– Kiedyś nie trzeba było kryć się po kątach, rejestrować na specjalnych listach. Jeżeli miało się konkretny interes, wchodziło się do poselskiego biura i wykładało kawę na ławę. Była szansa na normalną rozmowę, czy to na korytarzu, czy przy dobrym półkrwistym steku – wspomina Michałek. Z czerwonym identyfikatorem w klapie stał się trędowaty. Znajomi parlamentarzyści omijają go szerokim łukiem lub uciekają w popłochu. – O nie, lobbing wcale się nie skończył – dodaje z ironią Michałek. – Tylko zamiast oficjalnych działań mamy maskaradę, w której główne role grają „parlamentarni załatwiacze".
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.