Wielka wojna o Julię

Wielka wojna o Julię

Dodano:   /  Zmieniono: 
Święto się nie uda. Europejscy politycy nie chcą przyjeżdżać na Ukrainę. Nie mają ochoty kibicować piłkarzom, udając, że zapomnieli o posiniaczonej, głodującej w więzieniu Julii Tymoszenko. A Polska jest w kłopocie. Po pierwsze, musimy wybierać między zasadami a Realpolitik. Po drugie, w sprawach Ukrainy nie gramy pierwszych skrzypiec.
- W kraju trwają represje, władze torturują więźniów politycznych. Czy w  tej sytuacji zachodni politycy mają wspierać dyktaturę Janukowycza? Przyjeżdżać do niego? Z jakiej racji? – mówi tygodnikowi „Wprost" córka byłej premier Ukrainy.

32-letnia Jewhenija Tymoszenko od czasu aresztowania matki jest w centrum wielkiej polityki. Podróżuje między Pragą – gdzie mieszka jej ojciec Ołeskandr – uciekinier polityczny, Londynem, Kijowem i Charkowem, gdzie siedzi jej matka. Rozmawialiśmy z  Jewheniją 2 maja, żeby zapytać o polityczny bojkot mistrzostw: „To, co  robi obecna władza, nie odpowiada żadnym ludzkim standardom. Bicie politycznych przeciwników, używanie siły przypomina to, co się działo w  czasach stalinowskich. Oczywiście, że sport powinien być sportem. Jednak obecna władza swoimi działaniami psuje wizerunek Ukrainy, skazuje ją na  izolację. Reakcja europejskiej wspólnoty to reakcja protestu i  solidarności z więźniami politycznymi".

Dwa dni wcześniej Jewhenija wraz z ojcem wystąpiła w Pradze z dramatycznym apelem: „Mamy coraz mniej czasu, nie wiem, jak długo matka wytrzyma strajk głodowy. Życie więźniów politycznych na Ukrainie jest zagrożone".

Więcej możesz przeczytać w 19/2012 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.