Spółka z państwem

Spółka z państwem

Dodano:   /  Zmieniono: 
Problemem jest prywatyzacja, a nie płace prezesów spółek skarbu państwa


Ponad 75 proc. Polaków uważa, że zarobki w spółkach skarbu państwa są zbyt wysokie - wynika z sondażu sopockiej Pracowni Badań Społecznych. Jeszcze powszechniejsze jest przekonanie, że należy wprowadzać limity ograniczające te wynagrodzenia, a najliczniejsza grupa osób reprezentuje pogląd, że nie powinny one przekraczać 6 tys. zł. Opinię tę podzielili posłowie. W myśl uchwalonej niedawno ustawy wynagrodzenie menedżera zakładów państwowych i spółek z przeważającym udziałem skarbu państwa nie może przekraczać sześciokrotności przeciętnej pensji w danym sektorze przedsiębiorstw. W grudniu 1999 r. wynosiła ona średnio 2179 zł i 25 gr. Tymczasem kominy płacowe dotyczą zaledwie kilku tysięcy osób i nie mają większego - poza politycznym i propagandowym - znaczenia dla kondycji gospodarki. Ustalając górne granice wysokości płac, parlamentarzyści tylko udają, że rozwiązują problemy sektora państwowego. A nie chodzi w nim przecież o płace menedżerów, lecz o to, że są one w większości deficytowe. Rozwiązaniem jest szybka sprzedaż państwowych firm w prywatne ręce - nawet za symboliczną złotówkę. Wtedy pensje przestaną być tematem zastępczych dyskusji. A ograniczenia i tak można łatwo obejść.
Obecnie płace osób wchodzących w skład zarządów często przekraczają nowe limity. Dzieje się tak na przykład w energetyce, hutnictwie, kopalniach i Polmosach, czyli w sektorach opanowanych przez spółki skarbu państwa, od wielu lat nierentownych (na przykład po trzech kwartałach 1999 r. w górnictwie straty sięgnęły 16 proc., w hutnictwie 5,4 proc., a w energetyce bilans wyniósł 0). Inspektorzy NIK, badając niedawno uposażenia zarządów spółek skarbu państwa, stwierdzili, że wśród kontrolowanych przedsiębiorstw są takie, w których średnie wynagrodzenie członków zarządów wahało się od ponad 20 tys. zł do przeszło 30 tys. zł miesięcznie. Wstępne wnioski pokontrolne dotyczące tej grupy wskazują, że nie ma związku między wysokością wynagrodzenia a efektami ekonomicznymi czy wielkością zatrudnienia.
Posłowie debatujący nad ustawą ograniczającą zarobki prezesów spółek skarbu państwa otrzymali mało precyzyjne dane od resortu skarbu. Pochodziły one z końca 1998 r. i dotyczyły nie konkretnych przedsiębiorstw, lecz gałęzi przemysłu. Na przykład w kilkunastu spółkach węglowych przynoszących kolosalne straty największa pensja sięgała 29,5 tys. zł, w energetyce - 24 tys. zł, w hutach (w większości deficytowych) - 41 tys. zł. Wiceminister gospodarki Jan Szlązak, zapytany w ubiegłym roku o zasady wynagradzania prezesów spółek węglowych, poinformował, że dostają oni pensje stanowiące ośmiokrotność średniej krajowej, i mogą także uzyskać stuprocentową kwartalną premię. Pod koniec roku z prezesami miano podpisać kontrakty menedżerskie, uzależniające wysokość wynagrodzenia od poprawy wyników finansowych spółek. Z ubiegłorocznych danych wynika też, że w hutnictwie średnia pensja prezesów wynosiła 41 tys. zł miesięcznie. Gdyby wówczas obowiązywała ustawa, którą przyjął Sejm, ich płace zmniejszyłyby się o 28 tys. zł (wynagrodzenia w tylko co dziesiątym zarządzie nie przekraczałyby ustawowego limitu). Okazuje się, że na przykład dyrektor Przedsiębiorstwa Montażu Urządzeń Energetycznych Przemysłu Węglowego otrzymał odprawę w wysokości 200 tys. zł, choć za jego półtorarocznych rządów firma pogorszyła swój wynik finansowy. Podobna sytuacja zdarzyła się w Gorzowie, gdzie dyrektor tamtejszej PKS, pracujący zaledwie trzy tygodnie, dostał odprawę w wysokości trzykrotnych miesięcznych zarobków, sięgających 17,6 tys. zł. Jeden z niedawno odwołanych członków zarządu przynoszącej straty Huty Częstochowa przyznał się dziennikarzom, że co miesiąc bierze 26 tys. zł odprawy.
Pensja prezesa Polskiej Miedzi wynosi 80 tys. zł brutto, a członka zarządu KGHM - 33 tys. zł. Kontrakt menedżerski określający warunki wynagrodzenia byłego prezesa Petrochemii Płock, Konrada Jaskóły, pozwala podobno na wypłacenie mu gigantycznej odprawy - 2,3 mln zł (dotychczas odebrał ok. 30 proc. tej sumy). Zdaniem Wiesława Kaczmarka, byłego ministra przekształceń własnościowych, a potem gospodarki, opinia publiczna nerwowo reaguje na informacje o takich kwotach, a przecież Petrochemia i KGHM należą do największych i najbardziej dochodowych polskich firm. Uposażenia były tam bardzo precyzyjnie skojarzone z zadaniami postawionymi zarządzającym nimi menedżerom. W Płocku chodziło o program inwestycyjny wartości 3,3 mld USD. W Polskiej Miedzi zakładano obniżenie kosztów produkcji surowca. Zatem ci menedżerowie musieli mieć zapewnione dobre wynagrodzenie oraz poczucie bezpieczeństwa. Pewnym problemem jest to, że wynik finansowy (netto) w ciągu ostatnich dwóch lat pogorszył się w obu firmach - w KGHM obniżył się z 501,8 mln zł do 19,4 mln zł, a w Petrochemii - z 644,7 mln zł do 563,5 mln zł. W połowie 1998 r. ujawniono, że pensja szefa TVP ma wynosić 35 tys. zł, a członków zarządu po 30 tys. zł. Gdy ukazały się te informacje, nowy zarząd zadowolił się zarobkami starego - 19 tys. zł dla prezesa i po 14 tys. zł dla członków. Z kolei szef Polskiego Radia zarabia wraz z premią 15-16 tys. zł. Połowę tej kwoty uzyskują członkowie zarządu. Kontrakt przewidywał, że jeśli zarząd zostanie odwołany, wchodzący w jego skład mają prawo do odprawy w wysokości dwunastu miesięcznych pensji, rekompensaty za roczny zakaz pracy u konkurencji (choć wątpliwe się wydaje, by rozgłośnie komercyjne biły się o PSL-owskich menedżerów) oraz do trzymiesięcznego wypowiedzenia. Odwołany niedawno prezes powinien więc otrzymać 400 tys. zł.
Ministerstwo Skarbu Państwa chce ograniczyć odprawy, które wchodzący w skład zarządów otrzymują, gdy rada nadzorcza zdecyduje się wymówić im posadę przed upływem kadencji. Obecnie w wielu państwowych spółkach prezes ma zapewnioną odprawę w wysokości jego półrocznej pensji, natomiast resort skarbu chce, żeby był to ekwiwalent trzech miesięcznych wynagrodzeń. Zdaniem Janusza Lewandowskiego, byłego ministra przekształceń własnościowych, konieczność wypłacenia gigantycznych odpraw często przyczynia się do tego, że rady nadzorcze powstrzymują się od wymiany nieudolnych zarządów. - Wysokie "zaporowe" odprawy miały chronić fachowca przed usunięciem z pracy z powodów politycznych - mówi Lewandowski. - Często jednak zawarty jest układ pomiędzy zarządem uzyskującym wysokie wynagrodzenie a radami, które oprócz diet mają inne świadczenia pozapłacowe (telefony, biura, samochody itp.). Tam, gdzie ekonomia styka się z polityką, rodzą się pokusy. Zespolenie władzy politycznej i kontroli nad gospodarką jest jednak chorobą wynikającą w dużym stopniu z natury sektora publicznego. Zło zaczęło się pojawiać wraz z koalicją PSL-SLD, kiedy wróciło na dużą skalę upartyjnienie rad nadzorczych. Niestety, obecna koalicja kontynuuje tę praktykę.
Politycy i duża część społeczeństwa wierzą, że nowa ustawa będzie środkiem zaradczym na ekstrawagancje płacowe. Tymczasem jej wadą jest to, że za ekscesy niektórych rad nadzorczych karze się całą klasę menedżerską w sektorze publicznym - zarówno złych, jak i dobrych. - A przecież urzędnicy nie wyręczą właścicieli w wycenie pracy menedżerów - dodaje Janusz Lewandowski. - Ustawa najprawdopodobniej spowoduje to, że część menedżerów będzie się starać podnieść płace w firmie, by podwyższyć "średnią sektorową". Inni będą próbowali obejść przepisy bądź jak najszybciej sprywatyzować swoje firmy - mówi Piotr Sierociński z Neumann Consulting Group. Być może niektórzy menedżerowie dostaną jedną pensję jako członkowie zarządu i drugą jako dyrektorzy zarządzający. Wygląda na to, że gdy ustawa wejdzie w życie, trudno będzie wynegocjować nowe, niższe, pensje z szefami spółek skarbu państwa, zarabiającymi ponad 12 tys. zł.
Obecnie w sektorze państwowym zwykle ustala się i pensję zasadniczą, i premię. Uzależnienie wynagrodzenia (w ramach kontraktów menedżerskich) od efektów ekonomicznych jest rzadkie. Według ekspertów Neumann Consulting, na kiepskie wyniki niektórych spółek skarbu państwa ma wpływ także to, jak konstruowano płace menedżerów. Są one o 20-50 proc. niższe niż w sektorze prywatnym, zaś w średniej płacy, sięgającej ok. 14 tys. zł, zaledwie 18 proc. (2,5 tys. zł) stanowi część motywacyjna, zależna od wyników ekonomicznych firmy. W sektorze prywatnym ruchoma część płacy jest zazwyczaj dwukrotnie wyższa. - W spółkach tych plan określa się w sposób zapewniający jego wykonanie. I nic ponadto. 18 proc. nie jest stawką, dla której warto "wyrywać rękawy" - uważa Piotr Sierociński.
W Polsce działają 493 jednoosobowe spółki skarbu państwa oraz 1359 spółek z jego większościowym udziałem. Wszystkie te firmy podlegają ustawie o prywatyzacji i komercjalizacji przedsiębiorstw państwowych. Problem wysokich wynagrodzeń dotyczy zatem kilku tysięcy osób i z punktu widzenia gospodarki nie jest istotny. Bohdan Wyżnikiewicz z Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową uważa zresztą, że nie ma niczego niewłaściwego w dzisiejszych wysokościach płac w spółkach skarbu państwa. Z badań prowadzonych przez niego w największych firmach tego sektora wynika, że w 1998 r. przeciętne roczne wynagrodzenie prezesów nie przekraczało 150 tys. zł. Istnieje przy tym pozytywna zależność między wysokościami pensji członków zarządów a efektywnością przedsiębiorstw - im wyższy jest zysk netto, tym wyższa jest płaca. Wyżnikiewicz nie odnotował tych zależności w zakładach nierentownych, chyba że straty są "wpisane w system" - jak w spółkach węglowych.
Niepokoić powinna zaś niefrasobliwa polityka płacowa w spółkach, w których pogorszyły się wyniki finansowe. Z analizy Ministerstwa Finansów (obejmującej 1345 przedsiębiorstw) wynika, że tylko w III kwartale 1999 r. dopuszczalne (wynikające z porozumień komisji trójstronnej) wskaźniki podwyżek płac przekroczyło 266 firm, mimo że ich efekty ekonomiczne były coraz słabsze. Kosztowa- ło to podatników ponad 117 mln zł. Radykalnym rozwiązaniem tych problemów jest prywatyzacja. Zdaniem specjalistów, z zyskiem można sprzedać zaledwie 200-300 firm, resztę więc należałoby po prostu oddać w prywatne ręce za symboliczną złotówkę.

Więcej możesz przeczytać w 6/2000 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.