Enklawa

Dodano:   /  Zmieniono: 
Kim są kazachscy Polacy
Nikt nie wie, ilu Polaków mieszka w Kazachstanie - według ostatniego spisu ludności, w 1989 r. było ich 60 tys. Antonina Kasonicz, prezes Związku Polaków w Kazachstanie, szacuje, że liczba ta może być dwu-, a nawet trzykrotnie wyższa.

Polacy trafili do Kazachstanu w dwóch turach: w 1936 r. znalazła się tu grupa z radzieckiej Ukrainy Zachodniej - z okolic Żytomierza, Winnicy, Kamieńca Podolskiego i Podola, zaś w latach 1939 i 1940 deportowano tu część mieszkańców wschodniej Polski. Polacy żyjący obecnie w Kazachstanie są potomkami tej pierwszej grupy. Ci, których wywieziono w 1939 r., wyszli z armią Andersa, wyjechali w latach 50. albo pozostały po nich mogiły. W Polsce myli się obie fale przesiedleń.
W okresie międzywojennym w okolicach Żytomie- rza i Winnicy sowieckie władze prowadziły swoiste eksperymenty demograficzne. To właśnie tam powstała tzw. Marchlewszczyzna. Miał to być polski okręg autonomiczny, leżący przy samej granicy z Polską, którego mieszkańcom pozostawiono pewną odrębność narodową, polskie szkolnictwo oraz swoistą autonomię kulturalną. W zamian za to władze oczekiwały, że Polacy będą pionierami w dziele kolektywizacji, a w przyszłości być może heroldami komunizmu w II Rzeczypospolitej. Podobny okręg - Dzierżyńszczyzna - istniał w zachodniej Białorusi.
Sowiecki eksperyment się nie udał. Szkoły, owszem, powstały, ale do kołchozów Polacy się nie zgłaszali, wręcz przeciwnie - za wszelką cenę pragnęli pozostać na swoim. Logiczną - z punktu widzenia komunistów - konsekwencją takiej postawy były represje, przede wszystkim masowe deportacje do Azji Środkowej, głównie do Kazachstanu. To właśnie ci ludzie i ich potomkowie stanowią polską diasporę w Kazachstanie. Nigdy nie byli obywatelami II Rzeczypospolitej, a ich rodzinne strony znajdują się dziś w granicach niepodległego państwa ukraińskie- go. Żyjąc od pokoleń w Rosji, a potem w Związku Radzieckim, nie wykształcili pełnej świadomości narodowej.
Widać to wyraźnie na przykładzie zachowania języka polskiego. Starsze pokolenie używa jeszcze polskiego, choć na co dzień porozumiewa się po rosyjsku. Natomiast ich dzieci, czyli pokolenie 40- 50-latków, praktycznie nie mówi po polsku. Ale język to nie wszystko - najważniejsze jest poczucie przynależności kulturowej, mentalność narodowa. Biorąc pod uwagę nostalgię za Związkiem Radzieckim, kazachscy Polacy w niczym nie różnią się od swoich rosyjskich żon, mężów czy sąsiadów.
W historii Kazachstanu byli Polacy - carscy zesłańcy, którzy widzieli w rodowitych Kazachach ofiary carskiego systemu, takie same jak oni. Żył wśród nich Adolf Januszkiewicz, pierwszy Europejczyk, który opisał kulturę i wierzenia Kazachów. Obecnie wśród Polaków w Kazachstanie nie widać nowych Januszkiewiczów. Powstanie Kazachstanu, a szczególnie upadek Związku Radzieckiego, traktują oni - podobnie jak większość rosyjskojęzycznej ludności tego kraju - jako życiową klęskę. Dzieje się tak przede wszystkim ze względów ekonomicznych. W czasach ZSRR kazachscy Polacy - obok Rosjan i Niemców - byli narodem stojącym najwyżej w społecznej hierarchii. Bywali dyrektorami kołchozów, zakładów pracy, żyli więc w poczuciu bezpieczeństwa, którego teraz brakuje. Nic dziwnego - sytuacja ekonomiczna Kazachstanu jest bardzo zła, co widać szczególnie na wsi. Już 30 km od Astany, stolicy kraju, w niektórych wioskach prąd włączany jest tylko na kilka godzin w ciągu doby.
Od niedawna w Kazachstanie z urzędów i uczelni znikają przedstawiciele obcych narodowości. Wkrótce osoby zajmujące kierownicze stanowiska w administracji będą musiały znać kazachski. Polacy i przedstawiciele innych narodów czują się z tego powodu oszukani i zdradzeni, chcą więc wyjechać. Problemem jest to, że nikt ich nie chce przyjąć. Rosja, gdzie czuliby się najlepiej, nie jest zainteresowana repatriacją. Do Rosji wyjechali i wyjeżdżają zatem wyłącznie wysoko wykwalifikowani specjaliści, mogący liczyć na zatrudnienie i wyższe płace.
Kiedy Niemcy przekonali się, że wszystkich chętnych nie da się sprowadzić nad Łabę, bo wciąż pojawiają się nowe osoby przyznające się do niemieckich korzeni, zaczęli wspierać finansowo lokalną kulturę i szkolnictwo. Wyjazd do RFN jest praktycznie niemożliwy. Dla ludności rosyjskojęzycznej nową ziemią obiecaną stała się więc Polska. Wedle informacji Alberta Lewkowskiego, wiceprzewodniczącego Związku Polaków w Kazachstanie, cena fałszywej metryki urodzenia - z wpisaną polską narodowo-
ścią - rośnie w zawrotnym tempie. Na razie posiadanie takiej metryki oznacza, że syn lub córka mogą studiować w Polsce. A to pierwszy krok do życia w "polskim raju". Większość chciałaby jednak wyjechać na stałe.
Jeden z nauczycieli polskiego w Astanie opowiada, że polskich przodków znajdują obecnie ci, którzy wcześniej starali się o wyjazd do Niemiec, a także Rosjanie, Ukraińcy, a nawet Czuwasze. Polska ambasada w Ałma Acie uznaje za Polaków tych, którzy potwierdzą znajomość polskiej tradycji narodowej i religii katolickiej. Egzamin zdają nieliczni. Największym problemem kazachskich Polaków jest nikła znajomość naszej rzeczywistości. Nie zdają sobie sprawy z tego, że bez znajomości języka i nostryfikacji dyplomów nie będą w Polsce wykładowcami, inżynierami ani urzędnikami. Chcą wyjechać, gdyż w Kazachstanie panuje bieda i nie ma perspektyw.

Więcej możesz przeczytać w 3/1999 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.