Zawróceni i nawróceni

Zawróceni i nawróceni

Dodano:   /  Zmieniono: 
Mijam samochodem naszych krzykliwych Beduinów pod państwowymi urzędami, myślę: byłem świadkiem, jak w sali BHP stoczni powstawała „Solidarność”. Nikt wtedy nie przypuszczał, że taki będzie jej triumf. Nikt – że aż taki upadek.
Dzisiaj „Solidarność" jako wyrostek robaczkowy PiS. Aby się pocieszyć, szukam muzyki i wpadam na Radio Maryja, trwa transmisja z  Brukseli, gdzie PiS dowodzi, że to sami Polacy w spółce z Rosjanami strącili samolot z własnym prezydentem. Ktoś rozwodzi się naukowo, jak skrzydło oddzielało się od tułowia, by spotkać się ze słynną brzózką. W  tym „oddzielaniu się skrzydła” jest jakiś element demoniczny. A tu jakby z boku, nie wiedzieć jak, wkrada się śmierć małej Madzi i sokole oko detektywa Rutkowskiego, zbrojne w czarne okulary. Wszystko już się ze  wszystkim miesza. Wpadam w stupor radioamaryjny, co grozi wypadkiem, ale  ratuję się, zmieniając stację. Ważna wiadomość: do płomieni naszej wojny domowej doszedł nowy jęzor nienawiści między Palikotem a Millerem. Zaczęło się od domniemanych więzień CIA w Polsce. Dla mnie jakoś oczywiste, że one były. Źle o tym milczeć, ale jeszcze gorzej mówić. Wszystko u nas pretekstem, by dokonać wycieku, przecieku, nacieku i by wzajemnie się zagryzać.

*

Przeraża, ile rozsądku, rozwagi, otwartego myślenia w tym, co mówi teraz Roman Giertych. Czasami nawet myślę, że mógłbym z nim przegrać w tenisa, by mu sprawić przyjemność. Należy się nagroda za taką zmianę. Jakby było dwóch Giertychów, ten sprzed lat i jakiś nowy. A pamiętam czas, kiedy Antoni Macierewicz wprowadzał go w politykę, trzymając pod ramię jak oblubienicę, dumny, że Roman taki dorodny i narodowy. Liga Polskich Rodzin – już sama nazwa była porażająca, i to odgrzewanie endeckich dań... Kpię teraz, a przecież zawsze się cieszę, gdy ktoś wraca na  ścieżkę zdrowego rozsądku. Ona z natury jest wąska i wije się między dzikimi polami okolicznego szaleństwa. Warto posłuchać tego, co Giertych mówi o PiS i o jego prezesie. Nadal czasami nie zgadzam się z  Giertychem, ale już nie mieszkamy na innych planetach. Ocalał w nim jednak typowy dla naszego żywiołu narodowego brak wiary w polski naród. Uważa, że prezes wygra najbliższe wybory, też dlatego, że Tusk naraża się Kościołowi. Wtedy z innymi szalonymi zrobią nam tu Białoruś. Jakby się dało, zapewne tak. Ale Polak nie pozwoli. Mamy wielką tradycję buntu przeciw wszelkim ograniczeniom wolności, nawet kiedy one konieczne. I  demokracja nam okrzepła. Aż łzy stanęły w oczach, że takim jestem optymistą.

*

Kolega z Niemiec pisze: „Oto Niemcami rządzą ludzie z NRD. Gdyby ktoś mi powiedział to 15 lat temu, pomyślałbym, że zwariował. Dwoje protestantów – Merkel, córka pastora, Gauck, pastor, żyjący z partnerką bez ślubu –  ku rozpaczy CSU. Jestem pewien: Gauck jest dobrym wyborem, dla Niemiec i  dla Europy". Poznałem Gaucka. Uderzyło mnie, jak przyzwoite wrażenie robi, nawet poczciwe. I nie ma nic charyzmy. Może dobrze. Dziś większość polityków wolnych jest od talentu i uczciwości, ma za to charyzmę, co  przy brakach bywa tylko szkodliwe. Jak nam znormalniała geopolityczna sytuacja, że większości Polaków nie interesuje za bardzo, kto jest kim w  Niemczech.

*

Może nie wypada tutaj, ale jak nie podziękować moim dawnym czytelnikom z  „Newsweeka" za tyle listów. Po ich nawałnicy teraz codziennie kilka serdecznych kropel. To spóźnialscy, po tygodniach otwierają ostatnią stronę tygodnika i dostają rondlem w łeb od pani Gessler. Nie jej wina. Ktoś inny stracił smak. A przecież cenię sztukę gotowania. I cieszę się, że tak dynamicznie się rozwija. Polska Ludowa tak wykończyła nam kuchnię, że dopiero teraz odrabiamy straty. Im więcej dostatku, tym więcej mówi się i myśli o jedzeniu. Zdarza się jednak – zjedzenie rymuje się ze skretynienie – gdy zachwiane zostaną proporcje. U nas do tego jeszcze daleko. Ale dochodzą wieści, że zachwiały w kilku krajach, tych, które z głodu weszły w zamożność.

*

Antoś wynosi z przedszkola przepis na sałatkę. Wylicza: kusz kusz (zapewne kuskus), kukurydza, groszek, ogórek i żółta miska. Pytam: „Koniecznie żółta?". Mówi: „No, może być niebieska”. Robi sałatkę w  zielonej. To jest właśnie trudna sztuka kompromisu, której u nas tak brakuje. Autor jest poetą, prozaikiem, eseistą, reporterem i krytykiem literackim

Więcej możesz przeczytać w 14/2012 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.