Nowy Bliski Wschód

Nowy Bliski Wschód

Dodano:   /  Zmieniono: 
Rozmowa z SZIMONEM PERESEM, byłym premierem Izraela, przewodniczącym Izraelskiej Partii Pracy
Eli Barbur: - Jaką rolę odgrywa założone przez pana Centrum Pokoju?
Szimon Peres: - Centrum jest instytucją pozarządową, nie nastawioną na przynoszenie profitów finansowych. Jego celem jest budowa "pokoju ekonomicznego" między Izraelem a Palestyńczykami i Jordańczykami. W tej chwili realizujemy w Strefie Gazy i na Zachodnim Brzegu niemal 50 projektów sponsorowanych przez rządy, organizacje międzynarodowe i osoby prywatne. Prace są wielokierunkowe. Także prezydent Aleksander Kwaśniewski ma przedstawić plan projektu polskiego.
- Te projekty dotyczą głównie Autonomii Palestyńskiej.
- Pracujemy przede wszystkim z Palestyńczykami, w tej chwili zakończyliśmy organizowanie fundacji, która zainwestuje na terytoriach 60 mln USD. Po 20 mln USD dadzą Palestyńczycy, Izrael i Bank Światowy. Wiele państw, które chcą inwestować w Autonomii, działa za naszym pośrednictwem, na przykład Norwegia, Holandia i Wielka Brytania. W związku z tym bardzo nas też cieszy wizyta prezydenta Polski w Izraelu.
- A inne inicjatywy centrum?
- Organizujemy wspólną uprawę pszenicy z udziałem Izraela, Jordanii, Autonomii Palestyńskiej oraz Egiptu. Uczestniczy w tym firma Barilla, produkująca makarony, do których potrzebna jest pszenica uprawiana na obszarach pustynnych. W Strefie Gazy znajdują się wspólne plantacje truskawek, gdzie w tej chwili zatrudnionych jest 600 osób, a w przyszłości będzie 6000 miejsc pracy.
- Podobno o truskawkach rozmawiał pan ostatnio z Yoko Ono w Nowym Jorku?
- No właśnie, "Strawberry Fields Forever". Ale mówiąc serio, interesowała się naszą działalnością przede wszystkim w związku z inicjatywami fundacji "People to People". Bardzo chciała się ze mną spotkać. Budujemy też stawy rybne w Gazie i koło Hebronu. W Gazie powstanie przy naszym udziale bank krwi, systemy telemedycyny. Utworzyliśmy izraelsko-palestyński teatr, który występuje w Tel Awiwie i Ramallah. Organizujemy wspólną kinematografię. Aktorzy pochodzą też z Jordanii i Egiptu.
- Centrum stało się naprawdę rodzajem pomostu w sprawach, które nie interesują obecnego rządu Izraela.
- Centrum zajmuje się budową pokoju ekonomicznego, który ma niebagatelne znaczenie polityczne. Takie były założenia od początku. W przeciwieństwie do rządu Netaniahu utrzymujemy świetne stosunki z Palestyńczykami; można mówić o pełnym zaufaniu. Na obrady Centrum Pokoju przybędą członkowie władz Autonomii - wszyscy ministrowie, szefowie urzędów. Przedtem odbędzie się specjalne posiedzenie parlamentu Autonomii w Ramallah - oczywiście, z udziałem Jasera Arafata, który powita prezydenta Kwaśniewskiego.
- Nie ocenia pan najlepiej rządów premiera Netaniahu...
- To trzy zmarnowane lata - w sensie politycznym, ekonomicznym, a także biorąc pod uwagę wewnętrzne i zewnętrzne stosunki międzyludzkie. Proces pokojowy faktycznie został zamrożony, sytuacja jest niepewna. Mam nadzieję, że przyszedł kres rządów Likudu, który nie ma nic więcej do zaproponowania. Trzeba po prostu zmienić rząd.
- Ale Benjamin Netaniahu wciąż jest bardzo popularny. Może jednak sprawdził się w niektórych dziedzinach?
- Nawet najzdolniejsi politycy muszą odejść, jeśli nie są skuteczni. To nie są wybory miss piękności ani wirtualna akrobatyka. Po prawie trzech latach rządów Netaniahu nie ma pokoju, bezpieczeństwa, rozwoju ekonomicznego, prestiżu międzynarodowego. Netaniahu wykorzystuje strach przed Arabami, a ten strach łączy wielu ludzi. Zdarzają się jednak momenty, gdy to się zmienia, i właśnie nadszedł taki moment.
- Czy przed rozpoczęciem rokowań nad ostatecznym statusem Autonomii nie byłoby wskazane stworzenie rządu jedności narodowej?
- Przez cały czas opowiadałem się za tym, ale Netaniahu zmarnował tę szansę. Dopiero po wyborach wielka koalicja będzie możliwa i konieczna. Poprzednie układy pokojowe (z Oslo) podważyły program polityczny Likudu, wykluczający ustępstwa terytorialne wobec Arabów. Likud musi prowadzić politykę kompromisu. Stworzenie wielkiej koalicji będzie miało głęboki sens, ułatwi podjęcie trudnych decyzji przed ostatecznym układem z Palestyńczykami.
- "Nowy Bliski Wschód" - jak za- tytułował pan swoją książkę - mimo wszystko ma jakieś szanse?
- Nie ma innego wyjścia. Gdyby USA wycofały się z udziału w procesie pokojowym, doszłoby do katastrofy - oszalały reżim w Bagdadzie, fundamentalistyczny Iran, skorumpowana Libia, samobójcy szyiccy... Dlatego uważam grudniową wizytę prezydenta Clintona w Izraelu i Autonomii za główne wydarzenie 1998 r. na Bliskim Wschodzie.
- Ma pan jakieś marzenia polityczne u progu trzeciego tysiąclecia?
- Nowy Bliski Wschód. Nie zmieniłem zdania w tej sprawie.


Więcej możesz przeczytać w 3/1999 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.

Autor: