Rząd mniejszościowy

Rząd mniejszościowy

Dodano:   /  Zmieniono: 
Co może uratować koalicję?
Klubu AWS już nie ma - stwierdził po sobotnim głosowaniu nad odwołaniem ministra skarbu Emila Wąsacza Andrzej Szkaradek, sekretarz dyscyplinarny "nie istniejącego" klubu. - Mamy de facto rząd mniejszościowy - konstatował dzień później Tadeusz Mazowiecki, jeden z liderów Unii Wolności. - Ten gabinet nie przetrwa do końca kadencji - wyrokował Jan Lityński z UW, a liderzy wchodzących w skład akcji ZChN i SKL głośno domagali się rekonstrukcji rządu i zmiany premiera. Wśród dramatycznych wypowiedzi jedynie Marian Krzaklewski i premier Jerzy Buzek zachowują zimną krew i wypróbowanym przez dwa lata sposobem udają, że nic się nie stało. Tym razem jednak siła spokoju nie pomoże. Jeśli liderzy AWS i rządu poprzestaną na propagandzie sukcesu, nie tylko stracą władzę, ale na długie lata mogą pogrzebać szanse prawicy na rządzenie krajem. W kuluarowych rozmowach recepty na przeprowadzenie drakońskiej kuracji mającej uzdrowić AWS były na ogół takie same.
Pierwszym ruchem powinno być odbudowanie silnego przywództwa w AWS i w rządzie. Jak wykazał ostatecznie spór o Wąsacza, obecna formuła funkcjonowania AWS już się nie sprawdza. Zdaniem wielu polityków prawicy, na początku konieczne jest wyłonienie ścisłego kierownictwa akcji z liderów liczących się partii. Kolejne kryzysy rządowe spowodowane są w dużej mierze właśnie frustracją działaczy ZChN, SKL czy PPChD, pomijanych przez "dwór" Krzaklewskiego. Wielu partyjnych przywódców posłużyło się podsycanym przez siebie konfliktem o Wąsacza, by zdobyć większe wpływy w AWS kosztem Krzaklewskiego i Buzka. I wydaje się, że było to działanie skuteczne. Dopuszczenie partyjnych liderów do rządzenia w akcji nie tylko zaspokoiłoby ich apetyty na władzę, ale i zmusiło do pilnowania partyjnych dołów, by te nie występowały przeciw władzom koalicji i rządu. Pójście na ugodę z niezadowolonymi i buntownikami jest tym bardziej prawdopodobne, że wyrzucenie z klubu tych, którzy głosowali za odejściem Wąsacza, dawałoby koalicji w Sejmie tylko jeden głos więcej niż opozycji. Co prawda do odwołania Wąsacza zabrakło dwóch głosów, ale czym innym jest jedno głosowanie, a czym innym stały brak większej przewagi głosów.
Po uporządkowaniu akcji drugim ruchem może być remont gabinetu Buzka. Pozostaje pytanie o rozmiar rekonstrukcji. Politycy Unii Wolności podkreślają, że premier, który nie ma poparcia 40 proc. własnego klubu parlamentarnego, powinien odejść. Donald Tusk, wicemarszałek Senatu z rekomendacji UW, o zmianie premiera mówił jako o "możliwości najbardziej prawdopodobnej, ale nie wiadomo, jak do niej dojść". Dopóki akcja nie odzyska spójności, dopóty ryzyko zmiany premiera wydaje się zbyt wielkie. W każdej chwili może się okazać, że ustalona kandydatura, która ma być głosowana w Sejmie, nie uzyska większości, bo kolejni posłowie będą niezadowoleni z "zapłaty", jaką uzyskają za jej poparcie. Przewlekłe negocjacje, ostre targi i loteria przy sejmowych głosowaniach mogłyby się skończyć przedterminowymi wyborami. Bo każde przekupstwo źle się kończy ? zwłaszcza wtedy, gdy staje się metodą uprawiania polityki i utrzymywania dyscypliny partyjnej. Tymczasem Marian Krzaklewski i Jerzy Buzek politykę przekupywania własnych posłów traktowali jako ostatnią deskę ratunku. Przy okazji wniosku o odwołanie Emila Wąsacza też się do niej uciekli. Według naszych informacji, Marian Krzaklewski był gotów zaproponować posłom buntownikom nie tylko realizację powszechnego uwłaszczenia, ale i powstanie monopolu Polski Cukier. Obietnice nie na wiele się przydały, bo 21 posłów zagłosowało przeciw ministrowi, a 47 nie głosowało w ogóle.
Aby jednak uporządkowanie akcji i rekonstrukcja rządu znalazły pozytywne odbicie w sondażach opinii publicznej, potrzebne będzie wykonanie jeszcze jednego posunięcia - stworzenie nowego planu działań. Powinny go przedstawić zreformowane władze akcji i zreformowany rząd. W programie mogą się znaleźć elementy nieco populistyczne, lecz nośne społecznie, jak choćby ten o obniżeniu zbyt wygórowanych płac w samorządach czy państwowych firmach, ale zarazem nie urągające zdrowemu rozsądkowi. Dopiero po tych ozdrowieńczych działaniach można by liczyć na prowadzenie długofalowej lepszej polityki personalnej, minimum kompromisu w rozmowach z Unią Wolności i szybkie wyłonienie wspólnego kandydata na prezydenta. Koalicja ma szansę wyjść z impasu. W sytuacji, gdy można się spodziewać coraz lepszej koniunktury gospodarczej, niewykorzystanie tej szansy umożliwi Leszkowi Millerowi przejęcie pełnej władzy w kraju zapewne na dłużej niż jedną kadencję. Jeżeli prawica będzie umierać, to na własne życzenie.

Więcej możesz przeczytać w 5/2000 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.