przechwytywanie przez państwo zbyt wielkiej części produktu społecznego po to, by go sprawiedliwiej podzielić, prowadzi jedynie do ograniczenia środków na inwestycje, na rozwój - zwłaszcza w tak skromnie rozwiniętym kraju jak Polska.
Była to również okazja do przypomnienia - tak na marginesie - że walka z ubóstwem również rządzi się pewnymi regułami. Trzeba wiedzieć, kiedy, ile i komu dać ryb, by zaspokoić pierwszy głód, kiedy i ile dać wędek, narzędzi uruchamiających własne działania, a kiedy zamiast dawania ryb i wędek tworzyć warunki do rozwoju hodowli ryb, do rozwoju potencjału wytwórczego w kraju czy regionie, który wspomagamy. Historia uczy, że dawanie pieniędzy (ryb) bez ścisłej kontroli ich przeznaczenia jest zwykle marnotrawstwem. Dlatego właśnie mówimy o równości szans, a nie dochodów.
Program był też okazją do wspomnienia o tym, że uleganie silnym "politycznie" grupom nacisku prowadzi do pogłębiania się niesprawiedliwości podziału przez przyznawanie przywilejów wybranym.
Zgoda, że sprawy płac, dochodów i podziału są szczególnie trudne, ale eksponowanie jednostkowych kominów dochodowych jako czegoś niemal reprezentatywnego dla stosunków podziału w Polsce trudno chyba uznać za szczęśliwy pomysł. Służy to bowiem jedynie jątrzeniu. Mamy w Wielkopolsce przedsiębiorcę, który dzięki swoim dynamicznym przedsięwzięciom niemal zlikwidował bezrobocie na niemałym obszarze. Niestety, nawet wśród tych, którzy na tym skorzystali, są ludzie mówiący, że "on ma za dużo!". Nie umacniajmy takich poglądów niedomówieniami w popularnych programach telewizyjnych!
Więcej możesz przeczytać w 3/1999 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.